Sporo już czasu minęło odkąd skończyłam czytać ,,Drogi Edwardzie", ale po przeczytaniu tej książki potrzebowałam czasu, by móc z wami podzielić się moją opinią o niej. Powieść Ann Napolitano to bardzo intymna książka o radzeniu sobie ze stratą i ponownym układaniu sobie życia na nowo, bez osób, które do tej pory towarzyszyły nam na co dzień. Dwunastoletni Edward to jedyny pasażer, który przeżył lot z Nowego Jorku do Los Angeles. Po wyjściu ze szpitala zamieszkał on ze swoją ciocią i wujkiem, z którymi rzadko się widywał. Nie znal nikogo innego, ale wszyscy wokół znali głównego bohatera. Cudowne dziecko, które przeżyło spośród ponad 200 pasażerów.
Pomimo tego, że autorka szybko nie pozostawia złudzeń co do losy reszty bohaterów, to udaje jej się stworzyć swojego rodzaju więź z czytelnikiem i pasażerami. W jej historii nie są oni liczbą, wpisaną do statystyk, a ludźmi z krwi i kości, którzy z jakiegoś powodu wsiedli do samolotu. Malo tego autorka nie pozostawiła przypadkowi rozmieszczenie pasażerów w samolocie.
Na karatach powieści przez lata obserwujemy jak Edward dorasta, pracuje nad swoim żalem i żałobą, powoli dojrzewa do ważnych dla niego decyzji. Młody chłopak jest cichym, spokojnym i zamkniętym w sobie chłopakiem, który dostrzega więcej niuansów niż jego rówieśnicy. Pomimo tego, że zazwyczaj trzyma się z tyłu. Wydaje się, ze jest bardziej wrażliwy i czuły na krzywdę innych.
Przed jego wujostwem również stanęło ważne i trudne zadanie. Oni też stracili bliskie im osoby, które kochali, a ocalały Edward przypominał im o tej bolesnej straci. Sami nie mieli dzieci, a teraz musieli wychować nastolatka z traumą, wchodzącego w okres dojrzewania. Mieli też swoje własne problemy, które starali się nie okazywać przed głównym bohaterem. Odseparowali oni chłopca od reszty społeczeństwa i traumatycznych przeżyć, ponieważ chcieli go chronić przed bolesnymi wspomnieniami. Autorka nie pozostawiła tej decyzji bez konsekwencji.
Prominentnym wątkiem w ,,Drogim Edwardzie" jest motyw straty, żałoby oraz depresji, w rzeczywistości, w której każdy traktuje cię na specjalnych warunkach, ponieważ znają cię z nagłówków gazet, artykułów i telewizji. Ann Napolitano w oczach bliskich, którzy stracili kogoś w katastrofie tego samolotu, uczyniła z Edwarda symbol. W ciekawy sposób wplata ich w życie głównego bohatera i pokazuje różne oblicza żałoby.
Po cóż żyjemy, jak nie po to, by sobie nawzajem pomagać w kłopotach.
Relacja głównego bohatera z Shay jest przewidywalna, ale dla Edwarda jest wyjątkowa i ważna.
Autorka bawi się perspektywą czasu. W jednej chwili jesteśmy na pokładzie samolotu. Poznajemy żołnierza, który opuścił front. Dwie kobiety, jedna postanowiła zawalczyć o swoje życie, druga postanowiła się poddać. Starszego, bogatego mężczyznę i młodego jeszcze nie ustatkowanego, żyjącego chwilą młodzieńca, by kilka kartek dalej przeczytać o konsekwencjach tej katastrofy w ich życiu, spotkaniu u psychiatry. Autorka nie stosuje wobec czytelnika tanich chwytów. Jednak czasem niektóre fragmenty mnie nudziły, nie wnosiły nic do opowiadanej historii.
Pomimo tego, że ta książka porusza trudne tematy, to zabrakło mi w niej emocji. Życiowe problemy nadały jej charakteru mimo wszystko uniwersalności.
"Drogi Edwardzie" to książka o radzeniu sobie ze stratą i dojrzewaniu, w której emocje stopniowo narastały. Pomimo tego, że bohaterowie powoli uwalniali się od depresji i w ich życiu zaczęło pojawiać się więcej nadziei i zrozumienia, to sama historia stawała się cięższa w odbiorze.