Piękna, nieokiełznana, wiecznie zielona Irlandia... - to właśnie w tej scenerii rozgrywa się akcja intrygującej, klimatycznej, niezwykle emocjonującej powieści obyczajowej pt. „Samotne brzegi”, autorstwa Santy Montefiore. Książka ta stanowi bowiem sobą bilet do odbycia wspaniałej, czytelniczej podróży, której to uwierzcie mi na słowo, z pewnością nie będziecie żałować. Zapraszam was do poznania recenzji tej pozycji, która ukazała się w naszym kraju nakładem Wydawnictwa Świat Książki.
Margot Hart przybywa do uroczego, irlandzkiego miasteczka Ballinakelly, celem spisania dziejów rodów wpływowej familii Deverillów. Zamieszkując w ich dawnej zamkowej posiadłości - obecnie będącej hotelem, odkrywa kolejne sekrety członków rodziny, poznając m.in. uznawanego za czarną owcę w rodzie - lorda JP. Mimo początkowej niechęci, z czasem lord znajduje wspólny język z pisarką, zaś na horyzoncie pojawia się szansa na to, by ocalić rodzinny majątek. Co więcej, pojawia się również szansa na miłość...
Powieść ta stanowi sobą niezwykle klimatyczną, niespieszną, pozwalającą cieszyć się nam opisami irlandzkiego piękna, relację. To historia o poszukiwania odkupienia, o błędach przeszłości oraz próbach ratowania tego, co uratować można - dobrego imienia, rodowej tradycji, honoru i dumy. Wreszcie jest to opowieść o przewrotności losu, który zawsze odbiera więcej, aniżeli byśmy chcieli, ale który też po czasie oddaje nam to, co kiedyś utraciliśmy.
Fabułę wypełniają wydarzenia rozrywająca się z udziałem Margot, które zbiera materiały do swojej książki, która poznaje członków arystokratycznej familii i która z czasem stara się pomóc jej odzyskać to, co zostało utracone. Jednocześnie mamy tu także retrospektywną relację innej osoby, która dzieli się nami wydarzeniami z nieodległej przeszłości, odsłania sekrety starego zamczyska, pozwala poznać tę rodzinną historię z innej perspektywy. Efektem jest wciągająca, dobrze poprowadzona i zaskakująca relacja, w której pojawiają się nawet... duchy.
Bohaterowie książki są ciekawi, potrafiący nas sobą zaskoczyć, budzący wielkie emocje. Podążająca swoim pisarskim śledztwem i z czasem identyfikująca się z rodziną Deverillów Margot...; zamknięty w sobie, trudny w obyciu, ale tak naprawdę niezwykle poczciwy JP...; szarmancki, pogodny i budzący wielkie emocje Colm...; czy też tajemnicza, wspaniale opisana i zachwycająca swoim charakterem Kitty - wszyscy oni nadają tej opowieści blasku, piękna, wyjątkowości.
Pięknym jest to, że opowieść ta rozgrywa się w latach 80-tych, co w mej ocenie nadaje jej jeszcze bardziej niezwykłego klimatu, jak i uroku. To trochę inne, mniej rozpędzone spojrzenie na życie, na zawodową karierę i na ludzkie losy, co akurat w tej historii wydaje się mieć szczególne wielkie znaczenie, gdyż sięgamy w niej przeszłości, ludzkich błędów, niespełnionych szans na szczęście i miłość. To również wielka nostalgia, gdy spoglądamy na świat bez Internetu, telefonów komórkowych, wszechobecnej nowoczesności, która kradnie nam tak bardzo magię spotykania się z innymi twarzą w twarz.
I naturalnie jest to opowieść o miłości - nowej, rodzącej się na naszych oczach, ale też i tej sprzed lat, nie zawsze szczęśliwej. Jednocześnie jest to również, a być może przede wszystkim, opowieść o miłości do rodzinnego domu, który widział tak wiele i w którym wydarzyło się tak wiele pięknych, ale też i złych rzeczy. I mnie osobiście urzekło właśnie to, że udało się tu ukazać autorce w tak niezwykły sposób ludzkie przywiązanie do własnej przeszłości, gdzie to jeden dom symbolizuje absolutnie wszystko, co najważniejsze, najcenniejsze i najwspanialsze dla człowieka.
To piękna książka, która intryguje, zaskakuje i wielce porusza, gdy oto poznajemy losy rodu Deverillów i gdy śledzimy perypetie głównej bohaterki, która wydaje się odnalazła swoje miejsce w świecie. To zaś przekłada się na naszą doskonałą rozrywkę, wielką przyjemność i absolutne zaangażowanie w losy bohaterów, którzy z każdą kolejną przeczytaną stroną stają się nam bliżsi. I tym samym jestem przekonana, że każdy miłośnik dobrej, klimatycznej, niespiesznej w swoim tempie literatury obyczajowej z najwyższej półki, będzie w pełni usatysfakcjonowany tą powieścią.
„Samotne brzegi” Santy Montefiore, to rzecz dobra, znakomicie napisana, gwarantująca wielkie emocje. To również fascynująca, czytelnicza podróż w czasie i przestrzeni, która pozostaje na długo w naszej pamięci. Wreszcie książka ta opowiada o tym, co w życiu każdego człowieka jest i być powinno najważniejszym. Dlatego też z jak największym przekonaniem polecam i zachęcam was do sięgnięcia po ten tytuł.