(zterminologii medycznej - Ciało zmarłego człowieka musi być utrzymane przy życiu, aby mógł zostać dawcą).„Ktoś musi umrzeć, żeby ktoś mógł żyć. Taka smutna arytmetyka”.
Weź to serce to jedna z tych powieści, po przeczytaniu, których długo rozważam, czy książka przypadła mi do gustu, czy też nie. Taki dylemat mam zawsze, gdy autorką/autorem powieści jest znany pisarz, a temat poruszony w książce jest wyjątkowo ważny. Niestety tym razem pomiędzy mną a tą książką chemii nie było, a zwłaszcza na początku. Spora liczba postaci, luźno ze sobą powiązanych nie ułatwiało czytania, ani nie przykuwało zbytnio mojej uwagi. Dopiero druga połowa książki spowodowała, że moje serce zaczęło żywiej bić, co mogło oznaczać tylko jedno, pojawiły się w końcu tak długo oczekiwane emocje. Moją ocenę książki podwyższa niezwykle piękny język, jakim ta jest powieść napisana i poruszony w niej temat przeszczepów narządów, który autorka przedstawiła trochę inaczej, niż w znanych mi dotąd książkach. Zdaję sobie sprawę, że Iwona Żytkowiak podjęła się trudnego wyzwania, nie łatwo bowiem jest pisać o czymś, co budzi od zawsze kontrowersje i wywołuje ożywione dyskusje.
Zapowiedź emocjonalnej powieści był głównym powodem, sięgnięcia przeze mnie po tę książkę. Od pierwszej chwili zachwycił mnie piękny język, a jednocześnie zaskoczył zupełny brak emocji. Miałam wrażenie, że nie czytam książki, lecz artykuł w gazecie i byłam tylko biernym obserwatorem tego, co czytam, a los bohaterów za bardzo nie robił na mnie wrażenia, za wyjątkiem Matyldy i Konrada. Ja sobie bardzo cenię emocje w powieściach, a tutaj musiałam długo na nie czekać. Jest w tej historii tak niesamowicie dużo postaci, toteż trudno poświęcić komuś więcej uwagi, polubić go, czy mu współczuć. Pojawiali się bez ścisłego związku z opisywaną historią, a ich losy tylko się luźno ze sobą splatały. To taki zlepek przypadkowych historii, jakby autorka nie potrafiła się zdecydować, któremu z bohaterów poświęcić najwięcej swojej uwagi.
Moim zdaniem opis wydawcy nie przysłużył się tej powieści, bo za bardzo ukierunkował moje oczekiwania, a Iwona Żytkowiak podążyła zupełnie inną drogą. Owszem porusza wspomniany w opisie temat transplantologii, ale głównie opowiada o przypadkowych ludziach, którzy niespodziewanie się spotkali. Rozwija dość obszernie historię każdego z nich, co powoduje to dość spore zamieszanie, bo nie da się skupić na jednej konkretnej postaci. Powieść bardzopodobała mi się pod względem językowym i byłaby doskonale napisaną historią, którą czyta się z dużą przyjemnością, gdyby nie ta mnogość postaci obciążonych życiowymi problemami. Poświęcanie uwagi autorki wciąż komuś innemu, skutecznie psuło mi pozytywny odbiór książki.
Ta powieść jest jak misterna układanka z ludzkich losów. Iwona Żytkowiak dokłada kolejne rozdziały jak klocki w budowli, a z każdym rozdziałem jest ona coraz wyższa i zawiera coraz więcej elementów. Każdy z tych klocków jest ładnie opisany i niby doskonale pasuje do miejsca, w którym się znalazł, ale cały czas miałam wrażenie, że to wszystko się nie ostoi i runie. Może tak się nie stało, ale pod koniec zapomniałam już o postaciach, które nie miały istotnego znaczenia w powieści.
Każdy z przedstawionych bohaterów ma swoją oddzielną historię. Trudną i bolesną. Czego tu nie było? Alkoholizm, zdrady, śmierć dziecka, porzucenie, brak porozumienia, nieudane małżeństwa, rozstania, samotność, domowe awantury, choroba psychiczna, nie zabrakło też modnego ostatnio tematu. Trudna codzienność, przesączona smutkiem, bylejakością, życiowymi niepowodzeniami. Trudno znaleźć w tej powieści promyk nadziei, bo życie większości bohaterów jest pełne nieszczęść i problemów, zdominowane przez uczucia beznadziei i bezsilności.
Zbuntowana nastolatka, z którą ojciec sobie nie radzi, matka mająca żal do córki o przeszłość, lekarka ogarnięta obsesją na punkcie zdrowia swojego pacjenta, młoda dziewczyna, uciekająca w świat nauki od rzeczywistości w rodzinie, kobieta, która chłonie w siebie całe zło świata niczym sucha gąbka wodę. Zdrady, rozwody, choroby i śmierć partnerów. Zlepek kilku historii, o ludziach, którzy zmagają się z różnymi problemami dnia codziennego.
Opis książki jest mylący i minął się z moim oczekiwaniem, ale być może autorka w swojej historii chciała przekazać zupełnie coś innego. Nie wiem, czy moje spostrzeżenie jest słuszne, ale gdyby tak było, wtedy można spojrzeć na tę mnogość historii pod zupełnie innym kątem, a tytuł książki potraktować, jako metaforę, bo przeszczep serca jest tu zaledwie jednym z kilku poruszanych zagadnień. Na pierwszy plan bowiem wysuwają się problemy ludzi, którym nie ofiarowano dobra, pomocy, gdy jej potrzebowali, uwagi i miłości, nikt nie okazał im serca. Są smutni zrezygnowani i przegrani, nic ich nie cieszy. Uciekają w zdrady, alkohol, zrywają kontakt z rzeczywistością lub używają życia ponad miarę. Nikt nie wyciągnął do nich ręki, nie ofiarował pomocy, nie zrobili tego także najbliżsi. Czasem warto komuś okazać trochę życzliwości, gdyż dobre słowo i uśmiech nie wiele kosztują, a mogą uratować czyjeś życie. Poświęcić komuś bezinteresownie chwilę uwagi, wysłuchać, oznacza to dać komuś serce, niekoniecznie w dosłownym słowa tego znaczeniu.
Ta powieśćto nie była miłość od pierwszego wejrzenia, zanim zaczęłam do niej żywić cieplejsze uczucia, musiałam dogłębnie ją poznać, zaprzyjaźnić się z jej bohaterami. Zaangażowanie w nią przyszło znacznie później. Historia do tych wciągających i czytanych z dużą przyjemnością nie należy, bo nagromadzenie nieszczęść i problemów bohaterów zaczyna w końcu przytłaczać i nie zaradzi temu nawet piękny język. To nie jest powieść lekka, łatwa i przyjemna. To ogrom cierpienia poszczególnych bohaterów, którzy obarczeni swoimi problemami przerzucają je na swoje dzieci. To rodziny, które zamiast ze sobą, żyją obok siebie i są tak odlegli, jakby żyli na dwóch różnych półkulach, a przecież nikt nie żyje w zawieszeniu, nikt nie żyje tylko dla siebie. To losy innych ludzi, które mogą pewnego dnia przypadkowo połączyć się z naszymi. Ta powieść to w pewnym sensie hymn do miłości. Niezwykły pasjans ludzkich serc, który nie zawsze wychodzi.
Weź to serce dość długo, wydaje się, że jest pozbawiona emocji, cały czas jest się tylko biernym obserwatorem tego, co dzieje się w powieści, dopiero wypadek Konrada zmienia wszystko i nie tylko w życiu bohaterów. Wtedy pojawiły się emocje, a wraz z nimi pytanie. Jaką decyzję bym podjęła, gdybym musiała to zrobić? Mam duże wątpliwości, jeśli chodzi o tzw. śmierć mózgową. W przypadku przeszczepu serca, organ dla biorcy musi być pobrany od żywego człowieka. Jak to strasznie brzmi? Ktoś musi umrzeć, by mógł żyć ktoś. Życie za życie? Wybaczcie, ale w tym przypadku akurat mnie to nie przekonuje. Nie znam się na medycynie, a lekarze będą bronić tezy o słuszności swojego postępowania. (zaczerpnięte zterminologii medycznej - Ciało zmarłego człowieka musi być utrzymane przy życiu, aby mógł zostać dawcą). Temat jak wspomina, autorka w posłowiu jest i będzie kontrowersyjny, niesie za sobą pytania natury etycznej, medycznej, prawnej, religijnej. Nie wiem natomiast, czy zgoda na pobranie narządów, zwłaszcza serca może nas uszlachetnić. Dla mnie to trudny temat, bo mam zbyt dużo wątpliwości.
Ta historia jest taka zwyczajna, bez filmowego przekombinowania, bez zadęcia, bez tandetnych chwytów, wszystko po prostu się dzieje. Trudno przyjąć do wiadomości, że naszym bliskim mogło się coś stać, bo takie rzeczy pojawiają się na pasku w telewizji, ale nie mogą przytrafić się nam. Na koniec mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że nie do końca jest to prawda, że ta powieść nie wzbudza emocji. Może tak było na początku, ale potem każdy, kto w swoim życiu stracił kogoś bliskiego, nie będzie mógł przyjąć tej historii ze stoickim spokojem, bo obraz własnej straty stanie mu przed oczami.
„ I choć zabrzmi to banalnie, ludzie umierali i będą umierać. I nigdy do tego się nie przyzwyczaisz […] Każda śmierć jest ważna. I każda boli. Nie tylko najbliższych”.
Przypadkowi ludzie. Przypadkowe spotkania. Przypadkowe historie. Historia dwóch małżeństw, których losy krzyżują się, gdy jeden z mężczyzn zapada na ciężką niewydolność serca i jedynym ratunkiem d...
Halinko Twoja recenzja zawiera wszystko👏👌Sama lepiej bym tego nie ujęła. Fakt opis książki jest na wyrost i mylący. Ja również oczekiwałam czegoś innego po tej książce,a otrzymałam rozczarowanie niestety. ❤️
Przypadkowi ludzie. Przypadkowe spotkania. Przypadkowe historie. Historia dwóch małżeństw, których losy krzyżują się, gdy jeden z mężczyzn zapada na ciężką niewydolność serca i jedynym ratunkiem d...
To moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki i przyznaję, że nie słyszałam o jej wcześniejszych powieściach. Do sięgnięcia po książkę "Weź to serce" skłonił mnie intrygujący opis i ciekawa okładk...
„Czasami, by ktoś mógł żyć, ktoś musi umrzeć”. Różne małżeństwa, z różnymi problemami, z życiowym bagażem złych i dobrych chwil. U jednych jest miłość i szacunek, u innych zdrada i niechęć, dostatek...
@tatiaszaaleksiej
Pozostałe recenzje @gala26
𝗠𝗮𝗴𝗶𝗰 𝗠𝗶𝗸𝗲
𝑀𝑖𝑘𝑜ł𝑎𝑗 𝑑𝑜 𝑤𝑦𝑛𝑎𝑗ę𝑐𝑖𝑎 to ostatnia książka świąteczna, którą przeczytałam w tym roku. Była to niezwykła przygoda literacka – autorka oczarowała mnie niebanalną historią, w...
Małgorzata Starosta to moja niekwestionowana królowa komedii kryminalnych i powieści wszelakich. To autorka zdolna, empatyczna i otwarta na ludzi. Kobieta o wielu twarza...