Nad fenomenem pisarskim Johna Greena zastanawiałam się od chwili wydania w Polsce jego dzieła pod tytułem „Gwiazd naszych wina”. Każdego dnia spotykałam się z coraz większą ilością pozytywnych opinii i recenzji. Wciąż mnie nurtowała kwestia czym tak zachwyca czytelników i czy rzeczywiście jest taki dobry. Dzięki propozycji wydawnictwa Bukowy Las wreszcie mogłam odnaleźć odpowiedź na swoje pytania. Zostanie ambasadorem kolejnej wydanej w naszym kraju książki Johna Greena jest dla mnie ogromnym zaszczytem i niezmierną przyjemnością.
Quentin Jacobsen, nazywany przez znajomych po prostu Q jest spokojnym, ułożonym i poprawnym chłopakiem. Nie w głowie mu bale, imprezowanie ani jakieś spontaniczne czy zakazane wypady. Woli swoją codzienną rutynę – rano szkoła, a później granie z kumplami na konsoli. Nawet w swojej sąsiadce postanawia kochać się jedynie z daleka. Tak jest łatwiej i prościej.
Jego sposobu życia nie potrafi natomiast zrobić zbuntowana dziewczyna jaką jest Margo Roth Spiegelman. Doskonale zdaje sobie sprawę, że Q się w niej podkochuje, ale irytuje ją jego zachowani, brak choć odrobiny pewności siebie, szaleństwa oraz żywiołowości. Nie rozumie czemu chłopak nie potrafi się w tak młodym wieku bawić czy zwyczajnie wyluzować się. Wreszcie decyduje, że w ciągu jednej nocy całkowicie zmieni tok myślenia swojego towarzysza zabaw z dzieciństwa, a także odegra się na swoich dawnych przyjaciołach. Po wypełnieniu swojej sekretnej misji znika, zostawiając po sobie jedynie skomplikowane, trudne i niejasne wskazówki wyłącznie dla Quentina.
Czy chłopak zbierze się na odwagę i wyruszy w długą podróż za swoją miłością życia? Czy będzie mógł liczyć na czyjeś wsparcie? A może zagadki okażą się dla niego zbyt ciężkie bądź zawiłe?
Książki Johna Greena zaliczają się do literatury młodzieżowej. Ja dodałabym do tego jeszcze jedno słowo. Dzieła Johna Greena zaliczają się do mądrej literatury młodzieżowej. To nie jest lekka książka o błahych problemach nastolatków o tym w co ubrać się do szkoły, bądź o dostaniu jedynki z kartkówki. To powieść o marzeniach, wyborach na całe życie, a także zdrowej zabawie, czystym szaleństwie, zasadzie carpe diem czy wszechobecnym w dzisiejszych czasach seksie. To pozycja również o tym jak złudne potrafią być nasze wyobrażenia o ludziach z naszego otoczenia. Często okazuje się, że tak naprawdę nie znamy nawet osoby, z która spędzamy cały czas.
Autor porusza także temat miłości. W młodym wieku zakochujemy się bardzo szybko. Z daleka obiekt westchnień wydaje się piękny, inteligenty – jednym słowem idealny. A przy bliższym poznaniu okazuje się, że wcale taki cudowny nie jest, że jednak też ma wady... I co? Wówczas młodzieńcza „miłość” kończy się w mgnieniu oka, albo jeszcze szybciej. Często młodzi ludzie wielbią jedynie własne wyobrażenie o jakiejś osobie, nie znając prawdziwej natury i osobowości swojej sympatii. Myślę, że to dlatego niektórzy uważają, iż miłość od pierwszego wejrzenia nie jest możliwa.
Nie myślcie jednak, że jest to jakaś pseudofilozoficzna powiastka dla młodzieży. Owszem pisarz często skłania czytelnika do zastanowienia się nad pewnymi aspektami, lecz w sposób niezwykle lekki. Język jakim posługuje się John Green jest zrozumiały i na pewno potencjalny czytelnik nie będzie miał problemu z jego przyswajaniem. Do tego można dowiedzieć się nadzwyczaj ciekawej i fascynującej ciekawostki nad temat papierowych miast. Czy ktoś z was wie skąd taka nazwa bez czytania książki Johna Greena i nie buszując po internecie?
Po przeczytaniu „Papierowy miast” jeszcze bardziej nie mogę doczekać się lektury drugiej książki autora pod tytułem „Gwiazd naszych wina”. Teraz rozumiem fenomen pisarki Johna Greena i nie dziwię się już zachwytom jego wielbicieli. W pełni zasługuje na wyrazy szacunku i poświęcenie tych kilku godzin na zapoznanie się z jego niesamowitymi oraz pouczającymi dziełami. Myślę,że nie tylko młodzi czytelnicy wyniosą z jego książek jakąś naukę. Dobrze wiemy, że i dorośli popełniają błędy, nie zawsze rozumieją zachowania drugiego człowieka, a do tego potrafią wymyślać nie stworzone rzeczy na temat bliźnich nawet ich nie znając. Dlatego książkę Johna Greena „Papierowe miasta” polecam wszystkim bez wyjątku. Każdy znajdzie w niej coś dla siebie. A zaznaczam przy okazji, że duża dawka humoru gwarantowana!
Gorąco, a nawet bardzo gorąco polecam!