Autor książki - Jerzy Pecold, czyli tytułowy Padre - jest magistrem teologii moralnej, absolwentem KUL-u. Z wyuczonego zawodu - masarz rzeźnik, z powołania - ksiądz misjonarz (jakkolwiek zabawnie to brzmi). W Ameryce Południowej mieszka od ponad dwudziestu pięciu lat, tam służy ludziom, Bogu i rozwija swoje literackie zdolności - bo chociaż ta książka jest jego debiutem, to na swoim koncie ma już sporo wierszy - których przykłady poznać możemy sięgając po niniejszą pozycję.
Chociaż w tekście wyczuwamy głęboką duchowość, wrażliwość i silne powołanie do służby bliźniemu, to ksiądz Jerzy daje się poznać raczej jako zwykły (chociaż jakże NIEZWYKŁY) człowiek z krwi i kości - ze swymi wadami, niepewnościami, strachem, obrzydzeniem, ale i humorem oraz ogromnym dystansem do siebie i świata.
Kiedy x Jerzy trafia do parafii w głębi zielonego raju - lub jak mówią inni - zielonego piekła, zderza się z zupełnie nową rzeczywistością. Nowy i egzotyczny świat zmusił duchownego do odbycia przyspieszonej lekcji biologii - flora i fauna w podobnym stopniu zachwyca, co bywa śmiertelnie niebezpieczna. Jedna z historii opowiadanych przez autora, dotyczy jego południowej drzemki, która kończy się bliskim spotkaniem - oko w oko (a raczej oko w... język) z wężem. Opis ten - chociaż bardzo krótki, jest tak szczery i rozbrajający, że rozbawi nawet największego ponuraka. Z każdego zdania płynie bezbrzeżne uwielbienie dla Boga i zachwyt nad Jego dziełami, zapierającą dech w piersiach urodą natury. Od wioski do wioski prowadzą niemalże niewidoczne ścieżki, życie płynie tam jednostajnie i monotonnie.
Ale książka to nie tylko opisy niesamowitej natury, która tak bardzo zauroczyła księdza. Głównymi bohaterami są tu ludzie wśród których pełni posługę. Niejednokrotnie x Jerzy Pecold wyciągał dłoń do tych, którzy przestali już interesować kogokolwiek - wysłuchiwał ignorowanych i zepchniętych na margines, starych i schorowanych. Parafianie z Ekwadoru czy Wenezueli to zupełnie inny typ człowieka, niż ten który znamy z naszych osiedli i sąsiedztwa. To ludzie prości, niezwykle żywiołowi - słowo "egzotyczni" oddaje tu chyba całe niezrozumienie, odmienność i jednocześnie fascynację jaką odczuwamy wobec obcych i w tym miejscu pasuje ono idealnie. Indianie żyją własnym życiem, nie w każdym domu znajdzie się miejsce dla chrześcijańskiego misjonarza - pamiętajmy również, że tereny te są polem działania baronów narkotykowych, handlarzy i przemytników. Do tego dodajmy niebezpieczne zwierzęta, trujące rośliny i insekty przenoszące choroby - Ameryka Południowa może być bardzo ciężkim kawałkiem chleba, dla człowieka rzuconego w jej głąb z serca Europy. Dodatkowo wioski często nawiedzają trzęsienia ziemi i epidemie cholery. Sam x Jerzy wielokrotnie przechodził ciężkie choroby - tyfus czy żółtą febrę - podczas której dosłownie czuł zbliżającą się śmierć. Praca misjonarza wśród Indian, to często długie godziny samotnych wędrówek, noce przy ognisku, ciężka praca fizyczna i niezwykłe obciążenie psychiczne, próby pogodzenia służby pomiędzy nienawidzącymi się wzajemnie plemionami i wielokrotne narażanie zdrowia i życia.
Charakteryzując Padre - strzelba, różaniec i koń w jednym zdaniu, można powiedzieć: to wciągająca książka podróżnicza, która wyszła spod ręki żądnego przygód misjonarza - poety.