„Wencheng” to miasto, w którym mieszka szczęście. Tak przynajmniej sądził pewien mężczyzna, który zimową porą, przemarznięty i wygłodniały, z niewielkim tobołkiem, którego strzegł jak oka w głowie, trafił do Xizhen. Kiedy uczynny Chen, sztygar z kopalni złota, zaoferował mu ciepły posiłek i nocleg, żaden z nich nie wiedział, że ta właśnie chwila stanie się początkiem ich wieloletniej przyjaźni. Lin, bo tak ma na imię nieznajomy, rozplótł następnie zawiniątko i okazało się, że w jego środku smacznie spało niemowlę. Historia oseska (a raczej jej, bo dziecko to dziewczynka) okazuje się być historią o zaufaniu i zdradzie, złamanych obietnicach i oczekiwaniach na powrót. To skomplikowana historia o miłości.
Lin poszukuje mitycznego tytułowego miasta, z którego pochodzić ma jego ukochana. Nie zdradzam szczegółów powieści – dość szybko dowiadujemy się, że Xiaomei wykorzystała dobrotliwego i łatwowiernego Lina, okradła go i odeszła, lecz z niezrozumiałych powodów po jakimś czasie wróciła. Lin nigdy nie zapytał jej, dlaczego tak postąpiła, a Xiaomei nigdy mu się nie wytłumaczyła. Ukryła głęboko tajemnicę swego życia i przeszłości. Przyznała się jednak tylko do jednego – była z Linem w ciąży.
Zdawałoby się, że „Wencheng” jest powieścią o niemożliwym do zaspokojenia uczuciu, gdzie dwoje bezbronnych wobec innych ludzi bohaterów próbuje znaleźć szczęście. Lin oddał swe serce żonie, ale cóż wiemy o uczuciach Xiaomei? Czyżby zbyt pospieszny ślub był błędem? Przez niespełnienie wymaganych ceremoniałem i zwyczajami miasteczka obrządków ich miłość była skazana na zagładę? Kim był towarzyszący kobiecie mężczyzna – bratem, tak jak zapewniała Lina? A może kochankiem? Małżonkiem? Gdzie się podział i dlaczego musiał zniknąć?
Wydawałoby się, że dziecko zwiąże ich na stałe, że Xiaomei nigdy już nie odejdzie, a jednak…
Sekrety i wątpliwości targające bohaterem zajmują jedynie początkowe rozdziały książki. Później „Wencheng” staje się spokojną i sympatyczną powieścią o Linie i jego córce, o przyjaciołach i życiu, które powoli zaczynają sobie układać w Xizhen. Jednak w połowie dochodzi do złamania konceptu, zaś Yu Hua dokonuje potężnego zwrotu. Zmienia się nastrój powieści, zaś na jej kartach pojawia się zło, które przybiera twarz okrutnika, o jedynie z pozoru zabawnie brzmiącym imieniu – Zhanga Siekiery. Pryska sielski krajobraz miasta i sympatyczni sąsiedzi. Znika spokój i szczęście, drobne zmartwienia i sprawy życia codziennego. Dostajemy brutalną i ociekającą przemocą opowieść o walce z człowieczą niegodziwością i całkowicie bezinteresowną podłością. Zło jest zawsze nienasycone, konsumuje wszystko i wszystkich, jest wiecznie głodne i żądne krwi.
Ten zaskakujący konstrukcyjny manewr wywraca nasze odczucia, zakłóca utarty porządek, do którego zdążyliśmy się przyzwyczaić. Powieść nabiera zupełnie nowych znaczeń i nowych barw. Nadal jednak liczą się przede wszystkim ludzie.
Autorowi udało się zlepić w jedno wielowątkową historię o człowieku, którego życie doświadczyło okrutnie, z łatwością i perfidną przyjemnością ogrywało go i oszukiwało. Wiele tu smutku i rozczarowań, ale wszystko łączy wewnętrzne ciepło Lina i jego przyjaciół, pogoda ducha i silna wola, by się nie poddawać, by stawiać się przeciwnościom losu. Nie złamie go ani objawiająca się gradem czy obfitymi deszczami niszczycielska przyroda, które niszczy dachy domów i zabija, ani zło mieszkające w człowieku. Ważne jest ciągle podsycanie wewnętrznego ognia, ważne są przyjaźń i oddanie – one budują charakter człowieka, one pozwalają odnaleźć światło w mrocznych czasach. Wówczas nawet śmierć nie wydaje się być tak straszliwa, jak o niej mówią.
Harmonijnym i – po raz kolejny w „Wencheng” – zaskakującym rozwiązaniem jest umieszczenie jako oddzielnej części powieści księgi opisującej dzieje Xiaomei. Otrzymujemy rozwiązanie wszystkich zagadek, misternie wykonaną klamrę, która spaja całą historię.
„Wencheng” jest słodko-gorzką powieścią, o której nie można łatwo zapomnieć. Przejmuje i wzrusza, każe zatrzymać się i spojrzeć na pędzący świat. Czy warto szukać czegoś, czego odszukać się nie da? Czy można odnaleźć tego, kto nie chce zostać odnaleziony? Wreszcie – czy warto kochać i czy warto szukać miłości?
Książkę otrzymam z portalu @Sztukater.