Za tę recenzję zabierałam się dość długo. Miałam jednocześnie na nią tysiące pomysłów, a z drugiej strony nie wiedziałam, co chcę napisać. Trudno mówić o czymś, co nie wzbudza w tobie żadnych emocji.
Raw Family to trylogia o niezrozumianej relacji i ciężkich wyborach pomiędzy mafijną rodziną, którą opuszczają tylko martwi, a miłością. Alexa Ballentine jest młodą i wykształconą kobietą. Mimo trudnej przeszłości, pomaga tym, którzy nie mogą liczyć na najbliższych - dzieciom z dysfunkcyjnych rodzin. Od jakiegoś czasu czuje się obserwowana. To on - mężczyzna w kapturze, który zawsze kryje się w cieniu, a jednocześnie tak, że jest w stanie bez problemu odnaleźć go wśród tłumów. Gdyby nie ten stalker, tej nocy stałaby się tragedia… Ona nie wie, że to cień jej przeszłości i że teraz już nie pozwoli o sobie zapomnieć…
Nie będę się za dużo wywodzić o stylu autorki, stylistyce czy treści książki. To zwykły romans mafijny jakich wiele. Nie szczególnie wyróżnia się na płaszczyźnie innych tego typu powieści. Nie jest zły, da się czytać i miło spędzić czas przy czymś lekkim i nie za bardzo wymagającym. Tu kluczową rolę odgrywają bohaterowie.
Lexi inteligencją nie grzeszy. Nie wiem jakie są doświadczenia i pojęcie autorki na temat pracowników socjalnych, ale z takim podejściem do życia nasza bohaterka nie nadaje się i nigdy, by nie pracowała w takim zawodzie - nikt, by jej nie zatrudnił na długi czas, a dzieciaki, by ją po prostu zjadły. Przedstawia się nam ją jako osobę ambitną i skuteczną w swych działaniach związanych z pracą, jednocześnie nie potrafi przełożyć na własne życie. Posiada jakby dwie osobowości. Praca - trzyma głowę na karku. Życie prywatne - słodka kretynka, zagubiona niczym dziecko. Ma dwójkę przyjaciół z czego jedno bardzo toksyczne, przekładające swoje problemy na nią, co nie doczekuje się reakcji z jej strony, o drugim nie za wiele wiemy. Alexa wchodzi w związek, którego nikt poza nią nie rozumie, bo normalny człowiek, zwłaszcza z taką wiedzą jak ona, ukróciłby to w chwili, gdy mój podmiot (ja) przeistacza się przedmiot, rzecz… Nie polubiłam jej. Strasznie mnie irytowała i za nic nie mogłam zrozumieć dlaczego tak postępuje.
Twich jest dla mnie jedyną autentyczną postacią w tym cyklu. Niczego nie udaje, mówi wprost. Prowadzi swoje gierki, twierdząc otwarcie, że nie interesuje go, co myślą na ten temat inni. Jest panem swojego życia i śmierci. Oznajmia Lexi, że chcę ją mieć, ale nie ma się zamiaru rezygnować ze swoich "interesów" - wciąga nawet w to jej "dzieciaki", a ona ma się słuchać… i ta mu przytakuje.. To chyba pierwszy BadBoy od dawna, który nie zmienia się w potulnego szczeniaczka. Innej tak logicznej postaci tu nie znajdziemy.
Wraz z przejściem z RAW do Raw: Rebirth nasi bohaterowie w pewien sposób ewoluują. Nasza powieść dorasta wraz z autorką. Styl się zmienia tak, jakbyśmy zaznajomili się najpierw z powieścią nastolatki o nastolatkach, a potem już dorosłych 30. - 40. latków. Twich i Alexa niewątpliwie w ten sposób dojrzewają. Przenosimy się z historią o sześć lat do przodu i ukazuje się nam świat przedstawiony w epilogu RAW. Chociaż nadal nie lubię Lexi, widzę wiele pozytywnych nowości w jej osobie, ale i stare nawyki. Twich nadal jest moim ulubieńcem i jedyną postacią, której mogę się w pełni poświęcić czytając. Gdyby nie on ta książka nie miałaby sensu. Dla tej części warto przejść kilkaset poprzednich stron, bo w końcu mamy prawdziwe mafijne porachunki, prawdziwe rodzinne relacje, a nie mafiozów na papierku i tony bezsensownego seksu. Jest dużo ambitniejsza niż pierwszy tom.
Wiem, że tak naprawdę z tej recenzji może nic nie wynikać, ale właściwie tu poza relacjami międzyludzkimi nie ma nic, jednocześnie to nadaje klimatu tym powieściom. Powiedzieć można książka jak książka Nie bez powodu pomijam Dirty. Dlatego, że dla mnie historia Lexi i Twicha obeszłaby się bez tego (w 3 części jest praktycznie wszystko dobrze przedstawione), a zrobiłabym z niej np. tom 1.5, który można dodać po całej serii.