"Harem to temat intrygujący ze względu na erotyczne i zbrodnicze implikacje".
Jerzy S. Łątka odkrywa przed czytelnikami tajemnice osmańskich haremów, szczególną uwagą darząc największy z nich - harem Pałacu Topkapy w Stambule.
Nazwa 'harem' pochodzi od słowa 'haram', które oznacza w islamie to, co zastrzeżone i zakazane, a określa część domu przeznaczoną dla kobiet i dzieci oraz żeńskiej służby, do której nie miał wstępu żaden obcy mężczyzna. I choć islam nie wymyślił idei haremu ( w Cesarstwie Bizantyńskim ta strefa nazywała się 'ginaikejon'), to "jego normy religijne sprzyjały pomysłowi więzienia kobiet za wysokimi murami". Chodzi tu przede wszystkim o przepisy Koranu regulujące życie społeczne i rodzinne - dopuszczające posiadanie 4 żon i dowolną liczbę konkubin. Jednym słowem: każdy muzułmanin mógł mieć taki harem, na jaki go było stać.
Nie dziwi więc fakt, że największymi haremami mogli poszczycić się władcy Imperium Osmańskiego. Początkowo zawierali oni małżeństwa polityczne. Jednak szybko odeszli od tego zwyczaju, a wybieranie żon spośród niewolnic stało się nową tradycją. Na terenie Wysokiej Porty niewolnicy byli towarem tak samo łatwo dostępnym jak zboże czy bydło, a pieczę nad handlem ludźmi sprawował specjalny cech. Cena dziewczyn zależała od wieku i narodowości - wysoko cenione były Słowianki i Czerkieski. Często spotykanym zjawiskiem było obdarowywanie się z różnych okazji ładnymi niewolnicami. Zwykle najlepszy "towar" trafiał na dwór padyszacha. Legalny handel niewolnikami kwitł w imperium do 1847r.
To, co wewnątrz haremu od zawsze było źródłem domysłów, fantazji, zgorszenia, fascynacji czy zazdrości mieszkańców naszego kręgu kulturowego. W książce znajdziemy sporo cytatów ze źródeł historycznych, relacji świadków ważnych wydarzeń oraz słów samych odalisek. Czytelnik poznaje odizolowany zhierarchizowany świat płci pięknej, strzeżony przez setki -przeważnie czarnoskórych- eunuchów, rządzący się okrutnymi prawami i zachciankami jednego mężczyzny. Złotem, srebrem, strojami, klejnotami i różnymi ekstrawagancjami rekompensowano w haremie sułtana strach, smutek i nudę.
Problemem większości młodych kobiet (średnia wieku w Topkapy wynosiła 17 lat) był ogrom wolnego czasu. Życie spędzały na paleniu nargili, piciu sorbetów, pobieraniu lekcji muzyki, pisaniu wierszy, wróżbach, spacerach po pałacowych ogrodach i zoo, pływaniu w basenie i wizytach w łaźni, zażywaniu opium, a przede wszystkim na szukaniu okazji by zwrócić na siebie uwagę władcy. To, niestety, udawało się nielicznym, a ewentualny sukces sprowadzał na nie śmiertelne zagrożenie. W haremie śmierć była częstsza niż miłość i wielu jego mieszkańców nie umierało jak zwykli ludzie. "Jedwabny sznurek, czasami poduszka, trucizna i worek - to haremowe rekwizyty do pozbawianie życia niewygodnych kobiet. Jedynie topienie odalisek odbywało się jawnie".
Duże wrażenie zrobił na mnie rozdział opowiadający o losie eunuchów. Z przerażeniem czytałam o sposobach "pozyskiwania" kastratów przez handlarzy niewolników i ze smutkiem o ich niekończącym się cierpieniu.
Myślę, że miłośnicy historii nie powinni być zawiedzeni lekturą, a laicy będą ją czytali z zaciekawieniem.