TAKICH książek potrzebuję!
Moja półka książek ulubionych zyskała nowego mieszkańca. Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Świat Książki miałam tę wielką przyjemność i przede wszystkim, nie będę ukrywać, przede wszystkim!, zaszczyt, by móc przeczytać „Pokrewne dusze”. Dziękuję za egzemplarz recenzencki.
Nie czytajcie tej książki szybko. Delektujcie się nią. Smakujcie każdego słowa, bo jest to powieść warta uwagi, maksymalnego skupienia i docenienia na każdym kroku.
Kolejny raz przekonałam się, że i okładka i opis z tyłu książki zupełnie nie oddają zawartości wydania. A treść jest powalająco dobra i wciągająca.
Mówiąc ogólnie: książka jest opisem relacji między dwiema kobietami, których znajomość została poniekąd wymuszona przez sytuację rodzinną. Za to przyjaźń, która się narodziła, była prawdziwa i na całe życie. Jak to w tym życiu zazwyczaj bywa, nie obyło się bez tych złych emocji, była zdrada, zazdrość, było rozczarowanie i wiele niedopowiedzeń. „Pokrewne dusze” opisuje właśnie taką relację, między Jen i Kemisą.
Mimo tego, że motyw relacji „przyszywanych” sióstr jest teoretycznie wątkiem głównym, ja tak tego nie odbieram. W powieści wiele miejsca poświęcono również sytuacji społeczno-politycznej Południowej Afryki. Autorka sprawnym piórem idealnie oddała klimat tego kraju i to, jak w Afryce postrzegani są Europejczycy. To określenie „biali” było bardzo wieloznaczne, nie było obraźliwe, ale niosło za sobą przekaz, że to my (biali) jesteśmy jednak „inni”. Absolutnie nie odebrałam tego tak, jakoby jasny kolor skóry był czymś gorszym, niemniej jednak zaznaczono wyraźnie różnicę w zachowaniach i poglądach.
Pierwszych kilka części to skromne, momentami pobieżne streszczenie skąd pochodzą postacie i jakie sytuacje doprowadziły do momentu poznania się głównych bohaterów. Przyznaję, że przez chwile nawet czułam, że czegoś mi brakuje, że gdzieś zgubiłam puzzel łączący układankę w relacjach. Zaufałam jednak autorce i pozwoliłam prowadzić się dalej. Całość została wyjaśniona dość późno, ale to było mistrzowskie zagranie i bardzo dobrze przemyślane.
Muszę zwrócić uwagę, na konstrukcję postaci. Od razu zauważyłam, że z pióra autorki bije ogromne doświadczenie pisarskie, bowiem stworzyła konkretne, różne, a jednocześnie spójne charaktery. I nie dość, że nie odczuwałam irytacji czy znużenia którąkolwiek z postaci, to jeszcze pozwoliłam sobie na odczuwanie wielkiej sympatii do właściwie każdej z nich.
Tak, każdej. Nawet do Solama. To idealne pokazanie, jak ambicja, pragnienie władzy i osiągnięcia sukcesu, wpływa na życie osobiste. Jak bezwzględnie można manipulować uczuciami innych a własne spychać gdzieś w najmroczniejszy, najmniej odwiedzany myślowo zakątek duszy.
Z kolei Jen i Kemisa to ciekawa, charakterologiczna krzyżówka. Cechy, które przypisałabym czarnoskórej Kemi, otrzymała rudowłosa Szkotka – Jen. Nie wiem dlaczego. Takie osobiste rozważanie.
Kolejnym ciekawym motywem jest pokazanie, jak wczesne relacje z rodzicami wpływają na dorosłe życie. Jak istotna jest szczera rozmowa, bliskość i spędzany wspólnie czas. Takich relacji zabrakło w życiu Kemi, Jen i Solama. Rodzice tych trojga dzieciaków skupieni byli całkowicie na własnych wewnętrznych rozterkach, poszerzaniu majątku i przede wszystkim polityce.
To moje pierwsze spotkanie z pisarstwem Lesley Lokko, ale wiem już, że nie ostatnie. Zamierzam skompletować wszystkie wydania autorki, ponieważ „Pokrewnymi duszami” zyskała sobie u mnie miano autorki godnej uwagi i przede wszystkim stała się gwarancją dobrze spędzonego czasu przy lekturze.
Książę przeczytałam drugiego lutego. Jest to moja szósta przeczytana książka w tym roku, ale pierwsza, której wystawiam z całą pewnością ocenę 10/10. Polecam. Jeśli się jeszcze wahacie – odrzućcie te myśli. „Pokrewne dusze” jest powieścią wartą uwagi każdego czytelnika.