„Najlepsze komedie to tragedie, które zdarzają się innym” a nas zupełnie nie dotyczą ale tylko na razie, bo w końcu i tak kiedyś doświadczymy cierpienia choroby i śmierci naszych najbliższych albo nawet nas samych. Dopiero w cierpieniu znajdziemy radość życia, pogodę ducha, uświadomimy sobie sens naszego istnienia i tak zwyczajnie docenimy życie. Najtrudniejsza lekcja w życiu do odrobienia dla każdego z nas a „życie uczy człowieka pokory”. Od momentu narodzin się starzejemy, ale czy mamy tego świadomość?
Iwona Poczopko w książce „(Nie) chcę, żeby umarła” w niezwykle umiejętny sposób pokazała to, czego na co dzień nie chcemy widzieć, co omijamy jak najszerszym łukiem. Chorobę matki, jej cierpienie a jednocześnie cierpienie całej rodziny. Jedna minuta, chwila tak krótka jak zamknięcie powiek, zmienia życie starej kobiety i jej córek, a konkretnie jednej, Marty, z którą mieszka i która będzie się nią opiekować. Marta zostaje sama ze swoim cierpieniem, siostra Hanka mieszka w Szwecji, mąż pracuje za granicą a córka Kasia właśnie wyjeżdża za granicę na studia. Jak Marta sobie z tym wszystkim poradzi? Czy śmierć może być wytchnieniem? Dla kogo? Samego chorego? Jego rodziny?
Od pierwszej strony przeniosłam się do domu Marty. Ogrom cierpienia i bólu, który jej towarzyszył, przeszywał i mnie samą na wskroś. Trzymałam Martę za rękę. Po prostu byłam. Mnogość przeżywanych przez Martę emocji i na mnie przechodził, obłapiał, ściskał za gardło aż nie mogłam złapać tchu, by za moment już znów przynajmniej wracało do stanu wyjściowego i było spokojniej i razem się uśmiechałyśmy a nawet wybuchałyśmy gromkim śmiechem. Szarpanina ze służbą zdrowia, która powinna pomóc choremu i rodzinie, a tak naprawdę zostawia ich samych sobie i wszystko samemu trzeba sobie zorganizować. I potrzebny sprzęt jak łóżko rehabilitacyjne i wózek inwalidzki. I wiele, wiele innych ważnych kwestii ale przekonajcie się sami.
Iwona Poczopko niezwykle pięknym, poetyckim językiem z niesamowitą dozą empatii i jednocześnie wyczuciem odsłania przed nami kurtynę choroby, starości, cierpienia chorego i jego rodziny. Tę kurtynę, którą ciągle zasłaniamy, nie chcemy widzieć, nie chcemy wiedzieć. Autorka zestawia nas z trudnymi emocjami: żalu, złości, niezgody, buntu. A jednocześnie w każdym słowie wybrzmiewa wdzięczność za życie, które dała Matka, wdzięczność trudowi wychowania swoich córek. I te wszystkie piękne chwile, które razem przeżywały i mimo choroby, trudom dnia codziennego nadal przeżywają. W tym wszystkim Iwona Poczopko zachowała i umiar i dystans, nie brakowało również momentów wzruszeń z miłości a wszystko przeplecione żartem, ironią i sarkazmem. Tak jak w życiu, ronimy łzy szczęścia i smutku. Tylko w zestawieniu z chorobą i śmiercią nauczymy się doceniać bezcenne zdrowie i życie a ostatecznie i każdą chwilę.
Polecam serdecznie powieść „(Nie) chcę, żeby umarła” autorstwa Iwony Poczopko. Rewelacyjna, genialna powieść o pochwale życia!
Gratuluję Autorce Iwonie Poczopko!
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu
nakanapie.pl za co bardzo dziękuję.