Gdy miałam dziesięć lat rekordy popularności w TVP bił po raz pierwszy emitowany brazylijski tasiemiec "Niewolnica Isaura". Pamiętam jak masowo wszyscy śledzili losy przepięknej dziewczyny zamieszkałej na plantacji - już sam temat fabuły był bardzo oryginalny i po raz pierwszy pokazany polskiemu widzowi. Owszem serial mi się podobał - egzotyka , ciekawe i zarazem smutne losy Isaury , okrutność Leoncia , zapamiętałam też sympatyczną kucharkę Żanuarię .
Isabel Allende w swojej najnowszej powieści "Podmorska wyspa" również porywa czytelnika w bardzo egzotyczne rejony na plantację trzciny cukrowej . Akcja powieści obejmuje okres czterdziestu lat i ma miejsce na Antylach - a konkretnie na podległej Francji części dzisiejszego Haiti - a wtedy San Domingue oraz w Luizjanie , która w tamtym okresie przechodzi z rąk Francji i Hiszpanii pod rządy amerykańskie. Na wyspę przebywa z Paryża 20-letni młody Toulouse Valmorain na prośbę swego ojca , którego powaliła na łoże choroba. Syfilis na który cierpiał okazał się śmiertelny .Młody spadkobierca dostaje po ojcu nieco zaniedbaną plantację trzciny cukrowej , którą doprowadza do porządku. W między czasie buduje dość duży dom i poślubia mającą hiszpańskie korzenie Eleonorę . Z jej bratem na bardzo długo zwiążą go interesy . Dla świeżo poślubionej żony za radą przyjaciółki i byłej kochanki kupuje 9-letnią niewolnice Zarite , która będzie wiernie pełniła obowiązki osobistej służącej. Zarite zwana Tete wiernie przysłuży się rodzinie, będzie piastunką dzieci swego pana i bardzo mu pomoże w przyszłości.
A czym jest tytułowa Podmorska wyspa ? To miejsce na wzór raju biblijnego dla wyznawców religii vodou, która miała wielu zwolenników wśród niewolników na San Domingue .To właśnie tam udawały się dusze po śmierci , by osiągnąć szczęście i spokój. Bo samo życie na plantacji było dla wszystkich ciężkie - niewolnicy pracowali do utraty sił w zamian za skromne pożywienie i dach nad głową .Bat nadzorcy często dawał się im we znaki .A wszystkich bez wyjątku trapiły choroby , epidemie ,ciężki klimat i trudna sytuacja polityczno-społeczna.
Allende bez ogródek w powieści porusza problem niewolnictwa - które zabiło wiele istnień . Ruchy abolistyczne i wolność okupiona była śmiercią wielu - co autorka pokazuje w powieści. Murzyni i Mulaci byli niesamowicie wykorzystywani nie tylko jako źle opłacana siła robocza, ale i jako walczący w zamian za niejasne obietnice wyzwolenia. Konflikty na tle rasowym doprowadziły do całkowitego upadku wyspy i zmusiły Valmoraina do ucieczki wraz z rodziną do Luizjany. Ale i tu dochodzi do buntów niewolników, nieprzewidzianych wydarzeń politycznych co nie daje poczucia spokoju i bezpieczeństwa.
Nowa powieść Allende opowiada o losach dumnej niewolnicy , która w końcu osiąga upragnione szczęście w miłości i nie tylko, ale także jest sagą rodzinną przestawiającą losy rodziny Valmorain , w której dzieje znacząco wplata się burzliwa historia tego okresu.
Pisarka bardzo ciekawie i wyraziście wykreowała swoje postacie . Niektórzy bohaterowie zmieniają się nie do poznania wskutek zmian społeczno-politycznych , inni zadufani w swoich niereformowalnych poglądach ponoszą klęskę i płacą życiem . Wielu z nich kieruje się w swoich wyborach emocjami i uczuciami, co czyni ich bardzo interesującymi w odbiorze dla czytelnika.
Powieść podzielona jest na dwie części - pierwsza dotyczy pobytu na San Domingue , druga to dalsze losy rodziny po przybyciu do Luizjany .Powieść podzielona jest na szereg rozdziałów. Na uwagę zasługuje tez ciekawy sposób narracji - narratorką części rozdziałów jest sama Zarite , a pozostała cześć to narracja trzecioosobowa.
Mimo sporej objętości powieść czyta się szybko . Mnie ta książka niesamowicie zauroczyła i z przyjemnością wystawię jej jak najwyższą ocenę. Pani Allende stworzyła kolejne wspaniałe dzieło godne polecenia jej miłośnikom i nie tylko . Fascynująca lektura warta przeczytania !