Potraficie cieszyć się ze swojego życia? Jesteście za nie wdzięczni? Staracie się napawać optymizmem każdego dnia?
Osobiście potrafię to robić, ale nie będę kłamać, że nie mam chwili załamania. Nie będę kłamać, że zaakceptowanie wielu rzeczy przyszło mi łatwo. Nie, nie było łatwo. Było cholernie ciężko. Jednak czytając książkę byłego więźnia Auschwitz, który odnalazł w swoim życiu wdzięczność, dobroć i nadzieję pomimo tego co go kiedyś spotkało potrafi zmienić postrzeganie wielu spraw, które dzisiaj nas dotykają.
Eddie Jaku to stu letni staruszek i „Najszczęśliwszy człowiek na Ziemi”. W swojej autobiografii/dzienniku opowiada nam jak być szczęśliwym pomimo cierpienia, które nas dotyka. Książkę w teorii możemy zaliczyć do literatury obozowej, jednak zdecydowanie różni się ona od innych książek z tego gatunku. Nie mówi ona wyłącznie o cierpieniu i przemocy, ale wręcz momentami napawa optymizmem. Ukazuje nam „światełko w tunelu”, którego tak często nie potrafi dostrzec.
Autor pisząc swój dziennik zwraca się bezpośrednio do czytelnika, dzięki czemu całość czyta się bardzo dobrze, a i odbiór staje się bardziej emocjonalny i „intymniejszy”. Wśród trudnych wspomnień przeplata się wiele życiowych mądrości i przemyśleń, które dotyczą szczęśliwego życia.
Pięknym dopełnieniem cudownej treści są fotografie autora z rodziną i przyjaciółmi.
Uważam, że „Najszczęśliwszy człowiek na Ziemi” to lektura bardzo...