„Pani na Czachticach” to wyjątkowa powieść, której bazą jest historia Elżbiety Batorówny, siostrzenicy Stefana Batorego. Ta węgierska księżna jest jedną z największych oraz najsłynniejszych morderczyń wszechczasów. Książka opowiada nie tylko o różnego rodzaju zbrodniach, których dokonała węgierska szlachcianka, ale zawiera też wątki poboczne – niełatwe losy czachticzan, przygody (nierzadko miłosne) tamtejszych zbójników, zapiski z kroniki czachtickiego probostwa oraz wiele innych. Wraz z każdą stroną rośnie napięcie i pojawia się coraz więcej intryg. Nie wiadomo, kto ma szczere zamiary, a kto tylko udaje sprzymierzeńca. Czy zbrodnie Elżbiety Batorówny wyjdą na jaw i spotka ją jak najbardziej zasłużona kara? Droga, którą musi przejść czytelnik, aby uzyskać odpowiedź na to pytanie nie jest krótka, a już na pewno nie przyjemna.
Jak można przeczytać w nocie biograficznej autora, „Pani na Czachticach” była początkowo publikowana w czasopiśmie, aby zwiększyć jego poczytność. Miało to miejsce ponad osiemdziesiąt lat temu, a całe przedsięwzięcie zakończyło się sukcesem. Muszę przyznać, że wcale mnie to nie dziwi, ponieważ powieść posiada interesującą oraz intrygującą fabułę. Jednak współcześnie to trochę ze mało, a na niektóre jej mankamenty nie sposób nie zwrócić uwagi. W odbiorze czasami przeszkadzały rozdziały, które choć występowały jedne po drugich, niekoniecznie miały między sobą bezpośredni związek. Akcja potrafiła przeskakiwać z jednego wątku na drugi, aby następnie zatoczyć koło. Widać też, że niektóre tematy zostały poruszone, aby zapewnić rozrywkę czytającym – chociaż osią powieści są niebywałe zbrodnie, to nie brakuje tam perypetii miłosnych coraz to nowych par. Czasami wręcz główny motyw spychany był na dalszy plan, co niekoniecznie pozytywnie wpływało na rozwijającą się akcję.
Książkę czyta się dobrze, pomimo niedzisiejszego języka. Jest to mroczna i ponura historia, jednak niepozbawiona promyka nadziei. Nie wszystko jest czarne albo białe i nie zawsze ten, kto odbierany jest przez otoczenie jako zbrodniarz, jest nim naprawdę. Może nie wszystkie wątki rozwiązane są w dobry czy ciekawy sposób, jednak znajdą się też takie, które potrafią zaskoczyć. Autor wprowadza wiele zawiłości, które podsycają zainteresowanie, a akcji też nie brakuje. Trzeba podkreślić, że chociaż „Pani na Czachcicach” opiera się na losach wyjątkowo okrutnej i do szpiku kości złej kobiety, to powstała głównie dla rozrywki i to wyraźnie widać.
Jeżeli ktoś spodziewa się pełnej krwi i przemocy historii mrocznej Elżbiety Batory – zawiedzie się. Owszem, to wszystko się tam znajduje, jednak w wyważonych dawkach. Książka porusza dużą liczbę wątków i opisuje losy wielu postaci. Nie można powiedzieć, że powieść jest zła, bo nie jest, jednak wiele osób sięgających po książkę patrząc na okładkę i czytając opis będzie zawiedziona jej zawartością. Mnie się podobała, wciągnęły mnie dzieje czachticzan oraz ich okrutnej władczyni. Największe wrażenie robi to, że ta historia oparta jest na historycznych faktach i wiele z tych mrożących krew w żyłach zdarzeń naprawdę miało miejsce. Polecam „Panią na Czachcicach” tym, którzy chcą przeczytać ciekawą, chociaż niedoskonałą, powieść historyczną opowiadającą o intrygach, zbrodniach, miłości, sekretach i walce o sprawiedliwość. Zważywszy na postać głównej bohaterki książka nie jest tak drastyczna, jakby się mogło wydawać.