Każdy z nas prawdopodobnie w pewnym momencie swojego życia postanowi lub postanowił, że to już czas na założenie własnego gniazdka. Większość z nas jednak zderzyła się później z szarą rzeczywistością, widząc ceny mieszkań na rynku. A co jeśli w takiej sytuacji zaproponowano by Wam pokój w zabytkowym domu prowadzonym przez starszą panią? A co jeśli w Internecie krążyłyby plotki o tym, że ten dom zmienia ludzi nie do poznania i kryje w sobie mroczne tajemnice? Czy odważylibyście się mieszkać w takim miejscu? Majka, bohaterka “Stancji” odważyła się, a jej najbliżsi szybko pożałowali tego, że na to pozwolili.
Najnowsza książka Mariusza Matana to opowieść o tym, ile jesteśmy w stanie zrobić dla kogoś, kogo kochamy. Jest to historia o poszukiwaniu, odkrywaniu tajemnic i zjawiskach nadprzyrodzonych. Jeżeli interesuje Was tematyka walki ze złem w niematerialnej postaci, zaklęć i opętań, to książka ta jest dla Was. Jeżeli jednak w “Stancji” wolelibyście znaleźć typową historię nawiedzonego domu w klimacie “Szpitala Filomeny” czy “American Horror Story”, to nie tędy droga.
Książka rozpoczyna się bardzo ciekawie i wciągająco. Pomimo braku wyraźnego podziału na kolejne rozdziały ciężko się od niej oderwać, a sprawa w niej przedstawiona aż prosi się o to, aby poznać jej rozwiązanie. Na komfort czytania bardzo wpływają również wstawki takie jak wpisy z forum internetowego, konwersacja SMS-owa lub fragmenty odręcznie napisanego listu. Niestety dalsza lektura sprawia, że to początkowe zaciekawienie historią powoli zamiera. Autor rozpoczął bardzo dużo wątków, które nie miały większego wpływu na fabułę, ale również nie dostarczały wielu emocji po to, aby poświęcić im dużo czasu, a następnie zakończyć bardzo skrótowo. Według mnie przykładem takiego zachowania może być wprowadzenie postaci Dawida i jego toksycznej relacji z Julią. I chociaż “Stancja” momentami porusza też trudne, aktualne i ważne tematy takie jak uzależnienia od używek, związki jednopłciowe, czy podejście środowiska medycznego do egzorcyzmów i opętań, to w połączeniu z warstwą fantastyczną książki i próbami wprowadzenia wątków miłosnych jest tego wszystkiego po prostu za dużo. Samo zakończenie powieści było bardzo “szybkie”, praktycznie zamknięte w kilku zdaniach. I chociaż faktycznie niemożliwe było przewidzenie zakończenia wcześniej, to nie wynikało to z odpowiedniego prowadzenia akcji, ale z wykorzystania narzędzi niewspomnianych do tej pory w książce i wprowadzonych do niej chwilę przed odniesieniem się do użycia ich w ostatniej akcji powieści.
Sama książka jest przyjazna do czytania ze względu na wykorzystaną czcionkę, jej wielkość i opisy kolejnych wydarzeń przedstawione z punktu widzenia wszechwiedzącej osoby trzeciej obserwującej różne postaci. I chociaż niektóre dialogi wydały mi się lekko naciągane, a ciągi zdarzeń niemożliwe do wystąpienia w prawdziwym życiu, to styl pisania Mariusza Matana uważam za bardzo obrazowy i przyjemny w odbiorze. Muszę przyznać, że na co dzień nie sięgam po książki z gatunku horror, ale chętnie sięgnę po poprzednią powieść autora, aby zobaczyć, jak poradził on sobie z thrillerem.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.