Jeśli Piekło istnieje, z pewnością jest nim północny Meksyk. Jeśli zaś ma swoją stolicę to z pewnością jest nią miasto Ciudad Juárez, położone nieopodal południowo-zachodniej granicy USA. Tu nie obowiązuje licznik grzechów i trafiają do niego wszyscy: zobojętnieli pracownicy międzynarodowych fabryk i ich dzieci, członkowie gangów wespół z wojskowymi, handlarze i dealerzy narkotyków razem z policjantami, dziennikarze z politykami, bezdomni z licznymi ofiarami gwałtów. To tu od połowy lat 90-tych miesięczne zestawienie zabójstw wzrosło od ok. 50 do ponad 300 miesięcznie w ostatnich latach. A i to prawdopodobnie bardzo zaniżone statystyki. Charles Bowden, dziennikarz i autor literatury faktu zabrał mnie poprzez swoją napisaną wyjątkowym, poetyckim, językiem książkę "Mordercze miasto. Meksykańskie lekcje umarłych" na relację z prawdziwego miasta bezprawia (jako przewodników obrał: nawróconego księdza, zgwałconą miss, zawodowego mordercę, dziennikarza, na którego wydano wyrok śmierci) i nie dał ani przez chwilę odetchnąć. Z dnia na dzień narastająca fala zbrodni, gwałtów, tortur, korupcji, biedy oraz strachu na przemian z nieznośnym uczuciem, że już nie ma od tego wszystkiego odwrotu, naprawdę potrafi przytłoczyć człowieka. Jak napisał sam autor: "(...) Nie będzie apokalipsy. Zmierzch bogów obejmuje znaczenie i postęp. Nie można spaść z góry, jeśli się na nią nie wejdzie. Nikt stąd nie wybiera się na osiołku do Betlejem, żeby się narodzić. W przyszłym roku nie spotkamy się w Jeruzalem.(...)". "Mordercze Miasto" to wielka i porażająca, bo oparta na faktycznych zestawieniach, literatura. Ja miałem to szczęście, że nie urodziłem się w Meksyku, niektórzy tego szczęścia nie mieli. Niech im Piekło lekkie będzie.