Dariusz Michalczewski opowiada o swoim życiu. Autora można lubić lub nie, ale jego pięściarskie dokonania docenić po prostu należy. Zaś wszelkie anegdotki ze świata, powiedzmy, "okołosportowego" - cóż, to już, oczywiście, kwestia gustu...
Wielu sportowców, w tym pięściarzy, za czasów tzw. PRL- u uciekało z kraju. Jedni szybko odnajdywali się w "nowym, lepszym miejscu", innym nie wiodło się tak dobrze, jak na to liczyli. Michalczewski dotarł na sam szczyt zawodowego boksu, co pewnie nie byłoby w tamtych czasach możliwe, gdyby jednak w Polsce pozostał...
Darek w ciekawy sposób opisuje trudne początki na obczyźnie, a także zdarzenia/sytuacje, które pomogły mu znaleźć się tam, gdzie ostatecznie dotarł. I oczywiście pięściarskie pojedynki, bo to jednak głównie dzięki nim "Tygrys" wypłynął na szerokie, światowe wody...
A wielkich, ringowych wojen w karierze Michalczewskiego nie brakowało. Jak choćby te z Graziano Rocchigianim. Panowie bili się ze sobą 2 razy, bo pierwsza potyczka tak naprawdę nie wyłoniła zwycięzcy (kontrowersyjna dyskwalifikacja Niemca o włoskich korzeniach). W rewanżowym starciu Michalczewski miał przeciw sobie całą publiczność, co w jego przypadku było raczej rzadkim zjawiskiem. Ale w twardym boju przełamał rywala, zdobywając nieformalne miano "najlepszego niemieckiego pięściarza" (np. H. Maske nie był zbytnio zainteresowany potyczką z Darkiem).
Inne pamiętne ringowe boje Michalczewskiego to dwa spotkania z Richardem Hallem. Szczególnie w drugim z nich Darek pokazał wielkie serducho wojownika, i spory hart ducha, bo już po 1 rundzie był mocno obity i wyraźnie naruszony. Jednak jakoś przetrwał kryzys, i ostatecznie to on wykończył rywala przed czasem. Choć ten ostatni chciał walczyć dalej...
Ważnym momentem w karierze Michalczewskiego był też bój z V. Hillem, co najmniej b. solidnym Amerykaninem, o kilka mistrzowskich pasów w wadze półciężkiej. To chyba przed tym starciem Darek stwierdził, że fizycznie jest gotowy nawet na...20 rund intensywnego boksu. I zbytnio nie przesadził, bo po świetnej walce wypunktował niebezpiecznego przeciwnika...
Trochę brakuje w pięściarskiej historii Michalczewskiego pojedynku z Royem Jonesem, o bezdyskusyjne miano najlepszego "półciężkiego" na świecie. Z różnych powodów do takiej potyczki nie doszło. Może też Darkowi trochę zabrakło takiej "sportowej pazerności", jaką swego czasu pokazał Marek Piotrowski ? Który tak bardzo chciał być, bez żadnych wątpliwości - najlepszy w tym, co robi (kick- boxing), że bez wahania udał się za Wielką Wodę, by tam mierzyć się z innymi, tymi "największymi" w swoim fachu...
I kto wie, może właśnie ten fakt stoi na przeszkodzie, by Michalczewski został (w końcu) wybrany do Galerii Bokserskich Sław ? Bo (niby) owszem - był najlepszy "w Europie", nierzadko "dobijał" tych, których wcześniej pobił już Roy Jones jr, jednak z nim samym - czyli zawodnikiem powszechnie uważanym za nr1 - ostatecznie nigdy rękawic nie skrzyżował ...?