Wielką historię łatwiej będzie zrozumieć, kiedy przyjrzymy się jej, że tak powiem, od podszewki, z perspektywy indywidualnych doświadczeń, przeżyć, również tragedii.
Już pierwsze zdanie książki zdradza metodę interpretacji historii autora, którą posługuje się w tym zbiorze krótkich esejów i w innych swych książkach. I przekonanie, że oficjalne narracje nie mówią całej prawdy o przeszłości - są uproszczone. Ma rację w tym, że doświadczenia rodziny, jakie przekazuje się z pokolenia na pokolenie, mogą i relatywizują opowieści historiografów. Na szczęście może zachodzić także proces odwrotny: własna krytyczna refleksja relatywizuje poglądy i opowieści wyniesione z domu. Dzięki swej krnąbrności autor - otoczony w rodzinie ideowymi nazistami od trzech pokoleń - był w stanie się z tej ideologicznej matni wyrwać, zaprzeczyć jej, mało tego - w swej twórczości literackiej postawić ją niejako pod pręgierzem. Co czyni także w tej książce. W podobny sposób byli w stanie pisać o Austrii Elfriede Jelinek i Thomas Bernhard - uważano ich za to w ich rodzinnym kraju za ptaki kalające własne gniazdo. Ale za granicą przyniosło im to podziw, a w pewien sposób, dzięki nim, powojenna Austria uwiarygodniła się w oczach opinii międzynarodowej. Że w niezdenazyfikowanym kraju, jakim Austria do dziś jest, tak krytyczne wobec nazizmu utwory mogą w ogóle powstawać.
z ojcem trzeba się zmierzyć, tak samo jak z historią, również wtedy, gdy może być dla nas niewygodna albo bolesna. (s. 64)
Osobiste doświadczenie Pollacka mówi mu, że traumatyczne doświadczenia nie zostaną nigdy przezwyciężone, jeśli zostaną zamilczane. Dotyczy to zarówno ofiar, jak i sprawców. Zwłaszcza sprawców należy wysłuchać, nawet jeśli to dla rodziny bardzo bolesne. (s. 16) Jego rodzina - naziści z przekonania - milczała o swej przeszłości. Jak wiele innych niemieckich rodzin, którzy mają krew na rękach. Jak zapewne milczą o swych niechlubnych czynach także komunistyczni mordercy, członkowie ukraińskich oddziałów UPA, byli ustasze, szmalcownicy różnych nacji. O tym się rodzinie nie opowiada. Dlatego autor z własnej inicjatywy prowadzi śledztwo w sprawie swego ojca, Sturmbannführera SS dra Gerharda Basta, którego jako dziecko nigdy nie poznał, by zrozumieć, dlaczego ten stał się tym, kim był. Fakt, że Pollack zaczyna od siebie, od opisania rodziny i tego, jak zachowywali się niemieccy nacjonaliści w Prusach czy c. k. Austrii przed 1918 wobec innych nacji, jest bardzo ważny dla przyjęcia jego perspektywy, gdy pisze o Europie Wschodniej - zwłaszcza w tych krajach, które spod niemieckiej dominacji (czy to pruskiej, czy austriackiej) po I wojnie światowej się wyzwoliły.
Książka jest podzielona na 3 części, mieszczące po kilka esejów, pisanych w latach między 2008-2016 rokiem. Te części to: Wspomnienia i pamięć - poświęcone głównie historii własnej rodziny, ale także pamięci społecznej; Zdjęcia i polityka - teksty pisane na kanwie zdjęć: pocztówek wojennych z Europy Wschodniej, wysyłanych przez żołnierzy (autor je kolekcjonuje) i wybranych zdjęć z rodzinnego albumu; Europejskie regiony - eseje o Galicji.
uważam, że to niezbędne, bym konfrontował się z przeszłością, pokazywał swoją całkowicie prywatną przeszłość. Nie upiększając, nie przemilczając czegokolwiek, niczego nie tuszując. Widzę w tym także swój obowiązek wobec ojca. Jestem to również winien tym, którzy byli jego ofiarami. Muszę ich przede wszystkim wydobyć z anonimowości, spróbować przywrócić im ich nazwiska i ich historię, żeby niezidentyfikowani, bez twarzy, nie byli tylko liczbami w statystykach. Nie ma to nic wspólnego z porachunkami, po prostu potrzebuję tego, żeby zrozumieć siebie samego, wiedzieć, kim jestem, nie tylko jako syn nieznanego ojca. (s. 65)
Martin Pollack urodził się jako pozamałżeńskie dziecko, gdy matka była żoną austriackiego malarza z Linzu, Hansa Pollacka (dla nieznających niemieckiego: matka autora rozwiodła się z sympatyzującym z nazizmem malarzem, by poślubić w 1945 esesmana Basta, ojca Martina). Po śmierci Gerharda Basta w 1945 roku ponownie wyszła za mąż za byłego męża. Pisarz dorastał w Linzu-Bauernberg i Amstetten (stolica tzw. Mostviertel - gruszecznika) u dziadków. Rodzina od strony ojca wywodzi się z niemieckiego pogranicza, ze słoweńskiego miasteczka Laško w Krajinie (dawniej Tüffer w austriackiej Dolnej Styrii), lecz w 1912 dziadek pisarza, prawnik dr. Rudolf Bast, przeniósł się do Gottschee, niemieckiej enklawy w pobliżu Lublany, a następnie do Amstetten w Austrii. Anamneza rodzinna pozwala stwierdzić Pollackowi, że już przed pierwszą wojną niemiecki nacjonalizm na narodowych rubieżach Austrii przybierał nazistowskie formy: niemiecka megalomania kulturalna i narodowa, pogarda dla Słowian i antysemityzm. Zasadą Niemców stało się izolowanie się od nie-Niemców, którymi pogardzano, żeby zachować "czystą krew". Nośnikami takiej ideologii były niemieckie stowarzyszenia i związki (m.in. Südmarken-Verein). Podobne tendencje były zresztą powszechne i obecne także w innych rejonach pogranicznych, np. na Śląsku. Synowie Bastów uczęszczali do wyselekcjonowanej szkoły średniej w Wels, która przepojona była nacjonalistycznym duchem (Deutscher-Turnverein: residuum nazizmu po delegalizacji NSDAP w Austrii 1933). Nikt do dziś nie badał wpływu nauczycieli niemieckich na rozprzestrzenianie się nazizmu w Niemczech i Austrii (Leopold Poetsch w Linzu, Moritz Etzold - nauczyciel gimnastyki w Wels) - tego słusznie pisarz zrozumieć nie może... Jego dziadek był oskarżony w procesie norymberskim, lecz ostatecznie w 1947 został zwolniony. Wraz z synem - ojcem Martina Pollacka - byli członkami NSDAP od 1931, choć w Austrii było to nielegalne. Ojczym wstąpił do tej partii w 1936... Z przekory wobec rodziny pisarz podjął studia slawistyczne i trafił do Warszawy. Dzięki mentorom w osobach polskich Żydów (Szymon Gruber i Wolf Wasner) zrozumiał, że historia każdego kraju jest niejednoznaczna, ma wiele faset i odcieni. Odżegnał się też chyba od swych młodzieńczych sympatii wobec trockistowskiego socjalizmu. I zapewne nie za komunizm był w latach 1980-1989 uznany w PRL za "persona non grata". Zrozumiał też wreszcie, że wszelkie narracje narodowe są ważne (wcześniej uważał, że mord w Katyniu to przejaw polskiego nacjonalizmu...(sic!)).
jeśli chodzi o przeszłość (...) niczego nie wolno przemilczeć ani tuszować. (...) Upiorom przeszłości możemy tylko wyjść naprzeciw z bezgraniczną otwartością. Wszelka próba pozbycie się ich poprzez milczenie, odwracanie głowy, zatykanie uszu skazana jest niechybnie na porażkę. (s.93)
Pamięć o historii rodziny rzutuje, zdaniem Pollacka, na pamięć całego kraju. Wspomina wstydliwe przypadki (Rechnitz, odmowy upamiętnienia zamordowanych mieszkańców - Romów w Goberling, Kemeten, Stegersbach), kiedy już dawno po wojnie społeczności gminne utrudniały odnalezienie grobów i upamiętnianie ofiar nazizmu, a ludzie, którzy byli sprawcami mordów, pozostali na wolności. Odpowiedzialny za eksterminację Romów - ponieważ on wydał dyspozycje, by traktować Romów jak Żydów, choć prawa rasowe uznawały ich za Aryjczyków - Tobias Portschy dożył swych lat w Burgenlandzie, gdzie kiedyś mieszkała większość austriackich Romów, jako szanowany obywatel i działacz polityczny w ...Rechnitz. "Kiedyś trzeba z tym skończyć" - przestać rozdrapywać stare rany. To przeważający ton w austriackich mediach, mimo że nikomu się nawet nie chciało sprawdzić nazwisk ofiar, nie mówiąc o ich upamiętnieniu. Mimo to cała Austria do dziś obraża się, gdy tylko ktoś poruszy ten temat. Ten sam ton z mediów słychać w sztuce Jelinek, która za temat wzięła pułapkę bombową, w wyniku której w Burgenlandzie w 1995 roku zginęło 4 młodych Romów. A przy tym, zdaniem Pollacka Austria od zawsze była krajem imigrantów: od Ziegelböhmen (Czechów - pracowników wiedeńskich cegielni), którzy budowali dziesiątą dzielnicę w tym Prater, przez galicyjskich Żydów uciekających przed I wojną, Niemców ze Wschodu po II wojnie, Węgrów po 1956, Jugosłowian i Turków - gastarbeiterów. Jako jedyną właściwą strategię autor postrzega nie okopywanie się w nacjonalizmie, lecz otwarcie się na narratywy wszystkich mniejszości, które zamieszkują dany kraj. Myślę, że poznawanie się wzajemne jest potrzebne, ale to nie wystarczy. Nieważne, jakie tradycje i język się pielęgnuje, jeśli człowiek pracuje i jest lojalny wobec kraju, w którym mieszka. To jest polska, historyczna definicja narodu, która z niemieckim "nacjonalizmem rasy i krwi" nie ma nic wspólnego.
Pośród fotografii, oprócz upokarzającego zmuszania Żydów do szorowania ulic Wiednia po Anszlusie (och, taki żarcik, jak w piosence - wspomina ją autor w książce),
widzimy scenę z I wojny światowej: wypędzenie Łemków ze wsi przez żołnierzy armii austriackiej. Jako prawosławni i podejrzani (podobnie jak Żydzi) o sprzyjanie Rosjanom byli osadzani w obozach Thalerhof czy Braunau a.Inn. Wielu tam umarło, wielu - gł. Ukraińców - powieszono we wsiach i miasteczkach. Nikt ich nie upamiętnił, po obozach nie ma śladu. Zwraca też uwagę, że wśród obecnych niemieckich internetowych handlarzy pocztówek i fotografii wojennych na porządku dziennym jest terminologia nazistowska (polski bandyta, ruskie baby itp.) - to podbija cenę...
Galicja to zdaniem autora mit, ale mit, który ma różne konotacje. Niemcy przedstawiali ją dość stronniczo: dla nich Galicja to bród i ubóstwo, miejsce, gdzie się umierało na wojnie, kraj zniszczony i biedny. A Żydzi z Galicji (jak K. E. Franzos) nie tylko utożsamiali się z taką oceną, lecz także z...niemieckim nacjonalizmem (s. 201). Na Zachodzie zaś Galicję kojarzy się z żydowską literaturą, z kulturą nostalgicznie i absurdalnie upiększonego "sztetla". O Polakach i Ukraińcach jakoś się nie pamięta - nimi nikt się nie interesuje. A przecież:
Wszystkie historie muszą zostać opowiedziane, nie wolno przemilczeć żadnej tragedii. Musimy jednak stale przy tym pamiętać, żeby nie stracić z oczu naszego celu, którym jest zrozumienie Innego, zaakceptowanie go takiego, jaki jest, z całym ciężarem jego historii. (s. 239)
W tok esejów tego zbioru - trochę nie wiadomo dlaczego - autor dołącza jeden o rozmowie ze słowackim góralem, od której przechodzi do swych wspomnień z aksamitnej rewolucji w Czechosłowacji. Opisuje tam dynamikę tłumu. Nie wiem, czy zdaje sobie z tego sprawę, ale jego obserwacje brzmią bardzo podobnie do tych, które w drugim tomie Człowieka bez właściwości zanotował Musil. Musil opisuje w tej scenie protest austriackich nacjonalistów przeciwko domniemanej pro-słowiańskiej polityce rządu...To właśnie ten nacjonalizm, który Pollack odnalazł w rodzinie swego dziadka. Jego prywatna pamięć, zarysowana w tej książce, to swoista rodzinna "topografia terroru". Takie muzea pamięci są bardzo ważne dla wszystkich.
Notatki>> Lit. Jan Assmann - tożsamość kulturowa; Leon Hurwicz: Zapiski z łódzkiego getta; Adolf Rudnicki: Kupiec łódzki; Joanna Szczęsna: Skrzydła rozpostarł szeroko nad nami [w:]GW 27.08.2004; Kronika getta łódzkiego; Carl Zukcmayer: I ja tam byłem...; Theodor Zöckler: Das Deutschtum in Galizien; Anton Holzer: Das Lächeln der Henker. Der unbekannte Krieg gegen das Zivilbevölkerung; Alchierd Bacharewicz: Saroka na szybenici; Artur Klinau, Maria Matios, Claudio Magris: Po tamtej stronie. Rozważania o granicy. [w:] Przegląd Polityczny 2000, nr. 44, s. 84-9.; Georg Trakl: Jesień duszy; Krleza: U ugoru (Galicjija); Karl Kraus: Ostatnie dni ludzkości; J.Roth: Marsz Radetzky'ego; Richard Wall: Klemens Brosch oder Einbindung in Unmögliche. Wittlin: Mój Lwów; Ludwig Ganghofer: Aus Halb-Asien. Kulturbilder aus Galizien...; Karl Emil Franzos; Isaac Deutscher; Szemuel Josef Agnon (Buczacz); Uscher (Arthur) Fellig "Weegee"(Złoczów); Loius Begley (Ludwik Beglajter); Soma Morgenstern,Herman Kesten, Manes Sperber; Lukasz Saturczak: Galicyjskość. Bjoernstjerne Bjoernsen, nazi: Hans Grimm: Volk ohne Raum, Felix Dahn: Ein Kampf um Rom, ale Heinrich Laube: Reisenovellen; wydawnictwo Idisz Buch w Warszawie; Hertz: Żydzi w kulturze polskiej;
„Co to takiego, co każe tym ludziom sznurować usta? Strach? Przed czym? Przed mordercami i ich następcami? Dlaczego miano by się ich bać jeszcze dzisiaj? A może to strach przed upiorami przeszłości? ...
„Co to takiego, co każe tym ludziom sznurować usta? Strach? Przed czym? Przed mordercami i ich następcami? Dlaczego miano by się ich bać jeszcze dzisiaj? A może to strach przed upiorami przeszłości? ...
W tym zbiorze esejów austriacki pisarz fascynująco opowiada o meandrach pamięci, o tym co pamiętamy, czego się wypieramy, a co fałszujemy. Wszystko to w kontekście doświadczeń historycznych z II wojn...
@almos
Pozostałe recenzje @tsantsara
Bolało?
Zalane deszczem dublińskie ulice w chłodny zimowy dzień nie były odpowiednim miejscem dla szwendającego się małego chłopca. Dobra opowieść zawsze zaczyna się od herba...
Mamy już sierpień, ale rano jest zimno, a w powietrzu pachnie już jesienią. To druga książka Petry Soukupovej i - podobnie jak jej debiut (w 2008 nagroda im. J. Ortena ...