„Lupin, zawsze Lupin, Lupin wmieszany jest we wszystko. Lupin jest wszędzie!”
Kiedyś, gdy prezentowałam inną książkę, która została zaliczona do klasyki literatury, wspominałam, że nie wypada moich osobistych przemyśleń i uwag nazywać recenzją. Nadal podtrzymuję, to co wtedy napisałam, a dzisiejsze rozważania to moje bardzo osobiste i subiektywne odczucia po lekturze dwóch opowiadań będących drugą częścią cyklu o Arsenie Lupinie. Cykl ten doczekał się wznowienia i czytelnicy ponownie będą mogli cieszyć się zabawnymi perypetiami słynnego włamywacza gentlemana.
Opowieść o potyczkach pomiędzy Lupinem i Sholmsem, dwoma wybitnymi umysłami, wciąga i co najważniejsze doskonale bawi. Od samego początku trudno nie odnieść wrażenia, że ten zbiór opowiadań Leblanca, jest parodią przygód słynnego i niepokonanego detektywa, Sherlocka Holmesa, chociaż bohater jego opowiadań, występuje pod zmienionym nazwiskiem i imieniem. Autor stworzył nietuzinkową historię, którą czyta się z wielką przyjemnością i zainteresowaniem. Pomimo że opowiadania liczą sobie sporo lat, to o dziwo ich język nie wydał mi się archaiczny, a wręcz przeciwnie brzmi bardzo współcześnie. Na słowa mojego uznania zasługują także świetnie wykreowane postacie, zabawne dialogi i przewyborne riposty, którymi przerzucają się bohaterowie.
To była niesamowita przygoda literacka i ogromna przyjemność, móc obserwować, jak dwa wybitne umysły i osobowości walczą ze sobą, niczym dwójka szermierzy. Z jednej strony inteligentny i sprytny mistrz kamuflażu, który potrafi przewidywać ruchy przeciwnika i nie ma takiej opresji, z której nie znalazłby wyjścia, a z drugiej opanowany, bystry obserwator, logicznie kojarzący fakty, któremu nie jest w stanie wymknąć się żaden złoczyńca. Trudno było przewidzieć, który z nich wyjdzie zwycięsko z tego pojedynku, obaj tak samo inteligentni i zdeterminowani, by wygrać. Pomimo mojej wielkiej sympatii dla nich obu, paradoksalnie to Lupina lubiłam bardziej, pomimo że to złodziej, z założenia postać negatywna, która nie powinna zyskać mojej sympatii, a jednak. Nieuchwytny i czarujący złodziej, który ujął mnie swoją pomysłowością, przebiegłością i inteligencją. Trudno mi było, oprzeć jego wdziękowi i nie dać się zmanipulować, podobnie jak współczesnym mu damom.
Pomimo że ta dwójka, stoi po przeciwnych stronach barykady i z założenia nie może żywić do siebie sympatii, to jednak ich relacja jest pełna podziwu i szacunku. W innej sytuacji mogliby być parą wspaniałych przyjaciół, ale to nie ta bajka i nie ta historia. Holmes wypowiada Lupinowi wojnę i nie chodzi tu o to kto ma rację, ale o zasady i honor. Obydwaj walczą ze sobą zaciekle i muszą wznieść się na wyżyny swego geniuszu, by nie dać się pokonać.
Fabuła opowiadań jest prosta i nie ma tu zbyt wielu zaskakujących zwrotów, ale gdy się pojawiają, mają na celu ożywienie akcji i nadania kolorytu całej historii. Lektura ma być przede wszystkim dobrą zabawą, świetną rozrywką i w rezultacie taka jest.
Uważam, że warto wracać do klasyki kryminałów i cieszyć się ich lekturą, bo są niezastąpione w swojej lekkiej formie i ponadczasowe. To wspaniale, że po latach zapomnienia Arsène Lupin wraca do łask i nadal nieodmiennie bawi czytelników swoimi przygodami.
Spędziłam wspaniały czas podczas lektury opowiadań Leblanca i wyśmienicie się bawiłam. Już wiem, że sięgnę po kolejne książki autora, bo jestem oczarowana historiami, które stworzył. Na koniec muszę wspomnieć, że ogromnym atutem tej książki jest niezwykła szata graficzna, twarda oprawa, piękne pozłacane wybicia, jak na klasyk przystało. Klimatyczna, przyjemna, detektywistyczna opowieść, do przeczytania, której serdecznie zachęcam wielbicieli Lupina i nie tylko.
„Dokąd zaprowadzi nas postęp? Nasz wiek jest przebogaty w różne drobne wynalazki, które naprawdę czynią życie miłym i malowniczym. I tak zabawnym! Zwłaszcza jeśli umie się grać w to życie tak jak ja” .