Dzisiejsze wiadomości chciałbym zacząć od historii wymierania,
Żółć – roztwór o brunatno żółtej barwie i gorzkim smaku. Żółć – mająca mieć wpływ na to, czy ktoś jest, czy nie jest cholerykiem.
Żółć, która kojarzy nam się raczej negatywnie – mówimy: żółć mnie zalewa, żółć się komuś burzy. Żółcią wymiotujemy, kiedy nie mamy już czym wymiotować.
od ciemnej plamki głodu w prowincji Hubei,
I ,,Żółć'' Łukasza Gamrota właśnie taka jest. Jest ciężka, mroczna, deliryczna, jest gorzka. Jest jak jeden wielki wyrzut sumienia, jak rozczarowanie światem, jak bezradne, rzucone w przestrzeń, bezsilne przekleństwo.
Klimat podkreślają ilustracje – i chociaż sam autor nie miał na ich powstawanie wielkiego wpływu, to jednak doskonale korespondują one z treścią wierszy. Są ciemne, oszczędne, kanciaste, w pewien sposób kaleczą nasz gust, uładzony i wygładzony obcowaniem z ładnymi i nieszkodliwymi rzeczami z dobrze znanej nam codzienności.
od słabego mężczyzny z miasta Wuhan,
Patrzymy na nie i w zasadzie niemal od razu wiemy, że nie mamy na to ochoty. Ale one są, tuż obok wierszy, powtarzają ich tekst we własnym rytmie. Przyciągają wzrok – kontrastem, ostrością, zaślinionymi rozwartymi szczękami. Poczuciem niemocy, rozczarowania i beznadziei, które z nich płyną.
Więc nie chcemy patrzeć, ale patrzymy. Jak na coś obrzydliwego, jak na mijany po drodze wypadek. Z fascynacją i ze wstrętem.
który w sieć naprędce spowitą z włosów zmarłej córki,
Wiersze Gamrota są gniewne, gorzkie i głodne, a jednocześnie niebywale wrażliwe. Wrażliwe na krzywdę, na biedę, na bezsilność. Wrażliwe z powodu braku perspektyw, nieziszczonych i niemożliwych marzeń, z powodu wszechogarniającej szarej beznadziei.
Bo jest w nich beznadzieja, świadomość tego, że nic nas nie czeka, chociaż miało nas czekać. Chociaż ktoś kiedyś obiecywał, że będzie pięknie. A zamiast piękna otrzymaliśmy potężne osiedla szarych bloków, zamiast piękna dostaliśmy zatłoczoną Mariacką.
łapał nietoperze, targał ich skrzydła i zachwalał mięso,
W tych wierszach pobrzmiewa bolesna świadomość tego, że świat kiedyś miał należeć do nas, że kiedyś był pełen marzeń i perspektyw, nasza przyszłość miała być świetlana. Tymczasem okazało się, że podświetlają ją pożary w Grecji i Australii, że najprostsze marzenia okazują się niemożliwe do spełnienia.
na lokalnym targu w środkowych Chinach.
To jak rzygnięcie żółcią na buty świata.