Historię śledzimy z punktu widzenia różnych postaci(a jest ich co najmniej dziesięć) i książka staje się przez to niełatwa w odbiorze. Dostałam zawrotów głowy i nie raz musiałam wrócić do pewnych wątków powieści, ponieważ na początku nieco się gubiłam i trochę mnie to drażniło. Myliła mi się jedna postać z drugą. Prawdziwy galimatias. Oczywiście z czasem zaczęłam się przyzwyczajać i poznawać te osoby w miarę przebiegu wydarzeń.
Na samym początku mamy postać Jules. Jest wściekła na Nel, że po raz kolejny wydzwania do niej w środku nocy ,,Julio, to ja. Musisz oddzwonić. Oddzwoń. Proszę. To ważne. Oddzwoń jak tylko będziesz mogła, dobrze? Chcę… To ważne’’. Jules nie odbiera telefonów od siostry, tym samym ignorując jej prośbę o pomoc. Przez pewne wydarzenia nie utrzymywała z nią żadnego kontaktu. Nie spodziewała się jednak, że to będzie jej ostatnia wiadomość kilka dni przed śmiercią. Nel zostaje odnaleziona martwa a mieszkańcy mówią, że skoczyła. Targana wyrzutami sumienia, przyjeżdża z Londynu do Beckford. Miasta w którym się wychowała, miasta z którego uciekła przed przykrościami i dzieciństwem. Czy tego chce czy nie musi uporać się z przeszłością, która zaważyła na ich relacjach. Zmuszona jest zaopiekować się swoją piętnastoletnią siostrzenicą Leną. To czego dowiaduje się na miejscu przerasta jej najśmielsze oczekiwania. Matka Leny wręcz obsesyjnie interesowała się Topieliskiem. Bowiem w przeszłości mordowano tam kobiety posądzone o czary. Mimo, że od tamtych wydarzeń minęły setki lat nadal odnajdywane są zwłoki kobiet. Przedostatnią z nich była nastoletnia Katie- najlepsza przyjaciółka Leny Abbott.
Ta książka to mój któryś z kolei thriller a drugi tej autorki po debiucie „Dziewczyny z pociągu”. Zdecydowanie ta powieść bardziej przypadła mi do gustu. Paula Hawkins wprowadza nas do przygnębiającego świata. Świata tajemnic, które pochłonęła woda. Podobała mi się dobrze uwikłana historia, tajemnicza i zarazem dziwna, która znalazła swoje korzenie ponad trzy wieki wcześniej. Podobały mi się wydarzenia przedstawione z punktu widzenia różnych osób. Z tym zabiegiem literackim spotykam się nie po raz pierwszy. Tutaj jednak mamy za dużo wszystkiego, i ciężko skupić się na samej fabule. Autorka, chyba nieco się w tym wszystkim pogubiła. Jednak udaje jej się odwrócić moją uwagę i zaskoczyła mnie pod koniec. No właśnie szkoda, że jedynie w kilku ostatnich rozdziałach. Mogło dziać się zdecydowanie więcej i szybciej. Moim zdaniem, to czy książka jest debiutem zależy głownie od tego, kto ją czyta i jakie ma oczekiwania. Jak dla mnie były momenty zaskakujące, ale na miarę debiutu w mojej ocenie to trochę za mało. Bawi mnie stwierdzenie, że autorka wraca w tym samym DYNAMICZNYM stylu. No proszę was. Gdzie ta dynamika? Porywający thriller? Nie do końca. Czytało się dobrze, ale bez dreszczyku emocji, bo przecież thriller to dreszczowiec. Na samym początku recenzji wspomniałam, że miałam problem z oceną. Mimo, że książka mogła być bardziej dopracowana nie powiedziałam, że mi się nie podobała. Spodziewałam się czegoś więcej, a dostałam tylko dobrą książkę z niezłą fabułą. Nie pamiętam kiedy ostatnio czytałam coś naprawdę mocnego jak na ten gatunek przystało.