„Być człowiekiem oznacza mieć wątpliwości i mimo to iść dalej swoją drogą”
Paulo Coelho
W wielu związkach nadchodzi po pewnym czasie taka chwila, kiedy jedno z partnerów zaczyna wątpić, czy związało się z odpowiednia osobą. Czy chłopak/ dziewczyna z którą kiedyś się było nie sprawdziłby się bardziej w roli współmałżonka i sprawiłby, że życie byłoby pełniejsze? Gdy poznajemy Jillian, znajduje się ona właśnie na takim etapie. Mieszka poza miastem w wielkim domu. Rzuciła pracę, aby oddać się macierzyństwu. Mąż spędza więcej czasu na wyjazdach niż z nią i córką. Wszystko ją denerwuje, a jej jedyną rozrywką jest sporadyczny pilates oraz czytanie kobiecych magazynów. Wymęczona ciągłą opieką nad dzieckiem, rozgoryczona odległością (zarówno fizyczną jak i psychiczną) między nią, a mężem Henrym, zaczyna wspominać swój związek z Jacksonem. Gdyby była bardziej ustępliwa i częściej dążyła do kompromisów, pewnie byłaby jego żoną a nie Henry’ego. Narastające pytania i wątpliwości, powodują, że kobieta coraz mocniej żałuje, że jej życie potoczyło się tak a nie inaczej. Gdyby tylko dostała jeszcze jedną szansę, na pewno wykorzystałaby ją, naprawiając swe wcześniejsze błędy. Jak to bywa w takich historiach, należy być ostrożnym z życzeniami.
Z dnia na dzień Jillian przenosi się 7 lat wstecz. Znów jest z Jacksonem. Znów pracuje i ma bliską przyjaciółkę. Jedyne co się zmieniło to jej psychika, gdyż wewnątrz dalej jest starszą, o doświadczenie małżeństwo i narodziny córeczki, wersją siebie. Czy wykorzysta okazję na nowe życie? Czy wspomnienia o założonej już rodzinie wpłyną na jej zachowanie i jaką rolę odgrywa w tym wszystkim jej matka? Aby uzyskać na to odpowiedzi musicie koniecznie sięgnąć po tę książkę.
Wrażenia i rekomendacje
Czytając historię Jillian przypomniał mi się film ”Dzisiaj 13 jutro 30”, który oparty był na moim zdaniem podobnym motywie skoku w czasie. Jednak tutaj podobieństwa się kończą, gdyż „J.W. wyszła za mąż” nie jest lekką babską komedyjką, tylko książką o kobiecie, która uczy się na błędach przeszłości i walczy o swoją przyszłość.
Jillian wie, że jej małżeństwo chyli się ku upadkowi, jednak wydaje jej się, że nie jest w stanie nic zrobić, aby je uratować. Jej wymówki to ciągłe obwinianie męża. Skok w czasie zdaje się być dla niej długo wyczekiwanym cudem. Nauczona doświadczeniem potrafi zgrabnie ominąć kłótnie z Jacksonem, przypodobać się jego rodzinie, a nawet dostać awans w pracy. Cały czas jednak los stawia na jej drodze Henry’ego. Główna bohaterka jest świadoma, że powinna być szczęśliwa z tej niezwykłej szansy, jednak nie potrafi zapomnieć o swoim dotychczasowym życiu, dlatego relacje z kolejnych dni przerywane są przez wspomnienia o poprzednim życiu i rodzinie, którą miała.
Książka pani Scotch wzbudziła we mnie mnóstwo emocji. Przede wszystkim bardzo spodobało mi się jak przedstawiła główną postać, gdyż dojrzewa ona wraz z kolejnymi kartami i zaczyna dostrzegać błędy, które popełniła. To, że jest w stanie przyznać, że miała także swój udział w rozpadzie, swego czasu idealnego małżeństwa, jest moim zdaniem najmocniejszą cechą tej postaci, która przez większość książki targana jest przez sprzeczne emocje. Jillian jest osobą empatyczną i troskliwą w stosunku do innych. Zawsze pragnie wszystkich zadowolić i to jest jej największy problem. Ta kobieta nigdy nie myśli o sobie i o tym, żeby mieć kontrolę nad własnym życiem. To jak dojrzewa do pewnych decyzji i uczuć niezmiernie mnie urzekło i na pewno na długo pozostanie w mej pamięci.
Powieść „Jillian Westfield wyszła za mąż” to historia o emocjonalnym dorastaniu, macierzyństwie i przeznaczeniu. W trakcie poznawania życia głównej postaci, niektórzy z was (tak jak ja) jeszcze bardziej docenią to co mają i co osiągnęli. Inni z kolei zaczną się bardziej zastanawiać nad swoimi decyzjami i zachowaniami względem partnera. Autorka stworzyła tak mocno oddziałująca na czytelnika powieść, że w trakcie czytania, życie głównej postaci staje się życiem osoby czytającej. Uczucia, emocje, miłość i trudne decyzje a to wszystko na mniej niż 300stronach.