Marek Tomalik to podróżnik z pasją, który zakochał się w Australii, oraz w polskich Karpatach. Jest dziennikarzem prasowym oraz radiowym, z wykształcenia geologiem. Jest również współorganizatorem festiwalu podróżników “Trzy żywioły”, a także duchem opiekuńczym niniejszej książki. Czym są “Pojechane podróże” i jak łączą się z festiwalem? Otóż, pięknie oprawiona i usiana zdjęciami książka to nic innego jak pisemne “zeznania” podróżników, którzy co roku goszczą na kolejnych festiwalach, aby opowiadać o swoich podróżach, a także aby pokazywać filmy dokumentalne nakręcone podczas wypraw. Oprócz pięknych historii, które snują polscy podróżnicy, przedsmak festiwalowy zapewnia płyta DVD dołączona do książki, zawierająca 4 filmy dokumentalne.
Jeśli miałabym zamknąć opis książki w jednym zdaniu, napisałabym, że to “literatura faktu w najpiękniejszej postaci, zdobiona jednymi z piękniejszych zdjęć, jakie w życiu widziałam”. Książka ukazuje 21 zapaleńców, którzy odbyli 17 niesamowitych podróży. Czytelnik wędruje z polskimi globtroterami praktycznie w każdy zakątek świata, od mroźnego Zanskaru w Indiach i Szetlandów Południowych, po upalne zakątki Madagaskaru, Indii, Dżibuti i tak dalej na Północ, Południe, Wschód i Zachód. Odwiedzamy niemal każdy zakątek świata. Podróżujemy różnymi, czasem bardzo dziwnymi środkami transportu, jak choćby polski traktor (wyprawa przez Amerykę Południową!), pakistańska ciężarówka, motor, rower, jednosilnikowy dwupłatowciec. Oczywiście, nie muszę mówić, że oprócz ciągłego marszu i poruszania się wspomnianymi środkami lokomocji, pokonujemy kilometry pływając na i pod wodą. Książka jest niesamowitą mieszanką, w której idzie znaleźć wszystko o czym podróżnik, lub przyszły podróżnik zamarzy.
Oczywiście, oprócz krajobrazów, pięknie opisanych i sfotografowanych, drugim ogromnym atutem przewodnika są ludzie, którzy go tworzą. W różnym wieku, o różnym wykształceniu, z jednym marzeniem – aby uciec od cywilizacji i spojrzeć na goniący nas świat z boku. Niesamowitym jest z jaką godnością i szacunkiem polscy podróżnicy opowiadają o ludziach z całego świata, o warunkach w jakich tamci żyją, o ich ogromnej gościnności. Właściwie, oprócz kilku przykrych incydentów kradzieży czy naciągactwa, nie ma w książce ani śladu goryczy po tym co podróżnicy zobaczyli. Jest tylko nadzieja lub wręcz pewność, że wrócą tak dokąd dotarli. Jest miłość wobec ludzi, których poznali, oraz wdzięczność za każdą miskę strawy i cztery (czasem gołe) ściany, by się wyspać. Zaskoczyło mnie z jaką łatwością idzie się zaprzyjaźnić nawet pomimo ogromnych różnic kulturowych i językowych barier.
Mam wiele ulubionych opowiadań. Nie potrafię wskazać najlepszego. Podziwiam odwagę Marcina Obałka, który dotarł polskim Ursusem aż do Ameryki i poznał ją od podszewki. Niesamowita jest dla mnie odwaga Katarzyny Gembalik oraz Mikołaja Książka, którzy kupili pakistańską, kolorową ciężarówkę i przyjechali nią aż do Warszawy. Arka Ziembę cenię za miłość jaką obdarzył Madagaskar i jego mieszkańców. Mogłabym tak wymieniać bez końca. Każdy podróżnik nauczył mnie czegoś innego i pokazał zupełnie nowy świat.
Właściwie książka nie ma słabych stron. Jest pięknie wydana, ilustrowana i oprawiona. Autorzy władają poprawną polszczyzną, a tych kilka literówek zrzucam na garb pośpiechu, który towarzyszy każdemu człowiekowi w trasie. Zastanawia mnie tylko dlaczego niektórzy podróżnicy nie pofatygowali się, aby ułatwić czytelnikowi odbiór i wyjaśnić bardziej skomplikowane zwoty, szczególnie opisujące ich profesjonalny sprzęt lub zapożyczone od tubylców. Przy niektórych rozdziałach polecam zaopatrzyć się w długopis i kartę, by po odłożeniu książki zająć się googlowaniem trapiących nas zwrotów.
Podsumowując, książkę polecam każdemu czytelnikowi, niezależnie od wieku i literackich upodobań. Bo przecież wszyscy żyjemy w tym samym świecie i nikomu z nas nie zaszkodziłoby wiedzieć o nim jeszcze o troszkę więcej. “Pojechane podróże” na pewno sprostają naszemu głodowi wiedzy, bo chyba nie ma człowieka, którego taka lektura nie wprawiłaby w osłupienie.