Opisy to nie są ulubione fragmenty książki większości czytelników. Zazwyczaj chwalona jest wartka akcja, dobrze wykreowani bohaterowie, wciągająca fabuła. Da radę czytać bez szczegółowej znajomości garderoby postaci, czy wyglądu otoczenia, które zamieszkują. A co kiedy opis staje się istotą powieści, kluczem do jej zrozumienia? Wtedy nie możemy potraktować go „po macoszemu”. Musimy maksymalnie się skupić i rozbujać swoją wyobraźnię. Czy jest to proste?
Tess to rzeźbiarka. Tworzy w metalu. Spawając znaleziony na wysypisku złom tworzy swoje „dzieła sztuki”. Bibi jest tancerką. Bardzo odważną tancerką. W występach chce przekraczać granice, nie zważając nawet na ból i własne bezpieczeństwo. Poznanie Tess zainspiruje Bibi do stworzenia mrocznego, krwawego przedstawienia.
Istotą tej książki jest „performance” - właśnie to angielskie słowo najbardziej pasuje mi na określenie tego, co prezentują bohaterowie powieści „Skóra”. Aby w pełni cieszyć się jej czytaniem musimy te przedstawienia „zobaczyć”. Przyznam, że dla mnie nie było to łatwe i rzucam to na własny styl czytania. Kathe Koja dwoi się i troi, aby opisy były jak najbardziej plastyczne. Dba o oddanie klimatu występów, szczegółowo prezentuje ich kolejne etapy itd. Jednak dla mnie, ciągłe wyświetlanie tych scen było dość męczącą pracą. Kiedy śledzi się akcję to ona biegnie sama, emocje – jeżeli są dobrze zobrazowane – również same wylewają się ze stron, ale opisy – tu czytelnik musi się bardziej wysilić.
„Skóra” okazała się nie dla mnie z jeszcze jednego powodu. Nigdy nie rozumiałam tzw. sztuki współczesnej. Nie lubię tego pojęcia, bo uważam, że krzywdzi ciekawych artystów, ale do rzeczy. Zdarzają się takie ekspozycje, sytuacje artystyczne, które są tworzone, albo dla zszokowania, albo dla samowyrażenia się artysty – i tylko on rozumie, co chce przez to powiedzieć. Takie są dla mnie „performensy” z książki Kathe Koji. Chodzi w nich o zaszokowanie, o „fejm”, nie o sztukę. Ujmę to inaczej, nie o piękno i wrażliwość, które mi się ze sztuką kojarzą.
„Skóra” okazała się powieścią dziwną i – dla mnie – niezrozumiałą. U Kathe Koji uwielbiam mroczna, brudną atmosferę, którą jest tu obecna. Jednak temat, jakim są granice sztuki, i forma w jakiej został „ugryziony” były dla mnie za trudne.