Cała książka jest monologiem wewnętrznym tytułowego Krivoklata, Austriaka, 'kwasowego wandala', osadzonego w szpitalu psychiatrycznym za oblewanie kwasem siarkowym arcydzieł sztuki w galeriach.
Tradycja świata przedstawionego z punktu widzenia osoby chorej psychicznie albo z punktu widzenia człowieka niedostosowanego społecznie ma wielką tradycję zarówno literacką, jak i filmową. Wywodzi się z tradycji jeszcze średniowiecznych, z tzw. świata na opak. Według mnie, książka Dehnela niesie z sobą coś więcej niż pastisz, naśladownictwo. To kolejna powieść, która używając stylizacji, pokazuje prawdę o świecie. Napisałam wcześniej, że autor reprezentuje moje pokolenie. Żyjemy w kompletnie innych środowiskach, ale Jego twórczość przemawia do mnie, Jego bohaterowie to osoby, których niezgoda na reguły rządzące światem jest widoczna i w moim widzeniu rzeczywistości.
Podobnie jak Matka Makryna z poprzedniej książki, Krivolkat to człowiek skrzywdzony i nierozumiany przez otoczenie. W przeszłości próbując szczerze szukać ratunku w otoczeniu, tego ratunku nie uzyskał, bo jego problemy, jego życie wykraczało poza ramy stosunków społecznych, pozorów zewnętrzności. Został zamiast tego skrzywdzony, zrujnowany i osadzony w szpitalu psychiatrycznym. Dopiero te doświadczenia nauczyły go, że szczerość nie popłaca, że społeczeństwu trzeba dać to co chcą zobaczyć, a nie to co jest w istocie swojej. Czyli nauczył się grać z lekarzami mówić ich językiem. Jednocześnie mając swój własny wewnętrzny świat. Czyli znów podobnie jak Matka Makryna. Obie książki pokazują, że światem rządzi hipokryzja. I że jednostki sprzeciwiające się tej zasadzie są odtrącane.
Wielkim i najważniejszym tematem książki 'Krivoklat' jest sztuka - to jak jest odbierana i co daje ludziom.
Tytułowy bohater kocha malarstwo i jest ich ekspertem. Mówiąc o chodzeniu do muzeów nazywa to 'spotykaniem dzieł', czyli uznaje dzieła sztuki jako coś więcej niż przedmioty, jako twory niezastępowalne dobrami materialnymi, niedające się przeliczyć na zyski. Prowokuje więc społeczeństwo, oblewając wybrane obrazy kwasem. Czyta potem w gazetach o tym, na ile wyceniono ich straty. Taka jest prawda zewnętrzna. Prawda z jego punktu widzenia jest zaś taka, że na skutek takiego oblania niszczy się werniks, warstwa ochronna obrazu, że samo dzieło przetrwa, że dzieło powinno być przeżywane przez ludzi. Jego irytuje zadowalanie się powierzchownym przeglądaniem dzieł, obiegowymi komentarzami. Jego zdaniem, w dzisiejszym świecie, tak pełnym muzeów, zwiedzających i albumów z malarstwem, prawdziwych koneserów sztuki jest mało i za bardzo świat nieprzeliczalnej sztuki zmieszał się ze światem pieniędzy.
Tymczasem w szpitalu psychiatrycznym dostrzegł on wybitnego rysownika Zeytmayera, którego dzieł nie uznano za dzieła, gdyż nikt ich nie wycenił. Czyli dziełem sztuki współcześnie jest coś, co ma wielką wartość. Na to nie zgadza się bohater. Dla niego dzieło sztuki to doświadczenie mistyczne, a także wspomnienie miłości jego życia, ukochanej żony, to coś, czego nie sposób przeliczyć na pieniądze.
Podsumowując, książka jacka Dehnela 'Krivoklat' przeżyłam intensywnie. Jest to kolejny utwór autora, który mówi o hipokryzji, w którym pojawia się bohater niezgadzający się na reguły rządzące społeczeństwem. Są to sprawy aktualne, dotykające moje pokolenie. Jacek Dehnel jak na razie jest jedynym polskim autorem, w twórczości którego te problemy wysuwają się na plan pierwszy.
Poza tym, to pisarz o bardzo sprawnym warsztacie pisarskim, to autor oczytany, a w dodatku o rzadkiej umiejętności stosowania stylizacji językowych tak, żeby wykrzesać z tego swoją własną prawdę o świecie.