Moje odkrycie, całkowicie przypadkowe Pana Erica Flinta i jego książek o wojnie trzydziestoletniej, okazało się strzałem w dziesiątkę. Bez dwóch zdań rok 1632 to konkurencja dla mojej ulubionej pisarki Diany Gabaldon. Uniwersum stworzone przez Pisarza zabiera nas w świat wartkiej akcji, oraz dwóch różnych czasów, które nawzajem się przenikają. Długo szukałam czegoś w stylu Obcej, więc oba tomy moim zdaniem świetnie uzupełniają tę lukę, której nie mogłam niczym zapchać.
Tom drugi to 1633. Tak samo dobry jak poprzedni zachwyca świetną fabułą, dalszym rozwojem losów bohaterów oraz bezsprzecznie świetną historią tak realną jak byśmy sami byli jej uczestnikami. Dodatkowo nasi bohaterowie zaskakują sprzętami z przyszłości, co zwiększa ciekawość pozycji.
Mike wraz z królem Szkocji Gustawem zawiera sojusz zwany Konfederacją Księstw Europejskich. Nowy twór wciąż jest słaby, wrogowie się mnożą, nie wiadomo kto jest przyjacielem a kto nie. Dodatkowo w tym tomie mamy włączone najnowsze technologie, które robią furorę w siedemnastowiecznych Niemczech. Do akcji włącza się, także korona angielska co sprawia, że mnogość wątków przeplata się, nie pozwalając czytelnikowi zasnąć. Gdy opowieść dzieje się w dwóch czasach, a historia jest mocno rozbudowana, powieść robi się jeszcze ciekawsza.
Tom pierwszy mnie oczarował, drugi jest moim zdaniem jeszcze lepszy. Spiski i tajemnice mnożą się na potęgę. Znajdziemy tutaj także wątek miłosny i na pewno mocno rozbudowaną historię. To wszystko sprawia, że książka nie jest nudna i ciężko się od niej oderwać. Najlepsze są opisy, które moim zdaniem stanowią wisienkę na torcie całej publikacji. Myślałam, że są tylko dwa tomy, ale na szczęście jest i trzeci, za który mam zamiar się zabrać.
Z wielką chęcią zobaczyłabym ekranizację tej pozycji. Jako film kostiumowy byłaby na pewno niezwykle ciekawa. Żałuję, że nie jest tak rozbudowana jak seria Obca, ale na pewno jest równie ciekawa i godna uwagi. Najciekawsze jest, to, że przez tę część przewija się postać kontrowersyjnego kardynała Richelieu… Z historii wiadomo, że był on postacią niejednoznaczną i umieszczenie go w fabule powieści stanowi ciekawy smaczek. W ogóle fakt, że w fabule przeplatają się losy czterech krajów, może przyprawiać o zawrót głowy, ale moim zdaniem jest to świetna koncepcja. Ogólnie jestem zwolenniczką wielowątkowych książek, im ich więcej, tym lepiej dla mnie więc 1633, fantastycznie wbija się w moje upodobania.
Z całą pewnością osoby, które nie przepadają za publikacjami historycznymi z nutą fantasy nie będą tą pozycją zachwycone, ale fani obu gatunków zwłaszcza kobiety na pewno znajdą w niej coś dla siebie.