Muszę się na początku przyznać, że pomimo śledzenia rynku kryminałów (polskich jak i zagranicznych), to dopiero w tym roku sięgnąłem po bestsellerowego pisarza, Remigiusza Mroza.
Jak wrażenia?
Znakomicie.
Osiedle RzNiw, czyli takie jakie wyobraża sobie większość z nas, jeżeli chodzi o stare PRL-owskie blokowiska. Alkohol, papierosy i nagrywane na kasety tracki rapowe. Zdobywanie na lewo pieniędzy, oraz krytyka miejskiego stylu życia, a w tym wszystkim chwila na refleksje.
Główny bohater, Deso, nie jest schematyczną postacią typowego "dresa", którego spotkamy na ulicach w ciemnych zakamarkach. Wychowywany w ciężkich warunkach, co odrazu pozwala zbudować nam więź, z głównym bohaterem. Pomimo że nie ma łatwo, nie idzie na skróty, pracuje na wpół legalnie.
Deso skrywa pewien sekret, który objawia się dopiero pod koniec powieści, którego nie sposób się tak łatwo domyśleć. Z nauką wydaje nam się że nie ma po drodze i takie wrażenie zostaje do praktycznie do ostatniej strony.
W całej tej historii nie pozostaje osamotniony. Jak to bywa na takich blokowiskach, ma pełno oddanych, "ziomków" co oddaje jeszcze mocniejszy klimat.
I tutaj mam pierwszy zarzut co do powieści.
Wydaje mi się, tego tutaj było trochę za mało, czyli bohaterowie drugoplanowi. Za mało ich poznaliśmy, za mało dostaliśmy ich cech indywidualnych. Na takich osiedlach zazwyczaj, przyjaciele są mocno szanowani i spędzamy z nimi mnóstwo czasu. A tutaj? Tutaj jakby tego zabrakło. Całe szczęście, że nie boli to tak bardzo, możliwe, że pan Remigiusz Mróz, wolał się skupić na "płazach" niż na "gadach".
Autor poświęcił duży segment powieści na dziewczynę, z której oglądamy drugą perspektywę całej tej historii. Całość jest dobrze zaplanowana. Wydaje mi się, że wykreowana przez autora postać, jest zbyt mało dynamiczna i "mało żywa".
Często w książkach dostajemy tak dobrze wykreowane postacie, że potrafimy przewidzieć jej zachowanie w następnych segmentach książki. Tutaj niestety miałem z tym problem, a czasami łapałem się na tym, że zachowania były nieuwarunkowane żadnym schemat.
To dodaje różnorodności i powoduje, że możemy znaleźć zupełnie inny obraz tego kryminału.
No właśnie, kryminał. Główny motyw splata losy tych dwoje, powodując, że oboje się sobą wypełniają, pomimo tak skrajnych i odmiennych światów. Bardzo często miałem uśmiech na twarzy, z wielu żartów sytuacyjnych. Można nawet powiedzieć, że jest to w pewien sposób historia drogi, tak jak w wielu Hollywoodzkich filmach. Bo taka ta powieść właśnie jest, trochę filmowa na sposób amerykański, ale z mocnym akcentem polskim. Tak jak obecnie duża część filmów to robi. Chociażby, "Jak zostałem gangsterem".
Jeżeli chodzi o utwory umieszczone w książce, składające nam się w składankę pod koniec, dodają one kolorytu tej szarej jak bloki powieści. Wielokrotnie podczas czytania, wracałem do utworów muzycznych, które podawał nam Remigiusz Mróz.
Wiele osób ma również zarzuty na język powieści i ciężko się nie zgodzić, że jest on lekko... Cringowy? No właśnie, ciężko jest mi to nazwać, bo nie urodziłem się w tamtych latach i nie do końca, potrafiłem zrozumieć tamten Vibe. Dlatego zdałem się na opinię kilku osób z tamtych lat i o dziwo faktycznie większość słów powieść, było na użytku dziennym. Chociażby fama, co zostało powtórzone kilkadziesiąt razy.
Podsumowując, całość bardzo mi się podobała, nie była to oczywiście lektura która przypadnie każdemu, momentami nużyła, ale w całym rozrachunku, wypadła naprawdę dobrze i ze spokojem mogę polecić.