Elżbieta Batory nie jest może tak znana jak elekcyjny król Polski, Stefan Batory, ale zazwyczaj dzieje się tak, że jeśli ktoś o niej usłyszy, chce zaraz zebrać na jej temat jak najwięcej informacji. Jest wiele książek na jej temat, naukowych, powieści i tak dalej i tak dalej. W każdej tkwi prawda i fakty. Dla mnie Elżbieta Batory to ciekawa historyczna postać, dlatego widząc, że jakaś książka traktuje o niej, nawet w formie powieści, natychmiast chcę ją przeczytać. Tym razem w moje ręce wpadła „Pani na Czachticach”. Po tytule można spodziewać się tak naprawdę wszystkiego – i wywodu naukowego, faktów historycznych, ale też powieści, gdzie Elżbieta była inspiracją. Zaraz okazało się, że mam do czynienia z wariantem drugim. Niewiele myśląc, zabrałam się do czytania.
Jak wielkie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że przez jakieś 30 stron sama Elżbieta nie pojawiła się. Za to przedstawione są poczynania czachtickich zbójników, opisane są też ich miłostki i walki. Z samą Batorówną niewiele ma to wspólnego. Czytając dalej dowiadujemy się, że Elżbieta niegdyś miała córkę, którą oddała na wychowanie pewnej szlachciance. Teraz ma ona zamiar wychowywać ją osobiście. Pragnie wydać Erżikę za mąż. Kandydatem jest starszy od młodej dziewczyny szlachcic, znany z podrywania młodych niewiast z każdego stanu społecznego. Choć nie jest chętny do małżeństwa, godzi się na nie. Lubi dokuczać młodej narzeczonej, szczególnie drwi z jej uczucia do jednego ze zbójników. Erżika chce przekonać go, by zrezygnował z małżeństwa. Robi to nie tylko z uwagi na swoje emocje. Wie od matki, że ta ma zamiar go zabić. Dziewczyna jest zdesperowana, tym bardziej, że szlachcic wydaje się głuchy na jej prośby. Tymczasem spiskuje on ze zbójnikami przeciw Elżbiecie Batory. Do ślubu dochodzi, ale na całkiem innych warunkach, niżby chciała Pani na Czachticach.
I to już jest połowa książki i dopiero teraz wykryto, co sobie poczyna Batorówna w celu odzyskania młodości. To jest nawet ponad połowa, chyba każdy przyzna, że trudno to uznać za plus.Wiadomo, powieść rządzi się swoimi prawami. Jednak kiedy autor decyduje się inspirować postacią historyczną, to chyba w jakimś celu. Tutaj mamy mieszankę – trochę postaci prawdziwych, trochę wymyślonych. Nie wiadomo do końca, jaki był zamysł. Czy użycie tylko nazwisk, czy może też prawdy o nich? Pomieszanie z poplątaniem.
Co więcej, każdy zbójnik musiał tu mieć swoją historię miłosną, każda zakończona szczęśliwym finałem, co nijak ma się do Batorówny.
Minusem technicznym w tym wydaniu była absolutnie przeogromna czcionka. Litery są tak duże, że niechcący czyta się dwa zdania naraz. Nic przyjemnego.
Ostatecznie wygląda to tak, że kilka stron jest o samej Elżbiecie Batory, reszta dotyczy bandy zbójników i córki wcześniej wspomnianej, Erżiki. Pani na Czachticach zabrakło. Przez to nie ma też za dużo jej bestialstwa. Nie, żebym była jakimś maniakiem. Ale w książce o Elżbiecie zapomnieć o esencji Elżbiety? Nonsens.
Książka spodoba się osobom, które nie poszukują tu historycznej inspiracji, chcą przeczytać luźną lekturę. Być może też Ci, którzy chcą jakoś ugryźć historyczny temat, znajdą tu jakieś natchnienie. Tym, którzy już znają Elżbietę Batory z innych książek, radzę nie tracić czasu.
Muszę polecić zainteresowanym „Hrabina.Tragiczna historia Elżbiety Batory”. To również powieść, okrucieństwo kobiety jest również mało rozwinięte. Ale w książce mówi do nas sama Elżbieta i to od dziecka po kres życia. Pokazane są wpływy na kobietę. Książka w zasadzie stawia pytanie, czy ten gniew i złość same w Elżbiecie istniały, czy to bliscy ludzie popchnęli ją w szaleństwo. Nie jest to książka historyczna, ale zdecydowanie lepiej przedstawia osobę hrabiny, daje nam też przykładowy scenariusz jej życia, w dużej mierze oparty na faktach. Dlatego zainteresowanym polecam tę książkę. O „Pani na Czachticach” można śmiało zapomnieć.