Zacznijmy od tego, że wydawnictwo Novae Res zakwalifikowało ,,Skyrent. Walkę pragnień'' jako horror. Ja, dodając książkę do serwisu, po zapoznaniu się z blurbem, zakwalifikowałam ją jako horror. Ktoś, kto dodał ją do serwisu LC, też zakwalifikował ją jako horror.
Ale autor uważa, że to horror nie jest. I ma rację. To właśnie ,,patetyczne, podniosłe, żałosne bzdury'' są. I zaraz opowiem Wam dlaczego. Dowiecie się również, czemu nie zmogłam tej powieści do końca. (Zatrzymałam się po setnej stronie i dalej, mimo najszczerszych chęci, nie daję rady tego czytać.) A ponieważ będzie to opowieść długa i pozbawiająca Was nadziei na lepsze jutro, to już teraz radzę przygotować popcorn.
(Swoją drogą, jeszcze nie zdarzyło mi się, żeby cytat z książki, którą czytam tak doskonale podsumowywał jej treść.)
,,Skyrent. Walka pragnień'' reklamowana jest jako powieść o ,,podzielonym społeczeństwie i bezradnych władzach'', jako powieść o mieście ,,w którym mrok jest tematem tabu'' i w którym ,,ludzie znikają bez śladu, a burmistrz, Alice Cottyn, gra z mieszkańcami w okrutną grę''. Blurb wspomina jeszcze o dwóch osobach - o komendancie Parkingsonie (który ,,żyje przeszłością i nie może się pogodzić ze stratą ukochanej'') oraz o polityku Maxie Kayingu (,,synu tragicznie zmarłego pastora, który jest gotowy na wszystko, by ratować swoje miasto'').
Ale! O kim blurb nie wspomina? Ano, blurb milczy jak zaklęty na temat Clydela Blaze'a. Jeśli w tej chwili pomyśleliście sobie ,,ale hej, pewnie to jest jakaś poboczna postać, o której może padła wzmianka w książce'' to ciężko się pomyliliście.
Po dziwnym, niejasnym i roszczącym sobie prawa do miana filozoficznych przemyśleń wprowadzeniu na temat miłości (przypominam, że cały czas mówimy o książce, która jest reklamowana jako horror z wątkiem kryminalnym opisywanym przez blurb) poznajemy naszego wspaniałego Clydela. Momentem zwrotnym w życiu tej postaci były słowa, które usłyszał z ust babci (pozwalam sobie domniemywać, że to była babcia, bo dziadkowie nie wyrażają się w ten sposób): zjedz mięsko, zostaw ziemniaczki ,,Pamiętaj, aby nikt przez ciebie nie płakał, wnusiu.'' (s.14) Clydel tak bardzo przeżył to, co usłyszał, że postanowił, że od tej chwili nie będzie miał dziewczyny. Bo kiedy rzuci jakąś dziewczynę, to ona będzie płakać. No więc, on się z żadną nie zwiąże, żeby nie uroniła przez niego żadnej łzy. Proste i logiczne, prawda?
Oprócz tego dowiadujemy się, że Clydel jest przystojny, seksowny, ma bosko wyrzeźbione ciało, jest oschły (ale nie za bardzo), jest draniem (ale nie do końca), w ogóle to jest taki wyrafinowany (wydaje mi się, że autor chciał napisać wyrachowany, bo do wyrafinowania Clydelowi jest tak daleko, jak mi do proszonego obiadu u Kim Dzong Una), ma niesamowite zdolności, jest doskonałym aktorem, jest zwycięzcą, jest charyzmatyczny, i wrażliwy jest, i przystojny, czy już wspominałam o tym, że jest też seksowny i ma bosko wyrzeźbione ciało, i że jest draniem, ale nie za bardzo? No i jest oczywiście tajemniczy, mrukliwy, uwodzicielski i uwielbia kochać kobiety, ale tylko fizycznie, bo jest draniem, ale nie do końca... (Powtórzcie sobie to wszystko jeszcze raz w jakimś losowym momencie, a będziecie się znajdować blisko tego wrażenia, jakie nieustannie odnosiłam w trakcie lektury, bo autor chyba nie wierzy w to, że czytelnik jest na tyle inteligentny, że wystarczy RAZ podać jakąś wiadomość do informacji, żeby została zapamiętana.)
Później dowiadujemy się też, że Blaze jest ,,wybitnym i szanowanym terapeutą oraz psychologiem'' (s.96), który jest tak profesjonalny, że leczy swoje koleżanki i próbuje się z nimi umówić po pracy. Risercz do powieści leży i kwiczy, choć wystarczyłoby zajrzeć do ,,Kodeksu etyki zawodowej psychoterapeuty'', ale w sumie po co, skoro traktuje się czytelnika, jak półgłówka i pelikana, który wszystko łyknie? I jak kogoś, kto lekką ręką wyda 39,99 na książkę, która jest napisana w taki sposób, że nie da się jej czytać?
,,Ale hej, Chassefierre, dlaczego tak piszesz?'', zapyta ktoś z Was. Ano, odpowiem, dlatego, że w książce pojawiają się zdania-potworki i przemyślenia-potworki w rodzaju następujących:
- (krótkie wprowadzenie: Clydel nie będzie się starał o uwagę dziewcząt, one mają się starać o niego więc...) ,,Pozostaną tylko najbardziej wytrwałe, które będzie mógł wynagrodzić za swój trud i niezłomną wolę." (s.15) Za swój własny trud będzie je Clydel wynagradzał. Zapewne dlatego, że się musiał naczekać chłopak, albo coś.
- ,,(...) dziewczyna kręciła biodrami, wodząc oczy Clyd'a za swoimi kształtami." (s.29)
- ,,Dom Bena był podzielony na dwie części - dolną i górną, które nie łączyły się ze sobą, a jedyną drogą na wyższe kondygnacje były wąskie schody." (s.31) Tak, mili moi, autor przed chwilą napisał, że piętra domu Bena nie łączą się ze sobą, ale jednak się łączą.
- ,,Gdy się o kobietę nie zabiega, obniża ona swoje oczekiwania, chcąc znaleźć kogokolwiek, kto sprawi, że będzie znów chodzić uśmiechnięta i radosna. Potrzebuje jakiegoś ktosia do rozmowy, czułych objęć i do droczenia się z nim co dnia. Potrzebuje samego bycia tego dupka i ignoranta, który nie robiąc w ogóle nic, robi bardzo dużo, bo po prostu jest." (s.35)
- ,,Jedyną rzeczą, jaka odróżniała go od zwykłych dupków, którzy starali się poderwać dziewczynę, był brak uczuć. Odgrywał on rolę zimnego i niedostępnego faceta, który miał wymarzone cechy kobiety i w dyskretny sposób przekazywał im znaki, które dawały nadzieję oraz rozbudzały ich najskrytsze pragnienia." (s. 38) Zaskoczeni, że męski macho Clydel ma jednocześnie ,,wymarzone cechy kobiety''?
- ,,Miał przed oczami wizję siebie, który stoi pośrodku parku stwardniały niczym kamień, czekając na coś, co dopiero miało nadejść." (s.46) Zupełnie jakby z definicji nie czekało się na coś, co jeszcze się nie wydarzyło, ale w sumie to nie wiem...
- ,,Przerażające wspomnienia z parku ponownie nawiedziły jego umysł, paraliżując przez chwilę jego". (s.51) Jego co?...
- ,,Niegdyś szczery, uprzejmy i ufny wobec ludzi chłopak przestał istnieć, a jego koniec dał początek nowej osobowości i wyrafinowanemu charakterowi, który miał się stać zgubą wszystkich tych, którzy chcieli odnaleźć w nim swoją bratnią duszę. Clydell Blaze był człowiekiem, który tak jak inni, miał mnóstwo wad, ale również ego, które z trudem dźwigał na swoich barkach. Jednak mimo skaz miał jeszcze coś, co czyniło go choć w części lepszym człowiekiem - wiarę w dobro. Powiedzenie o kimś takim jak on, że kierował się szczęściem drugiej osoby byłoby kłamstwem w ustach kogoś, kto nie znał go dostatecznie dobrze. Clyd był zimnym, oschłym typem, który wykorzystywał ludzi do swoich celów, ale nigdy nie odmówił im również pomocy. Jeżeli mógł, spełniał marzenia tych, którzy nie mogli sobie na to pozwolić i nie liczył na żadną zapłatę, a jedyne czego oczekiwał to wdzięczność." (s.54) Jakby wdzięczność nie była oczekiwaną zapłatą...
- ,,Niszczyła go od środka, a na gruzach dawnej osobowości tworzyła jego nowe oblicze. Clyd zawahał się i stanął w bezruchu. Dziewczyna z plaży stała na końcu ulicy, wpatrując się w niego tęsknym spojrzeniem. Była ubrana w czerwoną, obcisła sukienkę, a jej blond włosy powiewały na wietrze, tworząc z niej widmową zjawę piorunującą jednym skinieniem." (s.63) Nie dość, że w tej chwili osobowość Clydela tworzy się bodaj po raz trzeci, to jeszcze dowiadujemy się, że można skinieniem głowy kogoś spiorunować. Nie spojrzeniem.
- ,,Uśmiechnęła się, mrużąc oczy i obróciła się w kierunku schodów, ciągnąc jego wzrok za sobą." (s.69) To o pani menadżer kadr, która nie wie, czym są teczki lub segregatory i biega po korytarzach uczelni ze stertą rozlatujących się papierów. Jak w komiksie.
- Prof. Humbldon był znany z ,,obiektywizmu i prostudenckiego podejścia" (s.68) ale ,,Czasem wyrzucał z zajęć i wypisywał z semestru osoby, które mu się naraziły." (s.70)
- ,,W połowie drogi do wyjścia, drzwi ponownie się otworzyły, a wszedł przez nie, nie kto inny, a Alex." (s.70) Pani menadżer kadr (w podartych na kolanach rajstopach [s.71] ) zmieniła na chwilę płeć. Swoją drogą, zastanawiam się, czy autor wie, jak wyglądają podarte rajstopy.
- ,,Czuł jak jego głowa wiruje, a wraz z nią całe ciało." (s.74)
- A teraz uwaga, bo w tej książce jest też scena erotyczna. Przygotujcie się na prawdziwy wstrząs. Otóż, Alex miała włosy ,,zaplątane w bujny warkocz'' (s.76) kiedy przyszła w odwiedziny do Clydela. Minęła chwila, a potem on ,,Zbliżył się i zmierzył ją wzrokiem, a ona objęła go rękami, po czym palcami przejechała po klacie." (s.77) Minęła jeszcze chwila, przeszli do sypialni, gdzie Clydel ,,Ręką dotknął piersi dziewczyny i odepchnął ją z ogromnym impetem w tył. Stopy oderwały się od podłoża, a jej warkocz rozplótł się.'' (s.77) Opisu samego aktu może Wam już oszczędzę.
- ,,(...) publikowane wyniki sondażu były niewiarygodne i miały tylko pokazać, że na pozór wszystko było w porządku." (s.82) Jeśli wyniki sondażu były niewiarygodne, to mogły ewentualnie pokazać, że wszystko jest w porządku. Jeśli pokazywały, że wszystko jest na pozór w porządku (podczas gdy nic w porządku nie było), to były wiarygodne.
- ,,Gdy rodzice Maxa jechali na jego mecz, zdarzył się tajemniczy incydent, w wyniku którego auto stanęło w płomieniach. Przyczyną wypadku był najprawdopodobniej wybuch gazu w aucie, który spowodowała wadliwa instalacja." (s.85) Jeśli przyczyna wypadku była znana, to incydent nie był tajemniczy.
- ,,Max szybko maszerował zawiłą ścieżka, która w końcu doprowadziła go do drzwi frontowych" (s.87) po czym ,,Zręcznie otworzył i wszedł do środka." (s.87-88) Co otworzył? I dlaczego ścieżka była zawiła, a nie zwyczajnie kręta?
- ,,Nagłówki marszczyły mu czoło." (s.88)
- ,,Była to krótka ulica, która oddzielała przeszłość od przyszłości i tworzyła pewnego rodzaju pomost pomiędzy tym co było, a tym co miało dopiero powstać." (s.90)
- ,,Jego dawny wychowanek rzucił chłodne spojrzenie i skierował się do wyjścia." (s.94) Komu rzucił to spojrzenie? Gdzie jest rzucił? Na co?
- ,,Słońce leniwie znikało za horyzontem, pospieszając swoimi promieniami ludzi, którzy nerwowo wypatrywali z oddali autobusów lub szybkim krokiem zmierzali w stronę przystanków komunikacji miejskiej." (s.95)
- ,,(...) między kobietą, a mężczyzna widział wiele różnic, ale główną z nich było to, jak są skrajnie wrażliwi, przez co doskonale się uzupełniają." (s.98)
Pojawiają się w niej również błędy:
- ,,Jednak pomimo stanowczych myśli, nie mógłby uderzyć kogoś od tak(...)" (s.29) Halo, czy leci z nami korektor?
- ,,Czas upływał mu szybko ale minuty zamieniały się w godziny(...) " (s. 39) Faktycznie szybko mu ten czas upływał...
- Fioletowe ściany sypialni bohatera, (która swoją drogą, wyglądała jak z filmu, ale sprawiała wrażenie zwyczajnej [s.42]) mogły sprawiać wrażenie jakby ,,mieniły się w blasku ognia'' (s.38), a samo mieszkanie w kamienicy ze strony na stronę jest w stanie zmienić się w dom (s. 38-39). Dodatkowo Bagling posiada ,,migoczące'' wieżowce! (s.74)
- Clydel potrafi ,,zbiegać po klatce schodowej'' (s.43). Zrozumcie: on nie biegnieprzez klatkę schodową. On nie zbiega po schodach!
- Park Szeptów jest nazwany Parkiem Whipser (s. 44, 53), żeby (wreszcie!) na stronie 69 być Parkiem Whisper. Swoją drogą, szepty, które w tym parku słychać są tak egzaltowane, że nie potrzebują kropek na końcu zdania, bo w sumie po co komu one. (s.45)
- ,,- Skąd się tu wzięłaś?! - zapytał spokojnym, ale pełnym zdziwienia głosem." (s.76) Nie jestem do końca przekonana, czy autor na pewno wie, w jakich sytuacjach stosuje się wykrzyknik.
A także niemożliwy do zniesienia patos:
- ,,Mimo radosnej atmosfery, nienawiść oraz zakłamanie przenikało w głąb serc, wyczekując momentu, w którym będzie mogło pokazać swą moc." (s.20-21) Tak, mili moi, bo na każdej imprezie, na jaką idziecie, nienawiść oraz zakłamanie czekają tylko na to, żeby Was wszystkich zaatakować.
- ,,Oboje doskonale się rozumieli, a ciszą była ich pytaniem i jednocześnie odpowiedzią." (s.52) I rozumieli się tak doskonale, że Clydel uznał za stosowne pocałować namiętnie koleżankę, która przed chwilą wyjawiła mu, że jest szczęśliwa w swoim nowym lesbijskim związku.
- ,,Jesteśmy tymi, którzy przekraczają swoje granice, aby podarować uśmiech swoim najbliższym.'' (s.60)
- ,,Mamy tylko jedna szanse, w której możemy wszystko stracić, albo zyskać, więc które szczęście ty wybierzesz?" (s.67)
- ,,Za każdym razem, gdy przegrywał, tak naprawdę odnosił sukces, bo już nigdy nie popełniał tego samego błędu." (s. 68)
- ,,- Co proponujesz? / - Nic poza tym, czego pragniesz." (s.76) To nie było umawianie się na seks. To było pytanie o coś do picia.
- ,,Cierpieniu towarzyszyła również odwaga, która pokazał, mówiąc to, co czuje." (s.92)
- ,,Gdy kogoś oswajamy, bierzemy za niego odpowiedzialność." (s.97)
Ani Max Kaying, ani później komendant Parkingson nie są w stanie uratować tej książki. Rozdziały z ich udziałem są nieznacznie lepsze od reszty, ale tylko dlatego, że nie ma w nich Clydela Blaze'a. Autor ma naprawdę irytującą manierę powtarzania tych samych informacji co stronę - zmienia tylko trochę formę w której te informacje podaje ivoila! Kolejne strony wpadły do maszynopisu.
Dodatkowo bardzo denerwowało mnie, że autor traktuje czytelnika jak półgłówka - i nie chodzi tylko o styl, w jakim ta książka jest napisana, ale o to, że autor mówił mi, co mam myśleć o postaciach, o sytuacjach, generalnie o wszystkim. Nie pozostawił mi pola do interpretacji, wszystko miałam podane na talerzu, a on jeszcze mi wyjaśniał, że tost jest tostem. No litości!
I tak jak czasem czepiamy się Mroza, z powodu cynamonowej gumy do żucia (i tego, że nie jest ona cechą charakteru) tak ja będę się czepiała Jury Camela za to, że ,,walka i oddanie sprawie'' (s.93) NIE SĄ wartościami. Niech sobie autor wypożyczy ,,Wstęp do socjologii'' (sugeruję coś Szackich) i poczyta o tym, jaka jest definicja wartości. I w jaki sposób prowadzi się badania społeczne i dlaczego nie są one ,,łatwe'' do realizacji.
Chciałabym też na koniec, dodać, że DISCO POLO to ,,gatunek muzyki popularnej będący nurtem muzyki tanecznej, powstałym w Polsce w latach 80. XX wieku'' więc jeśli bohaterowie szli w Bagling na imprezę, to mogli słuchać ewentualnie DISCO; że inwestorzy budowlani nie będą przyciągać klientów tekstem ,,hej, mamy fajne mieszkanie przy nawiedzonym parku!'', bo tak naprawdę to ludzi odstrasza, a nie przyciąga i że SCIENCE-FICTION TO NIE JEST TO SAMO CO FANTASY! Science-fiction, czyli fantastyka naukowa, to gatunek skupiający się na przyszłości, na osiągnięciach technicznych ludzkości, na problemach natury społecznej, które mogą z tego wynikać. W science-fiction nie ma żadnych ,,mrocznych, nikczemników i odludków'', którzy są strasznymi demonami gapiącymi się w okna. To jest, drogi autorze, fantasy.
A, i swetrów się raczej nie prasuje, bo można je zniszczyć.
I jeśli w tym momencie, moi drodzy czytelnicy, zastanawiacie się o czym, do licha, ten cały ,,Skyrent'' jest, to ja też się nad tym zastanawiam. I wydaje mi się, że najtrafniejszą odpowiedzią jest: o niczym.
*Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl