"Chciałam tylko uciec, ustrzec się tego, co mi narzucono. Uczucie, które mnie spotkało, przyszło tak nieoczekiwanie. Nie wierzyłam, kiedy do mnie dotarło. Nie jest to coś ulotnego, to wiem na pewno. Umarłabym gdyby się skończyło. Czy dostałam to samo w zamian?"
Autorka przenosi nas do XIX wiecznego Orleanu. Do czasów, kiedy to kobiety nie miały prawa głosu i musiały podporządkowywać się mężczyznom. Kiedy w złym tonie i guście było mieć własne zdanie a tym bardziej upierać się przy nim.
W tych właśnie czasach przyszło żyć Eilis Ormond, córce bogatego mieszczanina. Dziewczyna dowiaduje się, że rodzina wybrała już dla niej narzeczonego a jej nie pozostaje nic innego jak się zgodzić. Jednak oczytana i wykształcona dziewczyna nie wyobraża sobie aranżowanego i pozbawionego uczuć małżeństwa. Wyrażając swój sprzeciw zostaje odesłana do klasztoru, w którym to ma przemyśleć swoje zachowanie. Pobyt tam ma spowodować, że skruszona dziewczyna, nie nauczona ciężkiej pracy i życia w spartańskich warunkach, wróci, godząc się na warunki stawiane przez rodzinę.
"A klasztor? Czegokolwiek pozytywnego by się w nim nie doszukiwała, to nic nie zmieni faktu, że panicznie bała się tego miejsca. Ciemny, zimny, z zamkniętymi kobietami, z którymi, z pewnością nie będzie mogła porozmawiać."
W klasztorze, stworzonym na wzór wielkich, francuskich zakonów dominikańskich dziewczyna poznaje nauczyciela, tajemniczego Gabriela Montana. Czy ten doświadczony, elokwentny, silny ale niezwykle mroczny mężczyzna pomoże Eilis podjąć decyzję? Czy może jednak utwierdzi ją w przekonaniu, że warto walczyć o swoje zdanie i upierać się przy nim, nie bacząc na konsekwencje?
Przyznam, teraz ze wstydem, że początkowo przewracałam oczami. Z góry założyłam, że powieść historyczna osadzona w klasztorze to nie dla mnie. Oj, jakże się myliłam. Najczęściej powtarzanym zwrotem podczas czytania było "jeszcze jedna strona, naprawdę ostatnia" i pewnie potraficie się domyślić, że na tej jednej się nie kończyło.
Autorka stworzyła niesamowitą, którą, poza gatunkami do jakich została przypisana, literatura obyczajowa i romans przypisałabym także do fantastyki, thrillera a może i nawet do erotyki?
Od samego początku Eilis skradła moje serce. Niepokorna, krnąbrna, nie dająca sobą kierować, dziewczyna, która nie dała rodzinie sobą kierować. A może po prostu dziewczyna świadoma siebie i swoich wyborów, pragnąca dla siebie czegoś więcej niż tylko bycie żoną swego męża, niż małżeństwo z rozsądku poparte finansami a nie z obopólnej miłości.
"W ciemności zawsze znajdziesz swoje światło."
Ewelina Kasiuba rewelacyjnie wykorzystała miejsce, w jakim osadziła realia swojej powieści. Przyznam, że nie takich wydarzeń spodziewałam się w klasztorze ale lubię być tak zaskakiwana. Widać także ogrom pracy jaki autorka włożyła w przygotowanie się do napisania tej powieści.
Mam to szczęście, że debiuty, na które trafiam okazują się być rewelacyjnymi powieściami, których nie da się ot tak łatwo zapomnieć. Tak było i tym razem.
Z wielką ciekawością i jeszcze większą niecierpliwością sięgnę po kolejne powieści tej autorki, wszak pozostawienie czytelnika w takim momencie, z takim zakończeniem grozi palpitacją serca. Dziękuję Wydawnictwu Oficynka za egzemplarz do recenzji.
"Był wszystkim na co czekała, jej ostatnią deską ratunku, nadzieją, że nie wszystko jeszcze stracone. Wierzyła, że jej pomoże, tak jak obiecał. Teraz nie miała już nic."