Elna Gistedt była młodą śpiewaczką operetkową, która z dużymi sukcesami występowała na różnych scenach w Europie. 2 lutego 1922 roku przyjechała na dwutygodniowe występy do Warszawy i została w Polsce na 22 lata. Nie wiadomo, czy bardziej zakochała się w Polsce, czy w jednym Polaku, Witoldzie Kiltynowiczu, który został jej mężem. Do wybuchu wojny była primadonną Operetki Warszawskiej. Występował nie tylko w Warszawie, ale w różnych miastach Polski. Śmiała się, że lepiej zna Polskę niż swoją rodzimą Szwecję. Zresztą nie tylko śpiewała po polsku, ale biegle nauczyła się naszego języka. Po wybuchu wojny pozostała w Polsce, mimo że jako obywatelka Szwecji mogła ją opuścić. Opuściła Warszawę po upadku powstania razem ze wszystkimi mieszkańcami. Polski nie chciała opuszczać, jednak groźba, że będzie musiała występować dla Niemców, zmusiło ją do ucieczki do Szwecji. Tam też w 1946 roku napisała i wydała swoje wspomnienia z Polski. Była to pierwsza relacja z wojny w Polsce i pokazywała zachowanie Niemców w Polsce, zawierającą wiele spontanicznych wrażeń i bezpośrednich przeżyć. Trzeba jednak pamiętać, że książka była pisana dla czytelnika szwedzkiego.
Książkę można podzielić na dwie części. W pierwszej części opisuje swoją karierę w Polsce i Polskę międzywojenną. Mniej mnie interesowały przepychanki w świecie artystów i artystek. Natomiast ciekawsze było spojrzenie obcokrajowca na przemiany, jakie były w tym czasie w Polsce i jak Polska tworzyła swoją państwowość. Ciekawe, że w tym czasie odwiedzając Paryż, tamtejsze teatry wydawały się jej staroświeckie i zmurszałe w porównaniu z teatrami polskimi. Natomiast uważała, że Opera Warszawska była dość mierna. Natomiast o wiele ciekawsze są jej wspomnienia z okresu wojny. Korzystając ze swoich szwedzkich powiązań, udało jej się pozyskać lokal przy Nowym Świecie 18, w sąsiedztwie angielskiej ambasady i otworzyć kawiarnię. Wynikało to z potrzeby zarabiania, aby przeżyć, ale też z chęci pomocy aktorom i śpiewakom, którzy nie chcieli występować dla Niemców. Zatrudnienie w kawiarni umożliwiało im otrzymanie Arbeitskarte (karta pracy), która ratowała przed robotami przymusowymi i wywózką do Niemiec. Tak więc cały personel lokalu składał się z najbardziej znanych ludzi sceny. Aktorki, aktorzy, ale też inni pracownicy teatrów byli zatrudnieni, jako kelnerki, portierzy, kucharze i pomoce kuchenne. Opisuje codzienne życie w stolicy, a także przerażający terror okupanta. Nie pisze wyłącznie o stolicy, ale także o obozach koncentracyjnych, czy wywózce dzieci z Zamojszczyzny. Pisze o sobie bardzo skromnie, że jedyny jej wkład w walkę z Niemcami było prowadzenie kawiarni i dzięki temu ochrona tej małej społeczności. Jednak z innych źródeł można się dowiedzieć, że pomagała w przemycie żywności do getta i nawet sama się przebierała i przemycała jedzenie. Kiedy w 1942 roku dowiedziała się o wywózce dzieci z Zamojszczyzny, wypożyczyła ciężarówkę z ambasady szwedzkiej i pojechała na Zamojszczyznę. Tam za zabraną biżuterię udało się wykupić od Niemców 34 chorych dzieci i przywieść je do Warszawy. Razem z nią przeżywamy Powstanie Warszawskie i obserwujemy bestialstwo Niemców niszczących metodycznie stolicę. Po upadku powstania razem ze wszystkimi mieszkańcami opuściła Warszawę. Niestety jej mąż już wcześniej ciężko chory po opuszczeniu miasta zmarł. Przedostała się razem z koleżankami do Krakowa, ale gdy zaczęli ją poszukiwać Niemcy, musiała opuścić Polskę.
Trudno oceniać autentyczne wspomnienia, które były spisane pod wpływem niedawnych przeżyć. Na pewno piękne i ważne to świadectwo wojny w Polsce, z którym mogli się zapoznać czytelnicy szwedzcy. Po wyzwoleniu zaraz wróciła do Polski starając się pomóc w odbudowie, choćby swoimi koncertami. Jednak okres stalinowski wygnał ją z Polski. Dopiero po latach mogła wrócić. Mimo to do śmierci była związana z Polską.