Mieliście kiedyś tak, że po skończonej lekturze, odłożyliście książkę z poczuciem, że to była naprawdę wspaniała literacka podróż, której nie do końca się spodziewaliście?
Mnie właśnie takie uczucie złapało przy Ludziarach Jana Krzysztofa Piaseckiego. Tytuł poruszył mnie swoją prostotą, za którą kryło się jednak mnóstwo emocji, które sprawiły, że tę niewielką publikację będę długo wspominać.
Albert to szukający swojego miejsca, miotający się wewnętrznie mężczyzna, wiecznie w cieniu dominującej matki lekarki, powstańczyni warszawskiej. Betina jest bezkompromisowa, całe swoje życie podporządkowała swojej miłości do koni, w których widzi jedyny sens swojej egzystencji. Najbliżsi zostają postawieni przed faktem dokonanym wobec jej planów, marzeń. Jest kobietą, za którą się podąża lub zostaje się przez nią porzuconym.
Albert z roli syna często przeistacza się w pielęgniarza, stajennego, chłopca na posyłki. Matka, niedościgniony tytan pracy, z biegiem lat coraz mocniej musi polegać na innych. Betina jakby początkowo nie dostrzega oznak swojego słabnięcia, kolejne urazy, pobyty w szpitalu irytują ją i sprawiają, że jej myśli jeszcze intensywniej krążą wokół stadniny i zwierząt. Jest bezkompromisowa, umie ucinać relacje gdy uzna je za zbędne, otacza się ludźmi, którzy uznają jej autorytet, są skłonni słuchać jej opinii i z nimi nie dyskutować. Stajennym daje szanse, przymyka oczy na pijaństwo, dopóki dobrze opiekują się zwierzętami. Gdy jednak tym zaczyna dziać się im krzywda, pozbywa się pracowników bez żalu. Liczą się tylko jej podopieczni.
Porozrzucane na kartach książki, krótkie opisy zdarzeń, ludzi, zwierząt ukazywały kawałek po kawałku postać Betiny, jej sukcesy i porażki na przestrzeni wielu lat. O Albercie wiemy zdecydowanie mniej. Narrator wspomina o nim nieco oschle, bez wyrozumiałości. Mimochodem wspomina o jego życiowych tragediach, tak jakby i one były tylko tłem matczynego życiorysu.
Ludziary to oszczędna w słowa i bohaterów powieść, składająca się z króciutkich rozdzialow. A mimo to wywarła na mnie ogromne wrażenie, siłą w jaki sposób rezonowali bohaterowie. Autor przedstawił skomplikowaną relację między matką a synem, która momentami była bardzo oschła, mało życzliwa. Ciężko określić czy łączyła ich miłość czy wzajemne uzależnienie. Ta niejednoznaczność pozostawia wiele pytań i przemyśleń w czytelniku. To też dobre wyjście do zadania sobie pytania kiedy pozwolić dziecku oddalić się w celu samodzielnego rozwoju i życia na własnych zasadach. Książka porusza również temat spełniania marzeń, drodze i wyrzeczeniom jakie to ze sobą niesie.