W marcu 2020 roku koronawirus zdominował nasze życie. Po początkowej panice zaczęliśmy uczyć się z nim żyć – radzić sobie z kolejnymi lockdownami, obowiązkowym noszeniem maseczek, izolacją, pracą z domu. Różne branże mniej lub bardziej odczuły skutki jego obecności. Również w literaturze pojawiły się covidowe powieści – jak ja sama je nazywam.
Bardzo długo stroniłam od książek z pandemią w tle. Raczej potrzebowałam odskoczni i przenosin do innych realiów niż ciągłego stresowania się sytuacją. Chyba zaczęłam nabierać dystansu, bo dałam się namówić na przeczytanie kryminału „Pozostań w domu” Rafała Wałęki. Czy promowana na początku bytności wirusa w Polsce izolacja doda tego typu powieści dreszczyku?
Tymon Dantej, były mąż Weroniki, znika bez śladu. Początkowo kobieta przypuszcza, że „poszedł w długą” i w oparach alkoholu zabawia się z nową „zdobyczą”. Docierają do niej jednak wiadomości, które wywołują niepokój o eks i o to, że publicznie zdradzi ich sekret. Weronika postanawia za wszelką cenę odnaleźć byłego partnera. Zadanie jest trudne, bo rozprzestrzeniający się po kraju wirus „zamyka” ludzi w domach. Gdzie szukać śladów Tymona Danteja?
Jak już wspomniałam we wstępie, byłam bardzo ciekawa, jak pandemiczne tło wpłynie na klimat powieści. Stwierdzam, że ogólnie sprzyja niepokojącemu charakterowi, jaki powinien mieć kryminał. Puste uliczki i wzajemna nieufność ludzi pomaga w tworzeniu atmosfery przesyconej strachem. W moim odczuciu jednak autor mocno przesadził w eksponowaniu wirusa, w efekcie czego tło – przynajmniej w początkowej fazie książki – dominuje nad wątkiem kryminalnym. Istotnym pytaniem jest, czy taka była jego intencja? Jeżeli tak, to ją zrealizował, a czytelnikom może się to podobać lub nie.
Przypatrzmy się chwilę intrydze, bo to ona jest dla mnie istotą tego typu powieści. Dość długo ciężko było mi wyczuć, o co może chodzić. Bohaterka książki, Weronika „jako pisarka wiedziała, że nikt nie lubi, gdy akcja się wlecze.”[1], więc powinien wiedzieć to również Rafał Wałęka, jako twórca tej postaci. Wrócę do tego co napisałam wcześniej, za dużo wirusa, za mało akcji. Kiedy ona rusza z kopyta i bohaterowie podejmują pewne działania zaczyna robić się ciekawie. A w finale wypływa postać, w której się zakochałam. Ktoś kto odpowiada za całe bagno w jakim znalazł się Tymon. Osoba dwulicowa, egoistyczna, lubująca się w manipulacji. Bardzo mi się spodobało, że autor pokusił się o krótką genezę jej charakteru. Trochę żałuję, że nie miała większego pola do popisu, ale tej powieści faktycznie dobrze zrobiło jej „ukrycie”. Mam nadzieję, że Rafał Wałęka ma pomysł, jak ją „wykorzystać” w przyszłych projektach.
Nie znalazłam nigdzie nazwiska redaktora i zastanawiam się, czy i w jakim zakresie te prace zostały wykonane. Szczególnie pisząc o pandemii autor często się powtarza. Przykładowo, jest tu epizod, kiedy jeden z bohaterów idzie z psem do weterynarza. W jednym krótkim akapicie dwukrotnie zostaje powiedziane, że nie ma dowodów na przenoszenie wirusa przez domowych pupili. Znalazłoby się więcej fragmentów np. o obostrzeniach, nastrojach społecznych, które można by wykreślić, co być może wpłynęłoby pozytywie na tempo akcji.
Rafał Wałęka znalazł natomiast sposób na zredukowanie opisów wyglądu. Zobaczcie „Długie czarne włosy zniknęły. Obecnie Weronika miała bardziej fryzurę á la Dorota Gardias.”[2] Sprytnie, ale niebezpiecznie. Czy każdy z odbiorców wie, kim jest wspomniana pani? Mogę się założyć o każde pieniądze, że mój mąż nie ma pojęcia. Pojawiają się też takie osoby jak Dawid Podsiadło, Joanna Kulig i Steve Jobs. Być może teraz są to znane twarze, ale czy będą za klika lat. Nie wiadomo. A chyba każdy pisarz chce, aby jego twór był jak najdłużej żywotny.
Powieść „Postań w domu” przekonała mnie do siebie tylko w połowie. Szczerze mówiąc, najbardziej jestem ciekawa, czy i co autor zrobi z zaserwowanym czytelnikom zakończeniem. Tę książkę natomiast potraktuję jako prolog do jeszcze mocniejszej historii.
[1] Rafał Wałęka, „Pozostań w domu”, wyd. E-bookowo, 2021, loc. 969-970 [ebook]
[2] Tamże, loc 975.