Kupiłam tę książkę już jakiś czas temu, ale dopiero gdy natknęłam się na nowe wyzwanie czytelnicze „Pod hasłem”, którego temat styczniowy brzmi IMIĘ, automatycznie pomyślałam o „Amandine” Marleny de Blasi. Książka ta przeleżała trochę na moim regale ale gdy już ją wzięłam do ręki to dosłownie pochłonęłam w dwa dnia.
Tytułowa bohaterka Amdandine, to dziewczynka która po prostu urodziła się w niewłaściwy czasie w wyniku romansu młodziutkiej zaledwie 16 letniej Anżeliki z niewiele od niej starszym chłopcem. Ponad to Anżelika wraz ze swoją matką, hrabiną Czartoryską żyły jeszcze w cieniu tragicznie zakończonego romansu hrabiego Czartoryskiego i jego kochanki. W efekcie tych nieszczęśliwych zbiegów okoliczności, babka Amandine postanawia uniknąć kolejnego skandalu jakim z pewnością będzie pojawienie się nieślubnego dziecka. Decyduje się ukryć zarówno ciążę swojej córki jak i zbliżające się narodziny swojej wnuczki. W pewnym stopniu rozumiałam decyzję tej zranionej i zdradzonej kobiety, która postanawia zapewnić dziecku dobre wychowanie i odpowiednią szkołę ale niestety dla rodziny Czartorskich dziecka ma przestać istnieć. Jednak gdy wywozi dziecko z kraju i zerka po raz ostatni w te małe śliczne oczka – ja zmieniam front i mam nadzieję, że księżna Czartoryska zrobi to co ja, pokocha to spojrzenie i zmieni swoją decyzję.
Książka pochłania bez reszty i nie raz zaskakuje, bowiem gdy już wydaje nam się co będzie na następnej stronie, to nagle pojawia się kolejny bohater wraz ze swoją historią, która wplata się w główny nurt powieści jakim jest droga Amandine. Ujęło mnie również to jak autorka rewelacyjnie pokazuje w tej książce różne oblicza macierzyństwa - jak każda matka potrafi kochać na swój własny sposób. Jedyną wadą która mi przeszkadzała podczas czytania to niestety brak tłumaczeń bardzo dużej ilości wtrąceń po francusku ale to raczej błąd wydawcy niż autora. Dla wielbicieli francuskiego to z pewnością będzie przyjemność ale mnie troszeczkę przeszkadzało ponieważ lubię wiedzieć o czym czytam.
Moim zdaniem jest to wspaniała powieść, pełna pasji, chęci życia i potrzeby miłości. No i to zakończenie – skłamała bym twierdząc że się go nie spodziewałam ale i tak ścisnęło mnie za gardło i zakręciło łzę w oku. Szczerze polecam i gwarantuję pełen wachlarz uczuć, bowiem jak nie zacisnąć pięści i serca, gdy dzieje się krzywda małej, słodkiej dziewczynce, która potrzebuje tylko ciepła rodzinnego ogniska.