„Codziennie stajemy przed tysiącem wyborów. […] Są małe i duże wybory. Są też takie, które naprawdę potrafią zmienić całe nasze życie, odwrócić je o sto osiemdziesiąt stopni”.
„To my podejmujemy decyzje. Mniejsze i większe. Na każdym kroku. My i tylko my. Czy nam się to podoba, czy nie, nasze życie to suma naszych wyborów”.
„Połówki księżyca” Renaty Deusing Chaczko to thriller psychologiczny oparty na prostej fabule.
Pierwszą część książki stanowi dziesięć króciutkich rozdziałów. Każdy z nich poświęcony został jednemu bohaterowi. Autorka skupia się w nich na zdarzeniu, sytuacji, które w jakiś sposób definiuje każdą z tych postaci.
Pewnego dnia ta z pozoru przypadkowa grupa ludzi budzi się w zamkniętym pomieszczeniu, z obrożami na szyjach. Tajemniczy głos stawia ją przed koniecznością podjęcia ekstremalnie trudnych decyzji dotyczących nie tylko własnego życia, ale istnienia ludzkości w ogóle. Dialogi pomiędzy bohaterami, których różni wszystko; status społeczny, majątkowy, przekonania religijne, wiek, bagaż doświadczeń itd. to druga część, tej liczącej 280 stron powieści.
Pomysł na fabułę wydał mi się początkowo dosyć interesujący i do pewnego momentu jego realizacja bardzo mi się podobała. Książka trzymała w napięciu, intrygowała. Postaci, których połączyło wspólne „więzienie” stanęły przed koniecznością dokonania wyboru i niezależnie od tego jaką decyzję podejmą, każda będzie brzemienna w skutki. Ludzie ci dyskutują ze sobą, próbują przekonywać się nawzajem do swoich racji. Poznajemy ich życiowe doświadczenia, poglądy, przekonania. Ta część powieści była(by) naprawdę fascynująca, ciekawa, niekiedy zaskakująca.
Jednak Autorka poszła krok dalej. Postanowiła wpleść w tę historię filozoficzno – etyczno – psychologiczno – naukowe rozważania. Dylemat wagonika, eksperyment Calhouna, dowodzenie, że ustrój demokratyczny nie jest idealny i ma wady, że globalne ocieplenie nie jest największą bolączką współczesnego świata, a homoseksualizm przez szereg lat uznawany był za chorobę nie są (przynajmniej dla mnie) żadną prawdą objawioną. Kumulacja tych wszystkich zagadnień w niewielkiej objętościowo książce nieco przytłacza, a ich istota (szczególnie dwóch pierwszych) niejako od razu nasuwa skojarzenie, jakie przesłanie będzie miała ta historia i jaki będzie jej finał.
I w istocie tak właśnie się dzieje. Elementu zaskoczenia brak. Myślę, że każdy z nas zdaje sobie sprawę, że w sytuacjach ekstremalnych, w czasie wojny czy w chwili zagrożenia życia nasz, przez lata wypracowany system wartości zawodzi. Wybory, których wówczas dokonujemy mogą być inne niż te, których dokonalibyśmy w normalnych warunkach. Historia, literatura, kinematografia, doświadczenia naszych bliskich, a może nasze własne nie raz pokazały nam, że istnieją sytuacje, z których tak naprawdę nie ma dobrego wyjścia.
„Połówki księżyca” to książka dosyć sprawnie napisana, która początkowo fascynuje, aby finalnie okazać się historią dosyć przewidywalną i banalną. Tematy, zagadnienia, które porusza były już wielokrotnie wykorzystywane w różnych literackich czy filmowych dziełach. Zarówno fabuła powieści jak i forma, język, przesłanie nie zachwycają, nie są niczym nowym, zaskakującym. Całość jak dla mnie jest dosyć przeciętna. Zdecydowanie liczyłam na więcej.
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.