Patrzysz na okładkę "Balów maturalnych z piekła" i co myślisz? Brzydki kwiat o nieprzemyślanej kolorystyce. To jeszcze nic, najgorsze są nazwiska Stephenie Meyer oraz Meg Cabot, które świecą niczym neony i wołają: "Patrz, patrz, to MY!". Promowanie popularniejszych autorek to nie wina samych pisarek, ale wydawcy, więc można przymknąć na to oko. W końcu nie sądzi się książki po okładce, lecz po treści, nieprawdaż?
Lepiej od razu zaznaczę, że "dzieło" to czytałam dość dawno, bo ponad dwa lata temu, zatem nie pamiętam wszystkich szczegółów. Ważne jest jednak to, iż moje uczucia do tego zbioru opowiadań się nie zmieniły i są identyczne do tych, które miałam zaraz po zakończeniu tych krótkich historyjek. Dla ułatwienia oceny, każdą opinię o opowiadaniu wyraźnie oddzieliłam, aby nie było "masła maślanego".
"Piekło na ziemi"- Stephenie Meyer
Czym jest piekło na ziemi podczas balu maturalnego? To zła demonica rozsiewająca nieszczęście. Sheba, bo tak nazywa się owa diablica, samym spacerkiem po sali wywołuje katastrofy. Są to same "mhroczne" rzeczy, takie jak: zniszczona sukienka, złamany obcas, czy rozerwany sznur pereł. Strach się bać, ale najstraszniejsze się dopiero zacznie, bo Sheba zamierza manipulować związkami! Tylko Gabriel o syndromie Harry'ego Potterr'a może ją powstrzymać. Co to będzie, co to będzie? Nuda wszędzie, czyli krótki poradnik, jak napisać gniota i zarobić. Nie mam nic przeciwko opowiadaniom, ale to, czym obdarowała nas Meyerówna przechodzi ludzkie pojęcie. Nie ma sensu zastanawiać się nawet nad wykreowanymi postaciami, bo są mdli i przewidywalni, więc nie będę opisywać ich charakteru. Ważniejsza jest akcja, a właściwie jej brak. Sheba tylko łazi i łazi z jednej sali do drugiej oraz głupio się uśmiecha. To samo dotyczy Gabriela, który gapi się tymi "przepięknymi oczętami". Jak by tego było mało to wypociny Stephenie dano już na samym początku, więc zastanawia mnie, czym się kierowano? Chyba popularnością, bo jakąś szczególną wartością to na pewno nie.
"Córka likwidatora"- Meg Cabot
Tandeta i badziewna akcja nadal obecna na parkiecie. Tym razem tytułowa bohaterka, Mary, poluje na wampiry. Niestety, nie-wampir Adam przez przypadek przeszkodzi jej razem ze swoim koleżką o mózgu wielkości orzeszka. I tutaj pusta treść oraz dialogi pozbawione błyskotliwości nie dają spokoju, atakują swą beznadziejnością. Czy naprawdę tak trudno napisać coś mądrego i interesującego? Meg Cabot nie popisała się i zniechęciła mnie do swojej twórczości.
"Madison Avery i żniwiarz ciemności"- Kim Harrison
Akurat to opowiadanie nie jest na takim niskim poziomie jak poprzedniczki, nie było również aż tak nudne, ale... Zawsze jest jakieś "ale"! Jestem oburzona, że "Madison Avery i żniwiarz ciemności" jest rozpoczęciem do serii autorki. Nie byłoby to takie złe, jeśli pisarka dodałaby to opowiadanie do pierwszego tomu owego cyklu. Niestety, pani Harrison nie gra uczciwie i reklamuje się w zbiorze opowiadań u boku lepiej znanych autorek, nieładnie. Sama fabuła nie jest taka kiepska, jednak nic fenomenalnego. Osoby, które lubią historie, gdzie rolę główną gra kostucha mogą być zainteresowane, ale nie każdemu perypetie Avery przypadną do gustu.
"Bukiecik" Lauren Myracle
Wspominałam wcześniej o mózgu koleżki Adama. Okazuje się, że nie tylko on może "pochwalić się" swoim tokiem myślenia, także Frankie ma podobne zachowanie. Dziewczyna wraz z przyjaciółmi odwiedza wróżkę. Wróżby kobiety nie robią na niej żadnego wrażenia, lecz gdy wychodzi z domu nowo poznanej wieszczki zauważa bukiecik. Nie jest to jakiś zwyczajny bukiet, gdyż kilka wieków temu stworzyła go francuska wieśniaczka i nałożyła na niego klątwę. Nieustraszona nastolatka, mimo ostrzeżenia, postanawia wziąć bukiecik. Jej życzenia prowadzą do katastrofy, a ona sama zachowuje się jak przedszkolak. Pomimo tego, że autorka próbowała dodać trochę tajemniczości, nie udało jej się i nie oczarowała swoją historią.
"Superdziewczyny nie płaczą"- Michele Jaffe
Szczerze mówiąc, nie pamiętam dokładnie, o czym jest to opowiadanie, co już uważam za wadę. Jedno jest pewne- strasznie się wynudziłam podczas czytania. Wydaje mi się, że nie warto rozpisywać się nad kolejnym "opkiem". Wystarczy, że w poprzednich tworach wymieniłam wszystkie wady. "Superdziewczyny nie płaczą" nie są wyjątkowe i również zasługują na niską notę, bo nie znalazłam żadnego plusa, który ostatecznie przekonałby do powtórnej lektury.
"Bale maturalne z piekła" to książka potrzebna w domowej biblioteczce tak, jak piaskownica na Saharze. To (nie)zwykły gniot bez jakiegokolwiek przekazu, czy też akcji, o papierowych postaciach nie wspominając. Absolutnie nie polecam, po prostu szkoda czasu. Pewnie nikt nie jest zaskoczony, że cały zbiór oceniam na 1/10.