Mówi się, żeby nie wchodzić dwa razy do tej samej rzeki. Zgodnie jednak z tym, co mówił Heraklit, nawet, jeśli będziemy bardzo się starać, dwa razy do tej samej rzeki nie wejdziemy, bo za drugim razem będziemy moczyć nogi w zupełnie innej wodzie. Do czego zmierzam? Katarzyna Zyskowska pisząc „Szklane ptaki” weszła drugi raz do tej samej rzeki, bo już wcześniej wydana została przecież powieść o miłości Basi i Krzysztofa Baczyńskich. Jednak, wchodząc do owej rzeki popełniła zupełnie inną powieść. Nie miałam okazji czytać „Ty jesteś moje imię”, która ukazała się w 2014 roku, ale przeczytałam „Szklane ptaki”, łącznie z posłowiem, które autorka zamieściła w powieści. Wynika z niego, że pierwsza z powieści była w dużej mierze poświęcona historii miłosnej dwójki młodych ludzi, najnowsza powieść dotyczy również konspiracyjnej części życia poety, a jego miłosna historia została napisana inaczej. Część wątków została rozwinięta, a inne dodane.
„Szklane ptaki” to zbeletryzowana opowieść o życiu poety i o jego dwóch wielkich miłościach, Basi i matce Stefanii, z których każda zajmowała równo połowę jego serca. Opowieść o miłości czułej, delikatnej jak powiew świeżego powietrza z jednej strony i tej drugiej, pełnej oddania, lojalnej, ale też toksycznej. Opowieść rozpisana na trzy głosy, bowiem pierwszoosobowymi narratorami w niej są na zmianę Krzysztof, Basia i Stefania, przy czym tej ostatniej wydaje się być najmniej. Jest to też opowieść przedstawiająca spory urywek najtragiczniejszej w dziejach świata historii. To czasy II wojny światowej i Powstania Warszawskiego. Pełne bólu, strachu, niepewności. Powieść podzielona jest na cztery części, których akcja dzieje się od grudnia 1941 roku do września 1944 roku. Zarówno prolog, jak i epilog napisane są z perspektywy Stefanii i dzieją się w roku 1947, kiedy zarówno Krzysztof, jak i Basia już nie żyli.
Nie jestem pewna, jaki mam stosunek do zbeletryzowanych biografii, bo z jednej strony, jeśli już czytam biografię, lubię dostawać sprawdzone fakty, a w tego typu powieściach dużo jest też czasem fikcji. Z drugiej strony taką formę biografii czyta się lepiej. Bo jest jakaś akcja, bo coś się dzieje. Przez książkę Zyskowskiej dosłownie się płynie. I to nawet mimo faktu, że nie brakuje w niej mroku ani ludzkich dramatów. Jest świetnie napisana, a do tego bogata w fakty z życia Baczyńskiego, co jest oczywiście najbardziej interesujące. Nie czytałam wcześniej aż tak dokładnej biografii poety, a na pewno nie czytałam aż tak prywatnej. Tym bardziej interesującej, że bohaterowie tej opowieści opowiadają swoje historie własnymi głosami. Wiele z tego, co już wiedziałam, odnalazłam w książce autorki, ale dowiedziałam się o wiele więcej. Na pewno powieść jest poparta solidnym researchem. To zwyczajnie widać. Zyskowska wykonała kawał pracy. Zostało zresztą napisane w notce o autorce, że ostatnie dziesięć lat swojego życia poświęciła historii życia i śmierci Baczyńskiego, że spędziła długie godziny w archiwach. Jestem w stanie w to uwierzyć po lekturze powieści. Z jednej strony dostarcza ona mnóstwa konkretnej wiedzy o tym, jak żył poeta, jakimi ludźmi się otaczał i co ich z nimi łączyło. O tym, jakim był człowiekiem, co się działo między jego żoną i matką, ale też między matką a nim, a także o tym jak umarł. Publikacja daje odpowiedzi na wiele pytań, między innymi: „Co czuła Barbara zamknięta w trzydziestometrowym mieszkaniu z zaborczą matką Baczyńskiego? Jaką tajemnicę skrywała ta zapomniana przez potomnych kobieta? Co łączyło młodego poetę z Jarosławem Iwaszkiewiczem i Jerzym Andrzejewskim?” (ten ostatni wątek szalenie mi się spodobał). Z drugiej strony czytając tę książkę ma się wrażenie, jakby czytało się powieść obyczajową z odrobiną romansu w tle o kimś z pierwszych stron gazet. O kimś, kogo w pewien sposób się zna i razem z powieścią wchodzi się z butami w jego życie. Czyta się tę powieść wyśmienicie. Dostarcza mnóstwa emocji i wrażeń, pozwala zżyć się z bohaterami i uczestniczyć razem z nimi w wydarzeniach, których są częścią. Porusza też do głębi. Nie sposób podczas lektury nie uronić łzy. Do tego jest napisana pięknym językiem i zwyczajnie chce się ją czytać. A miłość, o której przeczytacie w książce jest jedną z tych, których się nie zapomina. Chociaż nie trwa długo, jest wyjątkowa. To miłość, która zdarza się raz w życiu i taka, którą każdy z nas chciałby przeżyć.
„Szklane ptaki” to powieść, która zrobiła na mnie spore wrażenie. Tym większe, że moje podejście do niej było raczej sceptyczne. Głównie dlatego, że nie jest to mój ulubiony gatunek. Autorka pokazała jednak, że jest mistrzynią beletryzowanych biografii. Jej powieść to nie tylko kawał użytecznej wiedzy, podanej rzetelnie i z wyczuciem, ale też wzruszająca, pełna czułości opowieść o zwykłym/niezwykłym człowieku, który kochał do utraty sił, który miał swoje słabości i gorsze dni, który poświęcił życie słusznej sprawie. Bardzo polecam!