Dawno dawno, kilka długich lat temu czytałam nowelę „Nasza Szkapa”. To był obowiązek szkolny. I przypadek sprawił, że niedawno sięgnęłam po nią ponownie. I... moje zdziwienie, mój zachwyt tą nowelą, słowami, ujęciem historii i głębią tej niepozornej lektury był oszałamiający. Odkryłam coś, co jest perłą w okładkach. Coś, co jest cennym klejnotem literatury. Poznałam, ponownie artyzm Marii Konopnickiej. Dlatego szybko też zanurzałam się w innych jej dziełach. „Mendel gdański”, który zaparł mi dech, czy zatrważający „Dym”.
Niemożnością jest ujęcie w kilku słowach tego, co te dzieła ze mną zrobiły. Poruszyły nie tyle wnętrze, ile umysł. Otworzyły oczy. Weszły we mnie na zawsze i ciągle są. Ciągle budzą we mnie sentyment i wołają. Przypominają o sobie.
Takich książek pragnę. Takich autorów szukam.
A po Konopnicką sięgam cały czas. Konopnicką mam u siebie w domu. O Konopnickiej czytam, bo jej osoba mnie fascynuje w pewien sposób. Stąd i obecność tego dzieła w moich rękach - „Konopnicka – raz jeszcze”, publikacji Narodowego Centrum Kultury, która jest urodzinowym tortem dla pisarki. Tortem, który się degustuje małą łyżeczką, by przedłużyć ucztę.
Czytam „Konopnicką – raz jeszcze” i zachwycam się nią. To dama sceny literatury, to mistrzyni słowa. To obserwatorka życia i ludzi, poszukiwaczka tego, co jest prawie niewidoczne. To słowo-magiczka. Poznajemy tu kobietę, której dzieła są omawiane od podstaw po sam koniec, rozbijane na fragmenty i stawiane w świetle literackich kliszy. Jej działalność i aktywność miały odbicie w pisaniu i w tekstach, jakie się pojawiały. Poprzez bajki i wierszyki docierała do dzieci. W licznych utworach poruszała bolące ją uciemiężenia narodu polskiego. Pisząc o biedzie, głodzie, czy tęsknocie, skupiała się na robotnikach i tych najbardziej potrzebujących. Zajmowała się propagowaniem polskości, nie godziła się na germanizację. Nie miała poważania u duchownych ani kleru. Stawała w obronie kobiet. Była kobietą, której dziś szukalibyśmy ze świeczką wątpiąc w sukces. Była jedyna w swoim rodzaju. Dla mnie Maria Konopnicka jest wyjątkowa. I jej osoba i jej pisanie.
„Konopnicka – raz jeszcze” to niebywała gratka dla osób takich, jak ja. Skrupulatne analizy, ujęcia dzieł w różnych aspektach i pod różnymi zagadnieniami. Objaśnianie przyczyn powstania różnych utworów, o czym wcześniej nie wiedziałam. Chylę głowę dla autorów tej publikacji. Konopnicka, jak wynika z przebogatej treści, do dziś stanowi zagadkę. Jest kobietą, która zachwyca, ciekawi i pasjonuje. Dla mnie jest mistrzynią pióra. Czarodziejką słów i tekstów. Miłość do ziemi, trudy ludzkie, ubóstwo, śmierć i głód – to wszystko w jej tekstach jest, a czytanie o tym może czytelnikiem wstrząsnąć. I pewnie niektórzy jej nie lubią, bo za trudna w odbiorze, bo czytanie nie odpręża, bo... – z czym się absolutnie nie zgadzam. To wartościowe teksty z działu Cennej Nieśmiertelnej Klasyki, Polskiej Klasyki z czego jestem dumna.
Konopnicką stawiam na piedestale. Jestem z niej dumna. Ale i z „Konopnickiej – raz jeszcze” także. Mieć takie dzieło w domu, to honor, to wyróżnienie. I chylę głowę z szacunku dla autorów tego dzieła. Tej monumentalnej perełki, o której trzeba mówić, dyskutować i którą trzeba pokazywać.
Niebywała gratka.
Dziękuję nakanapie.pl za książkę do recenzji. Bardzo dziękuję.
#agaKUSIczyta