Ten tom serii z paryskim komisarzem zaczyna się tak, że do Maigreta zgłasza się przyjaciel z dzieciństwa, Léon Florentin; przyjaciel to za dużo powiedziane, chodzili do tej samej klasy w szkole, a potem przez kilkadziesiąt lat nie utrzymywali kontaktów, nie mieli zresztą najmniejszego zamiaru. Takich niby przyjaciół ma się w życiu trochę. A Florentinowi wiedzie się kiepsko, prowadzi jakiś nędzny interes, wciąż naciąga ludzi na pieniądze, zaliczył już więzienie za niezapłacone weksle, ma wciąż na oku wielki biznes, ale nigdy nic z tego nie wychodzi. Poza tym jest urodzonym kłamcą i błaznem, to mu zostało jeszcze ze szkoły.
A sprawa kryminalna jest taka, że zabita została Joséphine Papet, przyjaciółka Florentina, kobieta po trzydziestce. I tu zaczyna się ciekawy wątek obyczajowy, ofiara bowiem miała pięciu kochanków nieznających się wzajemnie, a prawie każdy z nich wspierał ją materialnie. Wygląda na to, że Joséphine prowadziła takie życie nie dla pieniędzy, bo, jak twierdzi Maigret: „To była kobieta praktyczna, umiejąca liczyć. Kupiła kamienicę na Montmartrze, trzymała schowane czterdzieści osiem tysięcy franków. Pewnie teraz kupiłaby drugi dom, może jeszcze trzeci?” No cóż, może wciąż jej było mało pieniędzy, może lubiła takie życie, jakoś we Francji to nikogo nie dziwiło i pewnie do dzisiaj nie dziwi... Poza tym jej kochankowie to byli w większości ludzie zamożni, ale życie osobiste nie bardzo im się układało, zaś Joséphine dawała im trochę radości i szczęścia, jeden z nich, który spotykał się z nią we środy, mówi: „Z niecierpliwością czekałem środy. Żyłem jedynie dla środowych wieczorów. One pozwalały mi wszystko znieść...”, tak że cały obrazek wcale nie jest taki jednoznaczny.
Bardzo szybko Maigret przekonuje się, że zabójcą musi być jeden z kochanków Joséphine, mamy, więc zagadkę trochę w stylu Agathy Christie, oczywiście nasz dzielny komisarz, organizując konfrontację pięciu kochanków i używając dedukcji, wreszcie odkrywa, kto jest sprawcą.
Jest to typowy kryminał Simenona, w którym niewiele się dzieje, ale tło obyczajowe książki jest pyszne, już wspomniałem postacie przyjaciela-nieudacznika czy ofiary zabójstwa. Poza tym bardzo ciekawa jest postać konsjerżki, czyli dozorczyni, która wie prawie wszystko o lokatorach kamienicy, na przykład kto kogo i kiedy odwiedza, ta pani odgrywa dosyć znaczącą rolę w intrydze. Z drugiej strony konsjerżka to dla mnie osoba rodem z głębokiej komuny, przypomina się nieśmiertelny gospodarz domu Anioł z serialu 'Alternatywy 4', ale wygląda na to, że w Paryżu to instytucja normalna i aprobowana.
Słuchałem audiobooka w bardzo dobrym wykonaniu Kamila Prubana.