Koralina Jones to mała dziewczynka, która pewnego dnia wprowadza się wraz z rodzicami do bardzo osobliwego domu. Jest on stary, otoczony tajemniczym i dość zapuszczonym ogrodem. Mieszkanie na parterze zajmują dwie podstarzałe aktorki, panny Spink i Forcible. Nad państwem Jones zaś mieszka dziwny mężczyzna, uważany przez otoczenie za szalonego, gdyż hoduje on myszy twierdząc, że tresuje je do występów w cyrku. Koralina uwielbia zwiedzać nowe miejsca uparcie powtarzając, że jest badaczką. Podczas jednej ze swoich eskapad odnajduje tajemnicze drzwi w salonie, które jednak zamknięte są na trzy spusty. Kobiety z parteru przepowiadają dziewczynce z herbacianych fusów grożące jej niebezpieczeństwo. Dają jej w prezencie tajemniczy kamień z dziurką w środku. Natomiast ekscentryczny mieszkaniec poddasza przekazuje jej ostrzeżenie od swoich myszy, aby nie przechodziła przez drzwi. Dziewczynka nie ma z kim podzielić się tymi rewelacjami, gdyż jej rodzice są wiecznie zajęci i nie mają czasu dla swojego dziecka. Koralina postanawia na własną rękę odnaleźć klucz do sekretnych drzwi, a gdy jej się to w końcu udaje, po drugiej stronie znajduje zupełnie inny świat... Są tam osoby z pozoru podobne do mieszkańców jej domu, z tą różnicą, że zamiast oczu mają przyszyte guziki. Jak łatwo się domyśleć, Koralina spotyka drugą mamę oraz drugiego tatę. Początkowo dziewczynka wydaje się być szczęśliwa, gdyż w końcu ktoś się nią interesuje i poświęca jej swój czas. Jednak coś jej w tym miejscu nie pasuje... Po powrocie do swojego domu, Koralina zauważa, że jej rodzice zniknęli! Od razu podejrzewa, że za tym wszystkim stoi jej druga mama. Tylko czego od niej chce? Co zrobiła z jej rodzicami? Kim tak naprawdę jest? I cóż to za dziwny świat kryjący się za zamkniętymi dotąd drzwiami?
Autorem „Koraliny” jest angielski pisarz, scenarzysta i redaktor, autor licznych powieści, opowiadań oraz komiksów fantasy, sci-fi oraz horrorów. O kim mowa? Oczywiście o Neilu Richardzie Gaimanie. Na swoim koncie ma wiele znanych i cenionych tytułów, do których należą m.in. „Gwiezdny pył” (który został zekranizowany), „Nigdziebądź” czy „Księga cmentarna”. Do tej grupy zalicza się również omawiana „Koralina”, która po raz pierwszy została wydana w 2002 roku, a na polskim rynku pojawiła się rok później nakładem wydawnictwa MAG.
"Lektura tej książki sprawi, że dreszcz przebiegnie Wam po plecach, wymknie się butem i ucieknie taksówką na lotnisko. Przepełnia ją subtelna groza, właściwa najlepszym baśniom. To arcydzieło. A guziki nigdy już nie będą takie, jak kiedyś". - Terry Pratchett
Po takiej zachęcie nie pozostało mi nic innego, jak tylko sięgnąć po „Koralinę”, by na własnej skórze poczuć tę wszechogarniającą grozę, o której wspomina pan Pratchett. I cóż... Świat po drugiej stronie zamkniętych drzwi faktycznie okazał się zupełnie inny, niż mogła się tego spodziewać nasza mała bohaterka. Jednakże czy odczułam grozę sytuacji? Gdybym była młodszą czytelniczką, to być może ta historia by mnie przestraszyła i wywołała wspomniane dreszcze. Jednakże jestem już chyba zbyt dojrzała na tego typu historie, gdyż absolutnie niczego takiego nie poczułam. Sam pomysł na fabułę jest całkiem ciekawy, a książkę czyta się szybko i całkiem przyjemnie. Miałam okazję obejrzeć prędzej ekranizację tej książki pt „Koralina i tajemnicze drzwi”, która osobiście bardziej przypadła mi do gustu, niż jej pierwowzór. Co prawda w bajce zmieniono co nieco samą historię, dodano nawet postać, która w książce się nie pojawia (mały chłopiec), jednakże jako całość wypada ona o wiele korzystniej niż jej papierowa wersja.
„Ja wcale nie chcę wszystkiego, czego pragnę. Nikt tego nie chce. Nie tak naprawdę. Co to za zabawa dostawać wszystko, o czym się marzy, tak po prostu? Wtedy to nic nie znaczy. Zupełnie nic.” (s. 108)
Co mi się podobało w „Koralinie” to to, że w treści przemyca ona wiele życiowych mądrości, na które powinniśmy zwrócić uwagę i postarać się zastosować je w swoim życiu. Znajdziemy m.in. na kartach historii przyganę dla rodziców, którzy nie poświęcają swoim dzieciom uwagi, uważając je za ciężar i modląc się tylko, aby schodziły im z drogi i w żaden sposób nie przeszkadzały. Skąd my to znamy, prawda? Oprócz tego zwraca się uwagę czytelnika na to, że wcale nie jest fajnie dostawać wszystko podane na tacy, bez żadnych starań. Tego typu zachowanie w żaden sposób nie motywuje dziecka do tego, aby pragnęło się doskonalić, rozwijać, aby wkładało więcej wysiłku, by osiągnąć upragniony cel.
„Koralina” to typowa baśń fantasy. Według mnie nie jest ona odpowiednia dla najmłodszych czytelników, gdyż jednak mogą odnaleźć na kartach historii elementy, które mogą później stać się powodem ich nocnych koszmarów. A tego przecież żaden z rodziców nie chce dla swojego dziecka. Dla kogo zatem jest to książka? Chyba jedynie dla młodzieży. Są jeszcze na tyle młodzi, aby sięgać po tego typu pozycje, a jednocześnie zbyt niedojrzali, żeby za mocno rozczarować się lekturą. Starsi odbiorcy szukają jednak w książkach czegoś więcej, czegoś, co jest głębsze, bardziej ambitne i na dłużej zapadające w pamięci.
Moja ocena: 3/6