"Chciałabym odejść.
Lecz nie mogę,
I obrać sobie nową drogę (…)"
Czytacie poezję? Pewnie większość z was odpowie, że nie ma w zwyczaju czytać wierszy, gdyż to literatura dla prawdziwych koneserów. Ja też nie mam tego w zwyczaju, jednakże podjęłam wyzwanie zrecenzowania tomiku współczesnej liryki. Zapytacie dlaczego? Odpowiem: z ciekawości, z obawy i z powodu szansy przekonania się do tej formy pisania. Dlaczego bowiem, jak śpiewa Muniek Staszczyk poeci mają umierać w samotności i bez miłości?
Katarzyna Markiewicz to osoba dość młoda. Autorka urodziła się na początku lat osiemdziesiątych w Hajnówce w której to dorastała. Kończąc szkołę średnią postanowiła wyjechać do Białegostoku, w którym zamieszkuje do dzisiaj. Wiersze zebrane w tomiku "Do granic bólu" powstały po wyjeździe poetki z rodzinnego miasta.
Tomik zawiera dwadzieścia sześć nieregularnych wierszy w których przeplatają się rozmaite uczucia. Uczucia, które w różnych etapach życia dotykają każdego z nas. Szczęście, miłość, zrozumienie ale i tęsknota, odejście czy śmierć bliskiej osoby. Większość utworów odnosi się do miłości pomiędzy dwojgiem osób, jednakże jeden wiersz dedykowany jest matce-rodzicielce.
Cały tomik to jak odniosłam wrażenie opis uczuć jakie towarzyszyły Katarzynie Markiewicz podczas rozstania z ukochanym, a idąc dalej być może nawet jego śmierci. Większość utworów jest smutna, naładowana emocjami i pięknymi wspomnieniami o cudownej miłości. Tytułowy wiersz "Do granic bólu…" jednoznacznie ukazuje odbiorcy cierpienie podmiotu lirycznego graniczące z bólem. To oczywiście cierpienie z miłości. Domyślać się jedynie można co było jego powodem, rozstanie czy może nieodwracalna śmierć. Utworem, który najbardziej przypadł mi do gustu był wiersz "Marzenie". Wizja, jaką autorka przedstawiła na kilku początkowych linijkach tego tekstu jest zgodna z moim wyobrażeniem idealnej miłości.
Wiersze napisane przez Katarzynę Markiewicz są bardzo niejednorodne. Trudno doszukać się w nich jakichkolwiek cech stałych takich jak rymy, długości wersów czy stały akcent. To typowe wiersze wolne, popularne we współczesnej poezji. Zabrakło mi uszeregowania ich w tomiku pod jakimś konkretnym kluczem, tak by czytelnik był w stanie odgadnąć dlaczego są one w takiej kolejności przedstawione. Jeśli poetka to zrobiła, to niestety trudno dojść do takiego wniosku osobie nie wprawionej w czytaniu poezji, takiej jak ja.
Wiersze autorki są prawdziwe. Mimo pewnych niedociągnięć, i pewnej powtarzalności po ich przeczytaniu można odczuć, że były pisane z głębi serca, z tych najczulszych terenów osobowości kobiety. Jednak brakuje w nich metafor, symboliki, która zapada długo w pamięć. Wszystko podane jest na tacy, wszelkie uczucia jak gniew i rozczarowanie opisane są w sposób prosty, nie wymagający większego wgłębienia się w odczucia podmiotu lirycznego. Myślę, że autorka musi popracować nad tym, by jej styl pisania nie odkrywał wszystkich kart. To co ukryte i niejednoznaczne jest bowiem najbardziej podniecające.
Debiut poetycki Katarzyny Markiewicz nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia, bowiem podczas wgłębiania się w odczucia poetki, wkradła się swego rodzaju przewidywalność formy. Nie oznacza to jednak, że wszystkie utwory są niedopracowane. Kilka świetnych wierszy autorki świadczy bowiem o tym, iż poeci wcale nie umierają. Co więcej trwają nadal. Myślę, że wraz z rozwojem natchnienia, które przychodzi nadzwyczaj niespodziewanie, Katarzyna Markiewicz pokaże nam jeszcze na co ją stać. A może i wy podejmiecie wyzwanie?