Przystępnie, wręcz sensacyjnie napisana historia końcowego okresu przed zrzuceniem bomby atomowej na Hiroszimę 6 sierpnia 1945 r. Stosuje Wallace ciekawy zabieg: tytułami rozdziałów są liczby dni do ataku atomowego. I tak pierwszy rozdział: 'Odliczanie: 116 dni do wybuchu' opowiada o dniu 16 kwietnia 1945 r., kiedy to po śmierci Roosevelta wiceprezydent Harry Truman został zaprzysiężony jako nowy prezydent USA; a potem idziemy w dół z liczbą dni. Owa forma odliczania powoduje, że czujemy narastającą grozę zbliżającej się apokalipsy.
Autor koncentruje się głównie na poczynaniach Amerykanów, szczegółowo pokazując, z jak wielkim przedsięwzięciem mieliśmy do czynienia. Oprócz tysięcy naukowców, którzy budowali bombę, zaangażowani w projekt byli lotnicy, eksperci od radarów i wielu innych specjalistów. Jak by to dwuznacznie i gorzko nie zabrzmiało, zbudowanie i zrzucenie bomby atomowej było olbrzymim sukcesem naukowym, logistycznym i militarnym USA.
Ciekawe jest pokazanie przez Wallace'a wątpliwości moralnych i humanitarnych towarzyszących nowej broni, jej twórcy zdawali sobie sprawę z potężnej mocy niszczycielskiej bomby: stworzyli narzędzie masowej zagłady. Dlatego wśród naukowców pracujących nad projektem nie brakowało przeciwników użycia bomby, przewodził im wybitny fizyk Leó Szilárd, ale zostali uciszeni przez generałów i polityków. Zaś celem politycznym ataku atomowego było zmuszenie Cesarstwa Japonii do bezwarunkowej kapitulacji. Bo Japończycy fanatycznie się bronili i zadawali wielkie straty Amerykanom. Przewidywano, że ofensywa na wyspy japońskie będzie bardzo trudna, szacowano ofiary w ludziach na co najmniej 250 tys. żołnierzy. Cała idea ataku atomowego polegała zatem na złamaniu morale cesarstwa i oszczędzeniu żołnierzy amerykańskich, na drugiej szali leżało życie setek tysięcy japońskich cywili i kompletne zniszczenie miast...
Książka jest frapująco napisana, Wallace ciekawie opowiada o rozterkach wielkich tego świata: prezydenta Trumana, który podjął decyzję o zrzuceniu bomby; szefa atomowego projektu naukowego Roberta Oppenheimera; dowódcy samolotu, który zrzucił bombę – pułkownika Tibbetsa. Mamy też sporo opowieści o losach zwykłych ludzi, których losy związane były z projektem atomowym. A w miarę zbliżania się do dnia zero, napięcie narasta.
Kalkulacje Amerykanów spełniły się – w kilka dni po zrzuceniu drugiej bomby na Nagasaki Japonia ogłosiła kapitulację: „Ostatecznie bomba atomowa zakończyła wojnę prawdopodobnie o rok wcześniej, niż nastąpiłoby to w wyniku inwazji, oszczędzając przy tym życie setek tysięcy amerykańskich żołnierzy.” Ale po 6 sierpnia 1945 r. świat już nie był taki sam...
Po straszliwej lekcji Hiroszimy i Nagasaki nikt się nie odważył użyć broni atomowej, ale nie jestem pewien jak długo to niepisane moratorium będzie trwało: zbyt wiele krajów dysponuje tym strasznym narzędziem zagłady, zbyt wielu szalonych dyktatorów dochodzi do władzy...