Dan Simmons "Pieśń Bogini Kali".
Robert Luczak wraz z żoną Amritą i córeczką Victorią leci do Indii. Do Kalkuty. Ma pewne zadanie do wykonania. Jako poeta, tym bardziej chce podjąć się czekającego wyzwania. Nawet pomimo faktu, iż jego przyjaciel odradza mu lot do Kalkuty.
(...) Niektóre miejsca są tak złe, że nie powinni istnieć. Niektóre miasta są tak nikczemne, że nie da się ich znieść. Kalkuta jest takim właśnie miejscem (...).
Robert, zwany przez wszystkich Bobbym, ma potwierdzić, bądź zaprzeczyć faktom, iż pewien indyjski poeta, wartościowy poeta, Das... żyje. A nie jest to takie proste. Das został uznany za zaginionego, później za martwego, osiem lat wcześniej. Aż nagle... Pewni ludzie dostają fragment poematu, którego autorem jest rzekomo sam zaginiony poeta.
Nic nie jest tu proste. Nic nie jest jednoznaczne. Za dużo przypadków, niewyjaśnionych sytuacji, za dużo nieznanych i niby niepowiązanych osób. Każdy coś ukrywa. Każdy czegoś chce. Można popaść w szaleństwo. Czysty obłęd. Zagadka zaginięcia Das'a, a także jego nagłe pojawienie się. Zagadka nowego poematu. Poematu strasznego, obrzydliwego, przepełnionego okropieństwami. Poematu o Kali. Pieśń Bogini Kali.
Robertowi przyjdzie zapłacić wysoką cenę za swoją ciekawość i brak samokontroli. Grozi mu niebezpieczeństwo. Jemu, jego rodzinie... coś o wiele gorszego, niż można sobie wyobrazić. Cena wręcz najwyższa... a i tak nigdy nie pozna prawdy. Ani na temat Kali, ani na temat Das'a. Ani na temat innych osób, powiązanych z tą sprawą.
"Pieśń Bogini Kali" to debiut literacki Simmons'a. Jednocześnie to moje drugie spotkanie z autorem. I tylko potwierdziłam fakt, że warto zagłębić się w jego powieści. Co prawda powyższa książka to zupełnie co innego niż "Abominacja", jednakże też wywarła na mnie ogromne wrażenie.
Przede wszystkim znajdziemy tu cudowny opis samej Kalkuty. Autor jest bardzo szczegółowy. Oczami wyobraźni widzimy wszystko. Budynki, świątynie, slumsy. Czujemy także zapachy. A Kalkuta... No cóż. Krajobrazem nie zachwyca. Choć opisy sprawiają, że czuć ciekawość, zaszokowanie, napięcie. Opisy ludzi mieszkających w Kalkucie, ludzi pracujących, ludzi biednych, bogatych. Wszystkich... To jest jednocześnie piękne i przerażające.
Sama historia mitu bogini Kali także jest w sposób interesujący przekazana, chociaż momentami brakowało mi tej grozy... Chciałoby się więcej i więcej... Akcji przede wszystkim. Aczkolwiek rytuały Kapalików dają radę w 100%, także ten, tego... Koszmary mogą być. Oj mogą...
Zakończenie historii (tej Kalkuckiej wyprawy) wbiło mnie w fotel. Nie rozczarowało. W jakimś stopniu domyślałam się, czego się spodziewać. Mimo tego, było mi przykro. Nawet bardzo przykro...
Tak... Znajdziemy tu wiele emocji. Począwszy od zaciekawienia, skończywszy na współczuciu, wzruszeniu i niezrozumieniu.
Mało mi. Ale czekam już, przebieram nóżkami i rączkami na kolejna powieść autora. Kupię w ciemno. Oj kupię.
Jak już widzicie, jest to wydanie Vesper, także jak zwykle zachwalam okładkę, wydanie, przepiękne ilustracje oddające charakter powieści, dodające nie tylko uroku, ale i grozy. W tym wydaniu znajdziemy także znakomite posłowie "Świat śpiewa pieśń Bogini Kali" napisane przez Piotr Gociek. Znajdziemy w nim informacje o Simmonsie, o powyższej książce, samej Kalkucie i Indiach.
A kończąc przydługi już wywiad przytoczę cytat. Idealnie tu pasuje...
"Kalkuta mnie zamordowała" Kabita Sinha