Przyznam bez bicia, że miałam zupełnie inne wyobrażenie na temat „Jak upolować faceta” Janet Evanovich. Do tego sporą dawkę sceptycyzmu, bo książka kojarzyła mi się bardziej romansowo, niż sensacyjnie. Winą chyba obarczyć muszę tu okładkę, wziętą wprost z filmu, czyli uśmiechniętą, śliczną dzieweczkę o promiennym uśmiechu. Namówiona jednak, postanowiłam sięgnąć po książkę. Zaufałam Fabryce Słów, mając nadzieję, że nie pożałuję swojej decyzji i wyboru lektury. Był to jeden z najlepszych wyborów w ostatnim czasie, bo książka rozłożyła mnie na łopatki. Sensacja „pełną gębą” i dużo śmiechu. Czyli dokładnie to, co lubię. A tytuł? Odzwierciedla jedynie zajęcie, jakiego podejmuje się bohaterka. Ona poluje na facetów. Ze spluwą. Odradzam stanowczo pannom, mającym nadzieję, że jest to poradnik uwodzenia. Uciekać mi i to już!
„Jak upolować faceta. Po pierwsze dla pieniędzy” Janet Evanovich to pierwszy tom przygód Stephanie Plum, łowczyni nagród. Okupował listę bestsellerów USA Today 75 tygodni. Tak do końca nie mam nawet pojęcia, ile to miesięcy. Trochę się tego nazbiera. Powiem szczerze, że dziwię się tym 75 tygodniom, bo bogiem a prawdą, to ... za krótko, jak na tak pioruńsko dobrą książkę!
Janet Evanovich powieściami o Stephanie zyskała sobie stałych czytelników i gros fanów na nieomal całym świecie. W dorobku autorka ma głównie powieści kryminalno-sensacyjne i sądząc po popularności jej książek, pisanie ma we krwi.
Dlaczego ludzie zostają łowcami nagród? Książka odpowie jednoznacznie na to pytanie: dla pieniędzy. Dodatkowa motywacja? Fura pieniędzy i wkurzający facet, na którym fajnie byłoby się zemścić. Coś jeszcze? Oczywiście jeszcze więcej pieniędzy. Najlepiej wie o tym bohaterka powieści, Stephanie Plum, z długami na koncie, windykatorem za plecami i ogromnymi potrzebami finansowymi. Dziewczyna uczy się, jak radzić sobie w nowej pracy i nie dać się wykiwać. Opanowała do perfekcji sztukę robienia makijażu, doboru konfekcji i robienia słodkich min, dużo gorzej idzie jej robienie odpowiedniej miny do złej gry. Dobór odpowiednich środków do wykonania zadania, to również wyzwanie porównywalne ze zdobyciem ośmiotysięcznika. Choć nikt nie chce nabrać się na jej nową rolę twardzielki, przestępcy śmieją jej się w twarz, a rodzina z politowaniem kręci głową, Stephanie dzielnie walczy. Jej nieporadność to jednak nie jej największy problem. Choć pakuje się w kłopoty częściej niż przeciętna fujara, najgorsze dopiero przed nią. By zdobyć górę pieniędzy odstawić ma do więzienia swoją dawną miłość, która zrobi wszystko, by nie ułatwić jej tego zadania. Po drodze Steph pakuje się w jeszcze większe tarapaty, kiedy jej śladem podążać zacznie psychopatyczny gwałciciel, któremu krótko mówiąc łowczyni wpadła w oko. Sytuacja staje się nie tylko niebezpieczna, ale i tragiczna.
Chwilami książka trzyma za gardło, wywołując napięcie i nadprodukcję adrenaliny. Chwilami wywołuje śmiech i głupawkę, a endorfiny radośnie tańczą w mózgu, jak gdyby zjadało się ulubioną czekoladę.
Od śmiechu przechodzi do grozy, od scen jeżących włosy na głowie do momentów rozładowujących napięcie, dzięki czemu jest ciekawie i barwnie. A poza tym autorka postarała się o wykreowanie kilku ciekawych bohaterów z babcią Mazurową na czele. Przypomina ona szaloną starowinę z reklam Statoil. I jak tu się nie zakochać w kobiecie z fantazją i „jajami”? Obok szalonej staruszki, prawdziwy szaleniec, przerażający Ramirez... Typ wywołujący palpitacje, gęsią skórkę i krwiomocz. A to dopiero początek barwnych postaci, których jest tu cały zbiór.
Czyta się naprawdę szybko i sprawnie, czując na końcu żal, że to już koniec.
Gorąco polecam.