“To coś w śniegu” to pigułka wiedzy o zarządzaniu ludźmi w praktyce.
Ale zacznijmy od początku…
Zarówno okładka, jak i tytuł książki mają w sobie pewnego rodzaju aurę tajemniczości, która przywołuje wręcz czytelnika, aby sprawdził czym jest “to coś” ukryte w śniegu. Czy jest to przybysz z innej planety? Czy może jakiś przedmiot nieznanego przeznaczenia? A może tytuł nie jest dosłowny i traktuje o czymś potężniejszym od rzeczy materialnych, a jednocześnie trudniejszym do opisania słowami? Takie pytania zadawałam sobie, gdy sięgałam po to dzieło. I chociaż na co dzień nie czytam zbyt dużo gatunku, jakim jest literatura piękna i od początku towarzyszyły mi związane z tym pewne obawy, to muszę przyznać, że były one całkowicie niesłuszne i bardzo szybko przekonałam się, że czytając Seana Adamsa, nie będę się nudzić.
“To coś w śniegu” czyta się bardzo szybko nie tylko przez podział na krótkie rozdziały i bardzo przyjemną w odbiorze czcionkę, ale przede wszystkim przez niezwykle ciekawe prowadzenie narracji. Lektura ta przypomina pamiętnik osoby, która znalazła się na końcu świata w niecodziennej sytuacji i prowadzi nieustanne rozważania na temat tego, czy dobrze spełnia się w swojej roli, czy jest doceniana, co mogłaby zrobić inaczej, co robi już dobrze, a co wymaga jeszcze poprawy. Narrator tekstu chciałby nauczyć się jak być dobrym przywódcą grupy poprzez lekturę tematycznych książek (z których czytelnik również może nauczyć się kilku ciekawych rzeczy), a jednocześnie w kluczowych sytuacjach pozwala swoim podwładnym na przejęcie roli lidera.
W trakcie czytania wyciągnąć można wiele wniosków dotyczących roli i postrzegania jednostki, życia w odosobnieniu, wartościowania celów życiowych oraz różnic w odbiorze tych samych zdarzeń/rzeczy przez różne osoby w zależności od ich pozycji, potrzeb, obaw. Być może lektura ta jest w stanie skłonić czytelników do zastanowienia się również nad tym, czy oni doceniają swoich przełożonych albo, czy naprawdę wszelkiego rodzaju udogodnienia i ustępstwa są naszym prawem, czy może objawem czyjejś dobrej woli, z której nie zdajemy sobie sprawy.
Dla mnie, poza tym, że książka ta jest bardzo ciekawym i wciągającym czytadłem, jest ona również niesamowicie przystępną dla czytelnika lekcją na temat tego, jak kierować ludźmi, jak budować swój autorytet i jak pracować w grupie. Jako student zarządzania uważam, że jest to fantastyczna pozycja pozwalająca zrozumieć wiele na temat radzenia sobie w trudnych sytuacjach, blasków i cieni bycia na szczycie hierarchii oraz tego, czy bardziej znacząca jest wiedza, czy może charyzma. Sean Adams udowodnił, że da się skłonić czytelnika do refleksji bez używania ludzkiej tragedii i czysto teoretycznych rozważań, a jedynie za pomocą ciekawie poprowadzonej historii, którą określiłabym nawet jako przygodową. Dlatego właśnie:
“To coś w śniegu” to genialnie napisana pigułka wiedzy o zarządzaniu ludźmi w praktyce.
Polecam studentom zarządzania, liderom mniejszych i większych grup oraz wszystkim, którzy chcieliby dowiedzieć się czym jest “to coś” co pojawiło się nagle w śniegu i jest widoczne przez okna instytutu, którego nie można opuszczać.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.