Podtytuł książki sporo wyjaśnia: „Dlaczego dzieciaki dorastające w sieci są mniej zbuntowane, bardziej tolerancyjne i mniej szczęśliwe – oraz zupełnie nieprzygotowane do dorosłości - i co to oznacza dla nas wszystkich.”, ale dodam jeszcze parę słów.
To książka o pokoleniu Amerykanów (ale czy tylko Amerykanów?) urodzonych po 1995r.; dla nich internet i smartfony są od zawsze, nie wyobrażają sobie bez nich życia, stąd nazwa iGen (i-phone, i-nternet generacja). Podstawą rozważań są szeroko zakrojone badania socjologiczne prowadzone od dziesięcioleci, rzecz ma zatem solidne podstawy naukowe. Książka pozwala dojrzeć różnice w zachowaniu pokolenia iGen w porównaniu z poprzednimi pokoleniami: milenialsami, generacją X i baby boomers (nawet nie wiedziałem, że jest tyle pokoleń!). Analiza prowadzona jest na wielu płaszczyznach i bardzo szczegółowo, napiszę tylko o odkryciach, które mnie najbardziej zainteresowały i zbulwersowały, zainteresowanych odsyłam do lektury.
Po pierwsze, pokolenie iGen jest uzależnione od smartfonów i internetu, masowo np. śpi w łóżku z komórkami. Młodzi ludzie praktycznie cały wolny czas spędzają przed ekranami: internet, gry video, esemesowanie, videoczaty, wreszcie oglądanie telewizji (w sumie ponad 6 godzin dziennie); dzieje się to kosztem innych aktywności, życia towarzyskiego, chodzenie do kina czy czytania książek. Właśnie, dlaczego czytają mało książek? Autorka sądzi, iż dlatego: „ że w książkach akcja nie „toczy się” dość szybko. Nie są one w stanie utrzymać uwagi pokolenia nauczonego klikać w następny link albo przewijać do następnej strony w ciągu kilku sekund.” Jak to pięknie ujął pewien nastolatek: „Mojego tatę nadal interesują całe te książki. Nie zauważył jeszcze, że internet tak jakby zajął ich miejsce.”
Konsekwencją uzależnienia od ekranów jest drastyczne ograniczenie kontaktów z innymi twarzą w twarz: „Dla iGenu przyjaźń w sieci zastąpiła przyjaźń w realu.” Autorka stawia hipotezę, że iGen dlatego ma słabe kompetencje społeczne.
Dalej, pokolenie iGen jest niedojrzałe: „w porównaniu ze swoimi poprzednikami nastolatki z iGenu rzadziej wychodzą bez rodziców, rzadziej umawiają się na randki, uprawiają seks, prowadzą samochód, pracują i piją alkohol.” Dlatego chcą dłużej być dziećmi: „„Chcemy, żebyście traktowali nas jak dzieci, a nie jak dorosłych” – powiedział jeden ze studentów do zdumionego pracownika kadry uniwersyteckiej.” To bardzo ciekawe, celowe opóźnianie wejścia w dorosłość, w przeciwieństwie do poprzednich pokoleń: „nastolatki lubiły ryzykować... dopóki nie pojawiło się pokolenie internetu.”
Ważniejszy jest wpływ ekranów na zdrowie psychiczne nastolatków, z licznych badań wynika, iż: „Nagły wyraźny wzrost objawów depresyjnych przypadł na ten czas, gdy wszechobecne stały się smartfony, a interakcje osobiste zaczęły odchodzić w niepamięć.” Autorka wręcz twierdzi: „istnieje prosty, darmowy sposób na poprawę zdrowia psychicznego: odłóż telefon i zrób coś innego.”
Jest w książce więcej podobnych spostrzeżeń, wszystko to brzmi szalenie pesymistycznie pomimo dobrych rad autorki: dajcie komórkę dziecku jak najpóźniej: „Z badań przytoczonych w tej książce (i z wielu innych) wynika, że najlepiej dać dziecku telefon tak późno, jak to możliwe. Naprawdę nie ma powodu, by dziecko w podstawówce musiało mieć własny telefon – akurat to nie jest trudne.”; śpijcie w odległości co najmniej 3 metrów od smartfonu itp. itd. Ale możemy się pocieszać, że książka opisuje amerykańskie nastolatki (ale czy nasze się od nich tak bardzo różnią?), poza tym młodzież dorasta i może się zmieni na lepsze, miejmy nadzieję...
Jest to fascynująca pozycja mimo tego, że napisana suchym, naukowym językiem. Uważam, że książka winna być obowiązkową lekturą dla wszystkich mających codzienny kontakt z pokoleniem iGen. Pozwala ich trafniej zrozumieć i lepiej z nimi współżyć.