"Miał zabójczo przystojną twarz i był bardzo wysoki (...) Tak, facet z pewnością miał powody do emanowania pewnością siebie."
Na pierwszy rzut oka Larissa ma wszystko: kochającego męża, uznanie koleżanek, pokaźny majątek. Na każdym przyjęciu świeci triumfy jako spełniona kobieta, żona swojego męża.
No właśnie... żona swojego męża. Zupełnie jakby sama nie miała tożsamości, tylko stanowiła, piękny bo piękny, ale dodatek do jego osoby. Fakt ten, choć spychany na sam spód świadomości, wydaje się podskórnie mierzić Larissę, która mimo wszystko stara się walczyć z własnymi pragnieniami w imię miłości.
Do czasu.
Gdy przyłapuje idealnego do tej pory męża na zdradzie odkrywa, że wszystko to, co do tej pory wydawało jej się takie piękne było jedynie blichtrem połyskującym z zewnątrz, zaś w środku skrywającym brzydotę i marność. Kobieta zaczyna zastanawiać się nad swoim życiem i dochodzi do wniosku, że sama nie ma zupełnie nic. Jeszcze do niedawna spragniona dziecka dziś wie, że byłoby ono tylko substytutem szczęścia, stanowiłoby próbę zaspokojenia własnych niespełnionych ambicji i pragnień.
A to nie jest najlepszy powód, by zostać matką.
Gdy Larissa poznaje Ivo, wydaje jej się, że mężczyzna jest odpowiedzią na jej modły. Choć już ostrożniej, angażuje się w związek z nowopoznanym mężczyzną, jednak ten, na pierwszy rzut oka przystojny i czarujący, traci przy bliższym poznaniu.
Pozory, pozory, pozory.
Na każdym kroku kobieta natyka się na pozory stwarzane przez ludzi w celu osiągnięcia określonych korzyści.
Czy w tym skażonym do szpiku kości złem świecie Larissa spotka kogoś prawdziwego, kto nie skrywa swej twarzy za ujmującą maską?
"Piękna i gniewny" to powieść, która wraz "Stracony i zagubiona" tworzą serię o jakże wymownym tytule "Wbrew pozorom". Po lekturze pierwszej z książek mogę stwierdzić, że autorka pragnie uświadomić nam, że nie wszystko jest takie jak nam się wydaje. Czasem coś, co na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie ładnego i błyszczącego, w rzeczywistości jest brzydkie i zepsute. Choć J. Harrow unaocznia to nam na podstawie wykreowanego przez siebie świata, to niestety, jest to zjawisko popularne również w prawdziwym życiu. Problem ten jest szczególnie aktualny w obecnych czasach, kiedy to kładzie się nacisk by wszystko było idealne, a powierzchowność odgrywa tak znaczącą rolę.
Wracając do świata przedstawionego w powieści, to każda z zarysowanych sylwetek nie jest do końca taka, jak nam się wydaje. Nawet sama Larissa kreuje się na kogoś, kim nie jest: pustą kobietę bez ambicji. Dopiero zdrada męża otwiera jej oczy na całą sytuację i motywuje do przewartościowania swojego życia. Tym samym autorka przekonuje nas, że czasem potrzeba naprawdę dramatycznych wydarzeń, które nami wstrząsną, by dzięki nim być w stanie zmienić własne życie na lepsze.
Przyznam, że pierwsze fragmenty powieści nie wzbudziły mojego zachwytu. Świat, o którym pisze autorka w ogóle mi się nie podobał, a sama bohaterka wydawała się taka nijaka. Jednak w miarę rozwoju akcji zmieniła się moja ocena obu tych rzeczy. Dostrzegłam w Larissie kogoś, kto poszukuje swojego miejsca na ziemi, przez co zdarza mu się podjąć nieodpowiednie decyzje. Zresztą, człowiek jest tylko człowiekiem, słabym i łatwo ulegającym iluzjom. O jego wartości świadczy chęć podniesienia się z upadku i pragnienie dążenia do szczęścia.
"Jego przystojna twarz wydawała mi się teraz pusta, a spojrzenie błękitnych oczu zimne."
Moja ocena 8/10.