„Równolegle do tego dominującego, dysymilacyjnego typu antysemityzmu istniał też – głównie w obszarze katolickim – żywy tradycyjny antyjudaizm, który wciąż uważał Żydów za morderców Chrystusa i aż do lat trzydziestych dwudziestego wieku wpływał przede wszystkim na kler katolicki”[1].
Tylko do lat trzydziestych? Może w Niemczech…
Hans Mommsen (1930-2015) – historyk specjalizujący się w funkcjonalistycznej interpretacji III Rzeszy oraz studiów nad niemiecką historią społeczną. Znany jednak przede wszystkim z głoszonego namiętnie przekonania, że Hitler był słabym dyktatorem, który zamiast działać zdecydowanie, chaotycznie reagował na różne naciski społeczne. Może miał rację, może gdyby Hitler był bardziej skutecznym dyktatorem, to Niemcy wygraliby wojnę, a po Żydach w Europie nie byłoby już śladu.
W swojej popularno-naukowej książce autor stara się przekonać czytelnika, że Zagłada, czyli „ostateczne rozwiązanie”, było wynikiem kumulującej się radykalizacji państwa niemieckiego, co miało stać w sprzeczności do długofalowego planu Adolfa Hitlera. Podczas lektury odniosłem wrażenie, że Hans Mommsen marginalizował albo w ogóle negował wyraźny związek między tym, co napisał Hitler w „Mein Kampf”, a Holokaustem.
Hans Mommsen uważał, że…
„Nie zmienia to faktu, że jako zasada organizacji politycznej antysemityzm okazał się mało skuteczny”[2].
Oraz, że…
„Wczesny rozwój ruchu narodowosocjalistycznego należy umieścić w kontekście kontrrewolucyjnych wydarzeń, które rozegrały się podczas tłumienia Bawarskiej Republiki Rad. Była ona – jak donosiła prawicowa prasa – żydowską tandetą, przy czym zwracano uwagę, że (…) cały szereg przywódców republiki rad to osoby żydowskiego pochodzenia” [3].
Antysemityzm był mało skuteczny, a gdyby Żydzi nie chcieli zakładać (na wzór ZSRR) komunistycznych republik rad i w ogóle wywierać wpływ na władzę, to może postawy antysemickie nie uległyby aż takiej radykalizacji. Czyżby byli współwinni?
Zdecydowanie miał rację, twierdząc że…
„Ruch narodowosocjalistyczny nie czerpał swojej siły głównie z mobilizacji antysemityzmu. Jego sukces wyborczy opierał się przede wszystkim na wykorzystaniu społecznych napięć i politycznych rozczarowań w powojennych Niemczech”[4].
Ale do tej tezy nie przekonał mnie on sam, ale raczej realna wiedza, pochodząca z innych źródeł i dotycząca warunków życia (np. koszmarnej inflacji) w powojennych Niemczech.
Mommsen zadaje też niezwykle ważne pytania, na przykład, jak to było możliwe, żeby wobec stosunkowo niewielkiej popularności działań skierowanych przeciwko Żydom (większość Niemców – podobno – była obojętna), ekstremalny kurs i eliminacja ludności żydowskiej udało się zastosować tak łatwo. Tym bardziej, że od roku 1941 likwidacja Żydów „pozostawała w sprzeczności z konkretnymi interesami materialnymi”[5].
W książce bardzo dokładnie, data po dacie, wydarzenie po wydarzeniu, fakt po fakcie, autor pokazuje, JAK do tego doszło. Ale JAK nie oznacza automatycznie odpowiedzi na pytanie: DLACZEGO? Skoro materialnie to się nawet nie opłaciło! Być może odpowiedzią jest pewna forma władzy, a dokładnie dyktatura populistyczna, która koniecznie musi wykreować jakiegoś wroga.
Dyktator klasyczny: Bójcie się mnie, jestem straszny; jak nie będziecie robili tego, co każę, to was zniszczę, wykończę. Dyktator populista: Bójcie się ich, oni są straszni, chcą was zniszczyć i wykończyć, ale ja/my was przed nimi uratujemy. Jak widać, istnienie Żydów, kolorowych, „zaplutych karłów reakcji”, kułaków, LGBT, kontrrewolucjonistów, masonów, podkułaczników, szkodników itd. itp. jest absolutnie niezbędne. Mommsen mnóstwo razy odwołuje się do idei, partii, ugrupowań, ruchów volkistowskich (narodowych), bo przecież jak są źli, to muszą być i ci dobrzy, których trzeba bronić i chronić, czyli właśnie NARÓD (Volk).
„Całkowity bilans ludobójstwa jest głęboko przerażający i przekracza wszelkie wyobrażenie. Obliczenia wskazują liczbę od 5,3 do 6,1miliona ofiar. Skala ta rodzi pytanie, dlaczego masowe mordy tylko częściowo dostrzegane były przez niemiecką opinię publiczną i dlaczego wiedza o nich stosunkowo późno stała się znana na szczeblu międzynarodowym”[6].
A dlaczego tak niewiele wiadomo jest o ludobójstwie Ormian bestialsko wymordowanych przez Turków (ok. 1,5 miliona ofiar)? Czemu tak niewiele wiadomo o ludobójstwie Tutsi wymordowanych przez Hutu (1994 rok, ok. milion ofiar)? Czemu tak niewielkie zainteresowanie budzą zbrodnie chrześcijańskich misjonarzy w Kanadzie (w 2015 premier Kanady, Justin Trudeau, przeprosił za tortury, gwałty i masowe zabójstwa, ale… nikt nie został pociągnięty do odpowiedzialności)? Może to nie fenomen nazizmu, który trzeba badać i opisywać w nieskończoność, ale po prostu natura nas, ludzi?
Mommsen, autor wysoko cenionych opracowań dotyczących upadku Republiki Weimarskiej, w „Holokaust. Ostateczne rozwiązanie” przedstawił własną wersję, momentami nawet przekonująco uargumentowaną. Trzeba jednak koniecznie zdać sobie sprawę, że wybitni historycy, także niemieccy, specjalizujący się w temacie, prezentowali często przekonania… nie całkiem zbieżne z wizją Mommsena. Żeby jednak nie było nieporozumień muszę dodać, że uważam Hansa Mommsena za całkowicie wiarygodnego w obszarze faktów/zdarzeń. Tylko czasem, bo też nie zawsze, dziwne wydają mi się jego interpretacje, ale tych już weryfikować nie jestem w stanie – nie ten poziom wiedzy historycznej. A książka ciekawa, ale nie czyta się jej lekko – nie jest to literatura rozrywkowa (czterdzieści stron przypisów!).
---
1. Hans Mommsen, „Holokaust. Ostateczne rozwiązanie”, przekład Monika Kilis, Wydawnictwo RM, wyd. II, 2021, s.12.
2. Tamże, s. 16.
3. Tamże, s. 18.
4. Tamże, s. 27.
5. Tamże, s. 34.
6. Tamże, s. 170.
Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.