Życie czasami niesie ze sobą nieprzewidziane zdarzenia losu, które wymagają od nas natychmiastowej decyzji. Zaważy ona na całej naszej przyszłości, a my mamy zaledwie kilka sekund, by ją podjąć. Wtedy przychodzi ten abstrakcyjny czas prawdy, gdy musimy zaakceptować siebie i pewne zdarzenia niezależnie od tego, czy chcemy. Akceptacja wydaje się czymś pożądanym i niosącym ze sobą satysfakcję i czasami nawet szczęście. Ale jest też czymś niesamowicie wymagającym, angażującym i dającym popis najwyższej odwagi. Czy każdy z nas jest w stanie przyznać się do swoich grzechów? Czy każdy z nas jest gotowy, przyjąć siebie takim, jakim się jest? Czy to łatwiejsza droga, czy jednak o wiele trudniejsza?
Sabrina z pomocą przyjaciół po raz kolejny pokonała zło. Tym razem przekroczyła wszelkie granice, ponieważ odwróciła się od swojej wiary i stawiła czoło samemu Lucyferowi. To przejaw niezwykłej odwagi, wytrwałości i pewności siebie. Lecz ona również musiała zapłacić za to olbrzymią cenę w postaci ciała i duszy swojego ukochanego – Nicka. Młoda półczarownica nie jest w stanie pozostawić osobę, którą kocha najbardziej na świecie, na wieczne piekło. Dlatego postanawia ponownie stoczyć walkę. Tym razem wchodząc do samej otchłani piekła. Czy Sabrina da radę uratować Nicholasa? Czy oni naprawdę się kochają? I czy jej przyjaciele są w stanie zaakceptować samych siebie? Pytań jest wiele, a każda błędna odpowiedź, czy czyn mogą pozbawić życia wszystkich.
Jakiś czas temu postanowiłam zapoznać się z najnowszym serialem o przygodach młodej półczarownicy Sabriny. Pamiętałam go jeszcze z dziecięcych lat, gdy z pasją oglądałam zmagania nastolatki. Do nowej wersji było to moje drugie podejście i ponownie nietrafione. Mimo że obejrzałam cały serial i planuję za niedługo powrócić do najnowszego sezonu, mam raczej złe wspomnienia. Nie mam pojęcia, dlaczego zdecydowałam się przeczytać tę książkę. Chyba w ramach wiary, że książka jest zawsze lepsza od wersji filmowej. Choć w tym przypadku to serial jest inspiracją. Czy tak było? Stanowczo moja teza po raz kolejny się potwierdziła.
Przede wszystkim bardzo spodobał mi się styl autorki, gdyż pisarka wykazała się niezwykle lekkim i przyjemnym piórem, zarazem w żaden sposób nie podchodząc pod infantylizm. Książki napisane takim językiem według mnie niosą ze sobą fantastyczną rozrywkę i pozwalają czytelnikowi na oddanie się fabule i przeniesienie do innego świata. W połączeniu z obrazowymi opisami świat pełen magii i mrocznej otchłani od samego początku pochłonął mnie.
Natomiast fabuła przedstawia się nam z trzech perspektyw – Sabriny i jej przyjaciół, Nicka oraz Ambrose'a i Prudence. Jest to bardzo podobny zabieg jak w samym serialu i bardzo przypadł mi do gustu. Pozwala na pełnowymiarowe spojrzenie na uniwersum z różnych perspektyw i w kontekście różnych problemów. Autorka nie ograniczyła się do jednej przeciwności losu, ale nie wprowadziła też niepotrzebnego chaosu. Historia w większości była spójna i harmonijnie łączyła różne wątki. Co prawda w niektórych miejscach przydałoby się lepsze dopracowanie i wytłumaczenie, lecz i tak mając w głowie cały czas fabułę serialu, która jest miejscami mocno odrębna od książki, było to logiczne i skupiało moją uwagę. Jednak największą zaletą całej opowieści są liczne retrospekcje, które pozwalają poznać lepiej duszę bohaterów i ich ukryte motywy działań. Było to podróż do wnętrze ich istnienia i ukazanie jak zewnętrzne zachowania mogą być zwykłą pozą, tworząc wcześniej zaplanowaną sztukę teatralną odbywającą się w prawdziwym życiu.
Istotna wydaje się też tematyka. Zauważyłam, że wiele czytelników uważa ten gatunek wyłącznie za pustą rozrywką. Dla mnie niesie on ze sobą wielką metaforę uderzającą w sedno samego życia. W przypadku tej powieści również tak jest. Pisarka strona za stroną ukazuje, że w wielu przypadkach prawda boli, lecz bez jej akceptacji nie jesteśmy w stanie ruszyć dalej i po prostu żyć. Jesteśmy w pajęczynie swojego własnego losu i decyzji. W każdej chwili można to zmienić, lecz wymaga to olbrzymiego wysiłku. Ten raczej przygnębiający fakt jest w otoczeniu wizji prawdziwej miłości i równie prawdziwej przyjaźni. "Ścieżka Nocy" dobitnie pokazuje, że te dwie wartości grają olbrzymią rolę w naszym istnieniu i często są nieodłączne.
Największym i to pozytywnym zaskoczeniem okazali się bohaterowie. Ponownie – w przeciwieństwie do serialu – bardzo dokładnie dopracowani i pełnowymiarowi. Byłam pod olbrzymim wrażeniem ich kreacji oraz uczuć, którymi zaczęłam ich darzyć. Przede wszystkim doceniłam Nicholasa, które z całego serce nie cierpiałam. Dzięki retrospekcjom z jego życia dostałam szansę, by nareszcie zrozumieć jego postępowanie i dać mu szansę. Choć pewien aspekt wywołał moje oburzenie, a chodzi mi o zbytnie wyidealizowanie Harvey'a. Jest po prostu irytująco perfekcyjny, a tacy ludzie nie istnieją. Choć może powinnam się skupić na Sabrinie, która w tej części jest wręcz nieuchwytna i łatwiej ją spotkać w opowieściach innych niż w tej prawdziwej.
"Chilling Adentures of Sabrina. Ścieżka Nocy" okazała się znacznie lepsza od serialu, zarazem będąc bardzo intrygującą książką samą w sobie. Cieszę się, że pomimo małej niechęci zdecydowałam się na literackie zapoznanie z tą historią. Bez wątpienia przeczytam kolejne tomy, gdy się już pojawią i prawdopodobnie wrócę do pierwszych. Tymczasem jeśli lubicie lekkie opowieści o magii i zwariowanych czarownicach, będzie to pozycja idealna.