Joanna M. Chmielewska, to popularna autorka, dla której pisanie jest pasją i odskocznią od rzeczywistości. Pisze zarówno dla dzieci jak i dla dorosłych. Lubi prowadzić warsztaty pisarskie. Znana jest z opowiadań Kaczucha (Dziewczyńskie bajki na dobranoc) i utworów dla dzieci.
Wybierając Poduszkę w różowe słonie, zasugerowałam się głównie tytułem i przyjemną w odbiorze okładką. Mimo, iż przeczytałam etykietę wydawcy, cały czas liczyłam na lekką, niezobowiązującą lekturę. Słoń w tytule, do tego jeszcze różowy musiał oznaczać przyjemne czytadło. Nie kwestionuję tego, że książkę czyta się z przejęciem i napięciem jednocześnie, bo to naprawdę dobrze napisana historia, ale nie mamy co liczyć na sporą dawkę humoru przynoszącego rozluźnienie i nieokiełznaną radość. Jakie było moje zdziwienie, gdy zaczytywałam się coraz dalej i dalej. Dałam się okiełznać niepozornemu tytułowi, stąd moje zaskoczenie. Zaznaczam, że książka jest świetna, ale porusza trudne tematy. Nieodłącznymi elementami w tej historii są śmierć, nieporadność, tęsknota.
Główną bohaterką jest Hanka – kobieta sukcesu o mocnym charakterze, pedantka, mające własne zdanie, wierząca tak naprawdę jedynie w przyjaźń z Ewą, która umiera na raka, zostawiając Hance pod opiekę pięcioletnią córeczkę.
„– Co będzie z Anią? Gdyby coś mi się stało... – Łzy Ewy znaczyły mokrą mapę na szarym swetrze.
Hanka wiedziała, że przyjaciółka nie ma rodzeństwa, na dalekie ciotki nie ma co liczyć, a ojciec dziecka... . Adam oznajmił, że dziecka nie uzna” [1]
Autorka wprowadza czytelnika w „dwa światy” tj. świat małej Hani i dorosłej Hanki. Poprzez przeplatanie dzieciństwa z dorosłym życiem, doświadczamy przemiany Hanki, poznajemy także Ewę. Odbiorca mimowolnie będzie rozczulał się nad przyjaźnią dziewczynek, przez co często będzie zadawał sobie pytanie dlaczego?
Wątkiem niezwykle ważnym w moim odczuciu jest wątek Ani, małej dziewczynki, której po stracie mamy pozostał tylko ukochany miś Florian, która nie może zrozumieć dlaczego mamy już nie ma, gdzie się podziała, dlaczego zostawiła ukochaną córeczkę, czy może przestałą ją kochać. Momentami ciężko było mi czytać o przemyśleniach i postepowaniach pięcioletniego dziecka, nie mogłam sobie wyobrazić, co może tkwić w główkach dzieci, którym umierają rodzice. Mimo, że to tylko książka, to przecież takie rzeczy się dzieją.
Tragedia dziecka, to nie jedyny problem poruszony w książce. Autorka zwróciła również uwagę na relacje z osieroconym dzieckiem. Hanka nie nawiązywała bliższych kontaktów ze znajomym, ceniła sobie swoją przestrzeń, odrębność i indywidualność. Gdy nagle w jej domu pojawiła się mała dziewczynka, nie chciała jej zauważać, wiele razy udawała, że nie słyszy płaczu małej. Wielokrotnie zastanawiała się dlaczego zgodziła się na opiekę nad dzieckiem, może podświadomie myślała, że Ewa jakimś cudem wyzdrowieje, bo przecież czasami tak się dzieje. Niestety, tym razem cud się nie zdarzył.
„Ania nie miała siły już czekać i czuła się jak napompowany do granic możliwości balonik, który za chwilę nie wytrzyma i pęknie” [2]
Nie chcę zdradzać jak będą budować się relacje ceniącej swobodę Hanki i zagubionej Ani, oraz czy te relacje w ogóle będą miały szansę na jakiś progres, bo pozycja ta, to lektura warta przeczytania, to książka, która wywołuje ból i wiele smutku, ale też zmusza do refleksji, do wielu przemyśleń, umożliwia nam szersze spojrzenie na rzeczy ważne. Dzięki Poduszce w różowe słonie docenimy, to co mamy, z miłością i troską zwrócimy uwagę na każde dziecko. Ta pozycja wzbudza czujność, bo dziecko po stracie rodzica, mimo iż zamyka się przed całym światem, w środku z tym właśnie światem toczy zaciętą walkę.
Czytając książkę skupiłam się głównie na wątku Ani, ale historia Hanki również zwraca uwagę. Pod koniec powieści dowiadujemy się dlaczego młoda kobieta potrafi być tak oschła, bezwzględna i unikająca nawiązania bliższych więzi z dzieckiem. Okazuje się, że obecne życie ma podstawy w życiu dziecięcym. Podejrzewam, że autorka celowo przenosiła nas do przeszłości Hanki, by czytelnik mógł zdać sobie sprawę z tego, że dziecięce przeżycia mają oddźwięk w późniejszych latach.
Poduszka w różowe słonie, to książka, którą warto poznać, by zastanowić się nad tym, co robimy, jak robimy i kiedy. Jak już pisałam wcześniej, nie jest to lekkie czytadło na niedzielne popołudnie. Należy przygotować się na trudne tematy. Pisarka operuje sprawnym i spójnym językiem, dlatego lekturę tę czyta się bardzo szybko. Osobiście robiłam wiele przerw podczas czytania, po to, by przeanalizować i przemyśleć niektóre sprawy.
Pozycję tę polecam każdemu, kto lubi powieści obyczajowe przeplatane ważnymi, aczkolwiek trudnymi tematami, każdemu kto ma dziecko oraz wszystkim zwolennikom pani Chmielewskiej.
Ocena: 5/6
[1] Joanna M. Chmielewska – Poduszka w różowe słonie, Wydawnictwo MG, str. 35.
[2] j/w., str. 173.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu MG