Eddie Jaku, a właściwie Abraham Salomon Jakubowicz urodził się w 1920 roku w Lipsku. Autor to więzień obozu w Auschwitz, obecnie mieszka w Australii. W wieku stu lat napisał swoją debiutancką książkę, nie po to, aby wylać swoje żale i opowiedzieć o krzywdach, jakie go spotkały, lecz po to, aby pokazać, że nawet w najgorszej sytuacji możemy znaleźć coś, co doda nam otuchy, co podtrzyma na duchu i pozwoli przetrwać ciężkie chwile.
Mój drogi Nowy Przyjacielu! Przeżyłem sto lat i wiem, co to znaczy patrzeć złu w oczy, i też wiem, jak to jest, kiedy w oczy spogląda zło. Widziałem najgorsze oblicze ludzkości, horror obozów śmierci, wysiłki nazistów, żeby pozbawić mnie i moich pobratymców życia. Jednak teraz uważam się za najszczęśliwszego człowieka na ziemi. Przez te wszystkie lata nauczyłem się jednej rzeczy: życie może być piękne, jeśli się je takim uczyni.
Ta książka to nie tylko bardzo intymne wspomnienia Eddie’ego, to przede wszystkim historia. Historia, o której nigdy nie powinniśmy zapomnieć. Autor opisuje w książce swoje życie od momentu, kiedy jako młody Żyd, wychowany w duchu patriotyzmu i miłości do kraju, w którym się urodził, był więziony w obozach koncentracyjnych do czasu, gdy po uwolnieniu przeprowadził się do Australii. Co najważniejsze, Eddie nie skupia się na opisywaniu krzywd, jakie zostały mu wyrządzone. Opowiada o tym, co pomogło mu przetrwać i o tym, jak wyglądało jego życie po przeżytej tragedii. Nie skupia się na tym, co złe, pokazuje, jak cieszyć się z życia mimo wszystko. To historia napisana nadzieją, wstrząsająca, poruszająca, przepełniona bólem i żalem. Jednocześnie szczera, prawdziwa i przemawiająca do wyobraźni dużo mocniej niż jakiekolwiek motywacyjne poradniki.
Wybaczcie to moje porównanie, ale ta książka właśnie taka jest. Uświadamiająca, przekonująca, że nasze życie jest ważne i jest przede wszystkim jedno. I, że powinniśmy zrobić wszystko, aby móc w pełni z tego życia korzystać, cieszyć się nim, mimo przeciwności i niejednokrotnie cierpienia, które to życie nam funduje. Autor nie moralizuje, nie poucza. Udziela młodszym pokoleniom wskazówek, zmusza do zastanowienia się nad swoim życiem i tym, co jest w nim dla nas najważniejsze. I robi to w niezwykle szczery, uważny i przede wszystkim łagodny sposób, dzięki czemu ta lektura nie przytłacza. Nie czytałam chyba jeszcze żadnych wspomnień z tamtego okresu, które byłyby tak pełne radości, dobroci i pogody ducha.
Eddie Jaku to wyjątkowy człowiek. Człowiek historia, ze światopoglądu którego powinniśmy czerpać garściami. Człowiek, który wiele przeżył, a mimo to się nie poddał, zapragnął stworzyć dla siebie takie życie, jakiego zawsze chciał i udało mu się to. To człowiek pełen pokory, serdeczności, skromny, mądry i niezwykle inspirujący. Jego książka to nie tylko świadectwo ludzkiego cierpienia i nadludzkiej siły przetrwania, nie tylko symbol i wspomnienie milionów ofiar, które straciły życie w obozach koncentracyjnych. To zupełnie inne podejście do tematu Holocaustu, do piekła wojny w ogóle. To opowieść o ludziach, o dobroci, o nadziei i o tym, jak wziąć swój los w swoje ręce.
Dobroć jest największym z bogactw. Małe akty dobroci trwają dłużej niż twoje życie.
Wydaje mi się, że tej książki nie muszę polecać. Sięgną po nią na pewno wszyscy, którzy zaczytują się w literaturze obozowej. Całej reszcie mogę powiedzieć tylko, że warto. To wartościowa, skłaniająca do refleksji lektura. Jeśli chcecie, jak Eddie, być najszczęśliwszymi ludźmi na ziemi, sprawdźcie tę książkę. Autor pokazuje, jak można to osiągnąć. Ogromnie polecam!
Recenzja pochodzi z bloga:
„Najszczęśliwszy człowiek na ziemi” Eddie Jaku – maitiri_books (wordpress.com)